Pokazywanie postów oznaczonych etykietą psychologia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą psychologia. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 23 marca 2023

"Cieszę się, że moja mama umarła" Jennette McCurdy

 Rok pierwszego wydania: 2023

Ocena: 3/6



Autobiograficzna, bardzo szczera i wstrząsająca opowieść aktorki o jej narcystycznej matce, która za wszelką cenę chciała zrobić z dziewczynki gwiazdę. Kontrolowała każdy jej krok, codziennie ją ważyła, a nawet kąpała jako nastolatkę. Córka przepłaciła tę relację depresją, zaburzeniami odżywiania, nerwicą. Mimo przemocy psychicznej, do końca życia matki czuła się w obowiązku zaspokajać jej potrzeby.

Uwolniła się dopiero po śmierci matki, dzięki terapii. 

Książka bardzo dla mnie trudna, poruszająca wrażliwe struny...

Opowieść napisana jest bardzo średnio, zarówno stylistycznie, jak i językowo. Widać, że autorka jest aktorką, a nie pisarką.  

Jednak jestem pełna szacunku dla jej odwagi, by pisać o tak trudnych doświadczeniach i upubliczniać tak bolesne wspomnienia. Jestem pewna, że lektura pomogła wielu osobom żyjącym w podobnie toksycznych relacjach, a także takim, które miały siłę się z nich uwolnić...

piątek, 15 maja 2020

"Zawsze mieszkałyśmy w zamku" Shirley Jackson

Rok pierwszego wydania: 1962
Ocena: 5/6


"Książki. Magazyn do czytania" Gazety Wyborczej, wychodząc na przeciw sytuacji epidemiologicznej, stworzył kanon 25 książek, mających leczyć strach. 25 znanych osób ze świata literatury wybrało literackie arcydzieła, zarówno klasyczne jak i całkiem nowe, które zawładnęły ich sercami i stały się ważne w trudnym czasie.
Jedną z pozycji, jakie zwróciły moją uwagę, także magiczną okładką, jest powieść "Zawsze mieszkałyśmy w zamku". Korzystając z faktu ponownego otwarcia bibliotek w pandemii, miałam okazję szybko po nią sięgnąć.
I zostałam zaskoczona, wciągnięta, wessana wręcz w tajemniczy, gotycki klimat wielkiego domu w małym miasteczku gdzieś w Nowej Anglii!
18-letnia Mary Katherine Blackwood mieszka ze starszą siostrą i leciwym, niepełnosprawnym stryjem w ogromnej, rodzinnej posiadłości. Szybko dowiadujemy się, że jeszcze kilka lat wcześniej rodzina liczyła 7 osób, jednak pewnego wieczoru nieznany sprawca dosypał arszeniku do cukru i jagody nim posypane były ostatnim posiłkiem dla czwórki lokatorów. Wuj zjadł cukru znikomą ilość, dlatego tylko wyszedł z kolacji z życiem, jednak od tego czasu porusza się na wózku. O dziwo, deseru nie spróbowała Constance, starsza z dziewcząt, zajmująca się w domu gotowaniem i to ją od razu posądzono o morderstwo. Młodsza, Mary, za karę została odesłana do łóżka bez kolacji...
Constance została szybko uniewinniona, jednak od tego tragicznego dnia nie opuszcza w ogóle posiadłości. Merricat, chroniąca starszą siostrę przed światem, dwa razy w tygodniu wychodzi do miasteczka po zakupy i książki z biblioteki. Jednak spotyka się tam z taką nienawiścią lokalnej społeczności, że szybko wraca za mury, by znaleźć się w bezpiecznym świecie. Młodym kobietom towarzysz staruszek, którym opiekuje się Constance. Wuj wytrwale spisuje najdrobniejsze szczegóły ostatniego dnia życia najbliższych, choć demencja nie raz zaciera mu świadomość.
Cała trójka żyje głównie wspomnieniami tragicznego wydarzenia. Tworzą rodzaj dziwnej idylli. Mają swoje rytuały, codzienność stała się obłaskawiona, przewidywalna i dobrze znana. Aż do dnia, kiedy w drzwiach staje nieznany kuzyn Charles. Z jednej strony oferuje swą pomoc, deklaruje chęć opieki nad kuzynkami, z drugiej - zachłannie przegląda cenne przedmioty zmarłych. Uruchamia też demony w głowach Blacwoodów, co prowadzi do kolejnej tragedii...
Powieść jest rewelacyjna! Wydarzenia są tylko pretekstem do stworzenia portretów bohaterów. Obsesje, natręctwa bohaterek determinują sposób ich życia. Każda z nich znajduje swój sposób ucieczki od świata. Trucizna, kompulsywne gotowanie, skrzydlaty koń, który zabiera Mary na księżyc, magiczne słowa chroniące przez zmianą i nieszczęściem - te elementy psychiki mieszkańców zamku budują klimat grozy i wręcz hipnotyzują czytelnika. A w tym wszystkim jakże silne siostrzane uczucie, zbudowane w izolacji na nietypowym fundamencie.
Nie ma tu zbędnych słów, opisów, można powiedzieć, że opowieść jest esencją treści.
Czyta się jednym tchem! Zapiera dech i jeszcze chwilę po zamknięciu książki trudno nabrać powietrza w płuca.

sobota, 21 grudnia 2019

"Przerwana lekcja muzyki" Susanna Kaysen

Rok pierwszego wydania: 1993
Ocena: 4/6


Wstrząsający pamiętnik dziewczyny, która zgodnie z zapisem na karcie przyjęcia, dobrowolnie zgłasza się do szpitala psychiatrycznego ze stanem depresyjnym. Zagubiona, wystraszona dziewiętnastolatka daje się wsadzić do taksówki nowo poznanemu psychiatrze i odwieźć do kliniki. Przekonana, że spędzi w nim dwa tygodnie, opuszcza szpital po dwóch latach.
Po latach spisuje swoje przeżycia, doświadczenia, obserwacje. Opowiada o innych pacjentkach, ich zachowaniach. Krótkie rozdziały to jakby migawki z życia w miejscu, gdzie zacierają się granice między normalnością i odmiennością.
Wniknięcie w psychikę osób dotkniętych chorobą psychiczną jest wstrząsające. Opowieść pisana jest prostym językiem, stanowi raczej relację niż analizę, pozbawiona opisów emocji, pozwala czytelnikowi stanąć w roli obserwatora.
"Przerwana lekcja muzyki" to tytuł obrazu Vermeera, który zapadł w pamięć autorki. Tak samo jak zostało przerwane na chwilę życie bohaterki dzieła, tak samo  jedna chwila przerwała życie Susanny Kaysen. Zatrzymało się ono, jedna chwila zmieniła wszystkie następne, pobyt w szpitalu zdeterminował resztę jej życia.
Autobiograficzność książki sprawia, że staje się ona jeszcze bardziej przejmująca i dająca do myślenia.

piątek, 8 listopada 2019

"Projekt szczęście" Gretchen Rubin

Podtytuł: Albo dlaczego przez cały rok śpiewałam o poranku, sprzątałam w szafach, kłóciłam się jak należy, czytałam Arystotelesa i dobrze się bawiłam.

Rok pierwszego wydania: 2009
Ocena: 3/6



Autorka stworzyła projekt zakładający, że w ciągu roku podniesie poziom swojego poczucia szczęścia. W momencie startowym nie była wcale nieszczęśliwa;) nie chorowała na depresję, miała rodzinę, mieszkanie i pracę, jednak ciągle coś ją frustrowało. Postanowiła sprawdzić, czy świadomą i systematyczną pracą nad sobą, swoim charakterem, nastawieniem do życia, da się podnieść poziom zadowolenia.
Kilka miesięcy trwały przygotowania, polegające głównie na czytaniu literatury "fachowej" w temacie: szczęście i rozpisywaniu zadań. Od 1 stycznia autorka przystąpiła do realizacji planu.
Został od podzielony na 12 miesięcy. Każdy z miesięcy poświęcony był doskonaleniu jednej z ustalonych dziedzin: sprawności fizycznej, relacjom z mężem, z dziećmi, pasjom, wydawaniu pieniędzy itd. przy czym każdy kolejny element był dodawany do poprzedniego, tak, że grudzień był już kumulacją wszystkich.
W książce autorka opisuje swoje działania i odczucia, na koniec każdego miesiąca robi podsumowanie.
To nie jest zwykły poradnik. To nie jest książka psychologiczna. To dość lekki, żeby nie powiedzieć chwilami: infantylny zapis sytuacji, rozmów, myśli, decyzji. Czyta się szybko, przyjemnie, bo to książka raczej pozytywna, taka typowo amerykańska. Być może kogoś zainspiruje do zmian w jakiejś dziedzinie życia. Dla mnie była po prostu miłą lekturką w jesienny długi wieczór :D

środa, 5 września 2018

"Pełnia życia" Agnieszka Maciąg

Rok pierwszego wydania: 2016
Ocena: 5+/6


Dar od kobiety dla kobiet.
Agnieszka Maciąg dzieli się swoimi doświadczeniami, jak osiągnęła pełnię życia. Jak sama mówi, jest tylko pośrednikiem. Przekaźnikiem Dobrej Energii, która płynie do niej z Nieba, a którą chce się dzielić z innymi kobietami, by mogły doświadczyć tego, co ona.
Pierwsza część książki to autobiograficzna opowieść o życiu "przed" i "po" przebudzeniu. Autorka, można powiedzieć, miała wszystko, o czym marzy wiele dziewczyn: sławę, pieniądze, dziecko, szczęśliwy związek, podróżowała po całym świecie. A jednak czuła wewnętrzną pustkę i ból. Wreszcie się poddała, zawierzyła w pełni Boskiemu prowadzeniu, bo sama nie wiedziała już co robić, by poczuć pełnię. Tak zaczęło się jej nowe życie, pełne cudów, przemian, spokoju i szczęścia.
W drugiej i trzeciej części pani Agnieszka dzieli się tym, co robi na co dzień, dążąc do dalszego rozwoju. Porusza mnóstwo ciekawych tematów, które dla mnie będą wytycznymi do dalszego poszukiwania i zgłębiania. Zioła, homeopatia, medytacja chrześcijańska, modlitwa, joga, zdrowe odżywianie - to tylko niektóre z nich. Podaje konkretne metody, które sprawdziły się w jej przypadku. Jednak nie narzuca swojego zdania, nie raz podkreśla, że to, co dobre dla niej, nie musi być dobre dla innych.
Książka napisana jest niezwykle ciekawie, bez zbędnego patosu, zadufania, ale i bez naiwności i infantylności. Autorka powołuje się na wiele tytułów, cytuje osoby, które były dla niej autorytetami na drodze poszukiwania wewnętrznego spokoju.
Tekst opatrzony jest wieloma fotografiami, a całość wydana jest po prostu pięknie. Samo obcowanie z tą książką jest czystą przyjemnością, a czytanie wlewa spokój do duszy:)
"Pełnia życia" trafiła w moje ręce w momencie, kiedy bardzo potrzebowałam takiego przewodnika. To był odpowiedni czas na taką lekturę. Być może nie jestem w związku z tym obiektywna. Nie spotkałam się jednak do tej pory z taką radosną i szczerą afirmacją chrześcijaństwa w wykonaniu polskiej celebrytki czy celebryty.
Mam nadzieję, że słowa pani Agnieszki pomogą kolejnym kobietom, jak to ma miejsce do tej pory.
Ja już szukam kolejnych jej książek, zarówno wcześniejszych jak i ostatnio wydanej:)

czwartek, 12 października 2017

"Mądrzy rodzice, mądre dzieciaki. Garść rad niepokornego belfra" Jolanta Kucharczyk

Rok pierwszego wydania: 2013
Ocena: 4+/6


Zbiór krótkich tekstów, felietonów na różne tematy dotyczące wychowania dzieci, rodzicielstwa, macierzyństwa. Autorka pisze o sprawach, które wydają się oczywiste, a jednak wciąż zapominane. Jak choćby to, że dzieci są nam "dane" tylko na chwilę, są gośćmi w naszym domu, ukochanymi, mile widzianymi, czasem uciążliwymi;) ale tylko gośćmi, którzy wcześniej czy później wyjdą i pójdą do swojego świata. Rolą rodzica jest wyposażyć je w takie umiejętności, które pozwolą  na szczęśliwe, wartościowe życie. I nie powinni tego oddawać nikomu innemu. Bo to ich dzieci, wychowywane wg ich wartości.
Jak pisze autorka: "Dziecko to nie choroba. Nie ma na nie lekarstwa. Żadne rady, poradniki i filmy nie zawierają na nie recepty.". Dlatego rola rodzica nie należy do łatwych. Za to łatwo się w niej zatracić, zapomnieć o sobie, swoich pasjach, współmałżonku, innym niż wokółdziecięcy świecie. Stąd rodzi się rozpacz, gdy dziecko opuszcza dom. Zostaje pustka. 
Pani Kucharczyk nie teoretyzuje, pisze o swoich doświadczeniach matki dwóch synów (w tym jeden po ciężkim wypadku), zastępczego opiekuna siostrzeńców po śmierci ich mamy, nauczyciela. To wartościowe przemyślenia, niby proste  i oczywiste, a jednak nie raz każące się zastanowić, jak daleko jest moja macierzyńska codzienność od tych oczywistości teoretycznych w mojej głowie...
Pozycja bardzo dobra, dużo wnosząca mimo swej niewielkiej objętości i prostoty. A może dzięki niej właśnie, bo zamiast na zawiłościach językowych czy teoretyczno-naukowych można skupić się na własnych przemyśleniach wynikających z lektury.

środa, 11 października 2017

"Burza w mózgu nastolatka. Potencjał okresu dojrzewania" Daniel Siegel

Rok pierwszego wydania:2014
Ocena: 4/6

Jak trudno jest żyć z nastolatkiem pod jednym dachem, wie pewnie każdy rodzic dziecka w tym wieku;) Huśtawki nastroju, szalone pomysły, awantury, pierwsze miłości...
Autor książki obala w niej pewne mity dotyczące tego okresu w życiu każdego człowieka. Przede wszystkim "winą" za wszelkie nowe zachowania "obciąża" mózg i jego przebudowę, a nie buzujące hormony. Przekonuje też, że wszelkie działania nastolatka, choćby dziś spędzały sen z powiek rodzicom, mają zdecydowanie cel: nabywanie ważnych umiejętności niezbędnych do usamodzielnienia się, wypracowywanie strategii radzenia sobie z wyzwaniami świata.
Książka podzielona jest na kilka części. Pierwsza z nich dotyczy głównie relacji z dorosłymi, tego, jak zachowania nastolatka odbierają rodzice, co wynika z modeli wychowawczych, jaki potencjał kryje się w młodym człowieku i jak się do tego można ustosunkować.
Druga część skupia się na budowie i przebudowie mózgu. Dezintegracją mózgu autor tłumaczy wiele utrudniających rodzinne życie problemów.W tym okresie następuje też zwiększona aktywność ośrodka dopaminowego, co objawia się dążeniem do nagrody bez względu na konsekwencje. Pociąga to za sobą choćby ryzykowne zachowania czy nie zawsze logiczne decyzje.
Część trzecia dotyczy bliskich relacji i bezpieczeństwa lub jego braku, jakie z nich wynikają. Autor sięga tu również do doświadczeń dorosłych, zachęca do zajrzenia w przeszłość, do własnych lat dziecięcych i relacji z własnymi rodzicami. Pokazuje, jak dany model przywiązania wpłynął na rozwój mózgu. Przekonuje, że warto zrozumieć swoje doświadczenia życiowe i ewentualnie zmienić swój model przywiązania na bezpieczny, niezależnie od wieku, by dać swoim dzieciom bezpieczną bazę startową. Prowadzić do tego ma proces autorefleksji, omawiany w książce.
Część czwarta to typowe sytuacje, które mają miejsce w życiu dorastającej młodzieży (autor obejmuje pojęciem dorastania wiek od 12 do 24 lat jako okres przebudowy mózgu): wyprowadzka z domu (choćby na studia), pierwsze miłości, dojrzewanie płciowe itd. Pokazuje, z czego mogą wynikać obawy młodego człowieka i jak sobie z nimi radzić za pomocą technik psychowzroczności.
Każda z części kończy się kilkustronicowymi propozycjami ćwiczeń psychowzroczności. Jest to pojęcie podobne do poznanych przeze mnie niedawno technik ACT, o których pisałam.
Książka jest wg mnie napisana nie najgorzej. Dużo tu informacji teoretycznych, dotyczących budowy mózgu i wynikających z tego konsekwencji. Jednak te elementy są dość chaotyczne przemieszane z pojęciami psychologicznymi (więzi, lęki itp). Jeśli chodzi o omawiane praktyczne techniki radzenia sobie z emocjami, to po książce Smitha trudno będzie mi znaleźć coś równie dobrego:)

wtorek, 26 września 2017

"W pułapce myśli. Jak skutecznie poradzić sobie z depresją, stresem i lękiem" S. Smith, S,Hayes

Rok pierwszego wydania: 2016
Ocena: 5+/6


ACT to Terapia Akceptacji i Zaangażowania. Jej celem jest wzmacnianie elastyczności psychologicznej czyli zdolności do zauważania i reagowania na własne myśli, odczucia, wspomnienia w sposób pozwalający na życie zgodne z własnymi wartościami i celami. Ma doprowadzić do podwyższenia jakości życia i uporania się z problemami zarówno u osób przeżywających trudny okres w życiu, borykających się z lękami czy depresją, uzależnieniami, przewlekłym bólem, jak i tych, którzy chcą trenować swój umysł.
Wielu z nas bezskutecznie przez wiele lat walczy z negatywnymi odczuciami, emocjami czy wspomnieniami, by móc żyć pełnią życia. Najczęściej sięgamy po znane sposoby, starając się wypierać to, co powoduje psychiczny ból lub unikając trudnych sytuacji. Nasze życie traci jednak na wartości, nie jest takie, jakie mogłoby być. Autorzy proponują coś całkiem innego: namierz swoje odczucia, myśli, które mają na ciebie negatywny wpływ. Nie uciekaj od nich. Nie analizuj. Po prostu bądź ich świadom, przypatrz się im z boku, a potem...zaangażuj się w to, co jest ważne tu i teraz!
Książka napisana jest w bardzo ciekawy sposób. Najpierw w przystępnych słowach autorzy wyjaśniają, jak funkcjonuje umysł. Teorię popierają wieloma praktycznymi ćwiczeniami, których wykonanie (do czego cały czas namawiają) rzeczywiście odkrywa przed czytelnikiem tajniki i zaskakujące schematy działania umysłu. Kolejne rozdziały to podpowiedzi technik obserwacji własnych myśli i odczuć, zarówno psychicznych jak i fizycznych, które znów praktycznie mają doprowadzić do zmiany nawyków i w efekcie wyższej, bardziej satysfakcjonującej jakości życia. Uważność i akceptacja pozwalają na podążanie w wybranym przez siebie kierunku, zamiast skupiania się na negatywnych odczuciach.
Dla mnie książka była niezwykle ciekawym odkryciem. Przystępny język i bardzo praktyczne podejście do tematu sprawiały, że czytałam ją z wielką przyjemnością i zaangażowaniem.

poniedziałek, 25 września 2017

" Wstań i jedź!. Niemożliwe jest osiągalne" Małgorzata Krasoń, Łukasz Krasoń

Rok pierwszego wydania:
Ocena: 5/6


Historia Gosi i Łukasza jest niezwykła. Ona - zakompleksiona, zagubiona dziewczyna, nie wierząca w siebie i nie lubiąca siebie, niosąca na plecach ciężki bagaż doświadczeń z dzieciństwa. On - od dzieciństwa chory na dystrofię mięśniową, od lat poruszający się tylko na wózku, zależny od innych nawet w najprostszych codziennych czynnościach. Poznali się przypadkiem, w sieci. Zaprzyjaźnili i pokochali. I podjęli szaloną decyzję: chcą spędzić razem resztę życia!
Łukasz, urodzony marzyciel, przekonany, że "chcieć to móc" nawet mając ciało odmawiające współpracy, uczy swego optymizmu Gosię. Ona, w pełni sprawna fizycznie, staje się jego przewodniczką i opiekunką w realiach codzienności. Razem zaczęli spełniać swoje marzenia, które "zwykłemu" człowiekowi wydają się po prostu nierealne. Zamieszkali sami w Hiszpanii, zorganizowali projekt "wstań i jedź" - przejechali z konwojem na specjalnym rowerze 2500 km by w dużych miastach Polski opowiadać swoją historię i motywować innych do spełniania marzeń. Mimo barier, ogromnego wysiłku, zmagania się ze swoimi słabościami - są niepokonani!
W książce swoją opowieścią i konkretnymi radami motywują czytelników, by uwierzyli, że wiele w ich życiu zależy od nich samych. Większość z nas ma marzenia, małe i duże, jednak tak niewielu robi pierwszy (i każdy kolejny) krok, by je realizować. Popadamy w marazm, budujemy wokół siebie mury, coraz wyższe i coraz trudniejsze do przekroczenia. Myślimy, że nic dobrego nas już nie czeka, nie warto marzyć, planować, wyjść ze strefy własnego komfortu.  Gosia i Łukasz przekonują, że nie trzeba być idealnym, żeby być szczęśliwym. Nie oszukują, że wszystko stanie się "samo", ale zachęcają do pracy nad sobą, do mierzenia się ze słabościami, kreowania swoich pozytywnych myśli. By iść coraz odważniej i sięgać coraz wyżej:)
Ta na pozór krucha, drobna dziewczyna ma w sobie niesamowitą siłę, by dzień po dniu iść naprzód w tym niezwykłym tandemie. Ten schorowany chłopak, który sam nie może podnieść nawet szklanki z herbatą, ma taką moc w swoich słowach, że jest w stanie kruszyć skały złych myśli w duszach i umysłach innych.
Łukasz odkrył w międzyczasie swoje powołanie, został mówcą motywacyjnym i wygłasza prelekcje dla bardzo zróżnicowanego audytorium.
Książka napisana jest przejrzyście, prostym, obrazowym językiem, przez co ma szanse dotrzeć do każdego czytelnika. Równocześnie wypowiedzi Gosi i Łukasza nie są nachalne, stanowią raczej zbiór własnych doświadczeń, obraz tego, jak oni budowali swoją samoświadomość oraz podpowiedzi, jak można czerpać radość z codzienności i znajdować szczęście w zwyczajnym życiu. Dla każdego, kto jest zainteresowany bliższym kontaktem czy pomocą, pozostają do dyspozycji w internecie.

niedziela, 13 sierpnia 2017

"Prawidła życia" Janusz Korczak

Rok pierwszego wydania: 1930
Ocena: 5/6


Stosunkowo niedawno dziecko zaczęto traktować jak człowieka. Z jego prawami, potrzebami, odrębnością.
Janusz Korczak, wychowawca nietuzinkowy, nowatorski, rewolucyjny jak na swoje czasy, już w 1930 roku pisał o tym, jakie są dzieci, jakie mają potrzeby, jak się czują w świecie dorosłych. O tym, że dziewczynki są inne od chłopców, że nikt nie jest gorszy, że trzeba się wzajemnie szanować.Pisał o domu, o rodzicach, o rodzinie, o szkole, o ulicy, o przyjaźni, o zabawie.
To, o czym psychologowie mówią głośno od niedawna, Korczak wiedział już prawie 100 lat temu! Okazuje się, że tak modne w ostatnich latach trendy, szeroko propagowane na parentingowych blogach, w gazetach dla rodziców, w wypowiedziach gwiazd czy psychologów dziecięcych, były mu znane już tak dawno! Tyle, że wtedy nie było chętnych do ich wdrażania...
Okazuje się, że choć zmieniły się czasy, choć teraz dzieci wychowywane są w komfortowych warunkach, mają wszystko, to ich psychika i podstawowe potrzeby nie zmieniły się! Warto zadać sobie pytanie: czy dzięki temu rozwojowi, jaki przeszedł świat w ostatnich stu latach, dzieci stały się szczęśliwsze?
Bardzo, bardzo polecam książkę wychowawcom, nauczycielom, rodzicom, wszystkim, którzy mają do czynienia z dziećmi. Wprawdzie sam Autor kierował swoje słowa do dzieci, to wg mnie dorośli mogą z nich wynieść bardzo wiele! A Prawidła podane są w sposób bardzo prosty, bez tak popularnego dziś "przegadania", "lania wody", moralizowania i poczucia odkrywania prawd o randze światowej! Konkretnie, jasno i bardzo mądrze.

wtorek, 23 sierpnia 2016

65(345) Księga kodów podświadomości

Autor: Beata Pawlikowska
Wydawnictwo: G+J
Ocena: 2/6

Beata Pawlikowska stała się domorosłą psycholożką. Na podstawie swoich doświadczeń (co wielokrotnie podkreśla) daje recepty innym, jak zmienić swoją podświadomość. Nie tylko recepty. Najpierw stawia diagnozę. Stwierdza, że 99% społeczeństwa ma wbite w podświadomość błędne kody, powodujące, że człowiek czuje się gorszy, słaby, że boi się świata. Co za tym idzie, nie jest szczęśliwy, nie umie się wybić z błędnego koła. Na szczęście pani Pawlikowska wie, jak to zrobić. Najpierw demaskuje podstępną podświadomość, a potem-każdy z kodów po kolei. Co więcej, każdy z tych złych kodów zastępuje dobrym, który ma wprowadzić na drogę wolności i szczęścia. To tylko kwestia czasu i samozaparcia, by wbić sobie w podświadomość dobry przekaz.
Nie umiem jednoznacznie ocenić tej książki. Coś mi krzyczy, że Autorka idzie drogą zbyt prostą, skrótową. Nie pisze nic o przyczynach danych zachowań, myśli, nie zagłębia się w żaden temat. Clou ma być wbijanie sobie jak mantry pewnych sformułowań. Czy to pomaga? Może niektórym tak. Czy jednak nie jest to zamiatanie problemów pod dywan i wmawianie sobie: już mam czysto i ładnie?
Książka napisana jest bardzo prosto. Na końcu Autorka pisze, że pomijanie znaków interpunkcyjnych było jej celowym zabiegiem. Hmmm....Mam wrażenie, jakby książeczka była pisana trochę "na kolanie", na fali popularności, kolejny poradnik-bestseller. W kółko o tym samym.
Nie raz miałam wrażenie, że Pawlikowska myli pojęcia, używa błędnie określenia "podświadomość". Jest to dla mnie dużym zgrzytem w tego typu lekturach.
Na pewno plusem jest spory przekaz pozytywnych myśli w końcowej części książki. Jednak to za mało, żeby polecić ją komuś, kto ma rzeczywiste problemy.

czwartek, 18 sierpnia 2016

63(343) Trudne szczęście we dwoje

Autor: Ewa Klepacka-Gryz
Wydawnictwo: Axel Springer
Ocena: 3/6

Czy szczęście we dwoje łatwo jest osiągnąć? Na pewno nie. To lata kompromisów, prób zrozumienia, zmiany oczekiwań, nastawienia i to obu stron. Ale udaje się. Mimo, że mężczyźni i kobiety pochodzą z "całkiem innych bajek", jak próbuje udowodnić autorka. Wyciąga na światło dzienne mnóstwo różnic. Większość z nich jest bardzo schematycznych. Panie oczekują przysłowiowego kwiatka i zapewnień o miłości, czułych gestów i rozmów. A panowie...no cóż, mają swoje zabawki, pracę, a życie rodzinne jest u nich na dalszym planie. Uważają, że jeśli na wspólne konto wpływa ich pensja, owoc ciężkiej pracy, to jest to wystarczającym dowodem miłości. I tu zaczynają się zgrzyty...
Książka przypomina mi dawno wydaną "Mężczyźni są z Marsa, kobiety są z Wenus", tyle, że bardziej współczesną wersję i przełożoną na polskie realia.
Zgrzytał mi schematyzm, tendencyjność, uogólnienia. Moim zdaniem z lektury mogą skorzystać nastolatki, albo młode kobiety wchodzące w związki. Może mężczyźni też, chociaż miałam wrażenie, że autorka zwraca się raczej do płci pięknej. Starsze osoby, z większym doświadczeniem, pewnie już wiedzą i bez czytania, że podstawą porozumienia w związku jest rozmowa, a nie domysły i przemilczenia, że czasem warto iść na kompromis, a na pewno warto poznać tą drugą osobę, jej oczekiwania, priorytety i charakter.

wtorek, 9 sierpnia 2016

60(340) Domy na piasku. Domy dziecka

Autor: Marek Andrzejewski
Ocena: 4+/6
Wydawnictwo: Media Rodzina

Marek Andrzejewski przez wiele lat był wychowawcą w państwowym domu dziecka. W książce porusza wiele kontrowersyjnych tematów, które dotykały go w trakcie pracy. Dzieli się doświadczeniami z codziennego życia placówki.
Patrząc na dzieci mieszkające w domu dziecka, każdy z nas ma różne odczucia, od lęku, bo to patologia i chuligani,po litość, bo biedne sierotki. Autor obala wiele mitów. Zwraca uwagę, że to przede wszystkim młodzi ludzie, odrzuceni przez najbliższych, samotni, czasem zbuntowani, zagubieni. Ludzie, którzy mimo, że są jeszcze dziećmi, muszą zmierzyć się z sytuacją,jaka przerosłaby niejednego dorosłego. Wyrwani ze swojego środowiska, postawieni w obcym miejscu, które wcale nie zasługuje na miano domu. Bo żadne z tych dzieci nie czuje się tu jak u siebie. Czy ktoś z nas zastanowił się kiedykolwiek, jakie znaczenie ma dla tych dzieci poranna, serdeczna pobódka? Albo wspólne robienie kolacji?
Autor próbuje również rozliczyć nie zawsze dobrze działający system opieki społecznej. Współpraca z rodzinami biologicznymi, traktowanymi jak niewarta uwagi patologia-czy słusznie można z góry założyć, że dziecku wszędzie będzie lepiej niż w rodzinnym domu? Czy rzeczywiście nie lepiej byłoby pomóc tym ludziom wyjść z kryzysu i odbudować podstawową komórkę społeczną?
Także dobór personelu placówek poddany jest analizie i krytyce. Jednak Autor nie potępia zachowań tych osób, dla których opieka nad dziećmi jest po prostu pracą. Są wśród nich i tacy, którzy traktują ją jak powołanie, próbują pomóc mimo ograniczonych możliwości i trudnych warunków.
Dzięki Autorowi poznajemy kilka historii i sytuacji "z życia wziętych". Jednak z szacunku dla bohaterów nigdzie nie pada ich prawdziwe imię czy jakiekolwiek szczegóły mogące pomóc w identyfikacji.
Książka została napisana ponad 10 lat temu. Myślę, że przez ten czas zmieniły się zarówno przepisy dotyczące opieki zastępczej, stosunek społeczeństwa do dzieci z domów dziecka jak i sposób postrzegania rodzin biologicznych tych dzieci. Wzrosła świadomość znaczenia współpracy z rodzicami i konieczności pomocy.
Jako osobie współpracującej z domem dziecka książka uzmysłowiła mi wiele szczegółów dotyczących odczuć czy powodów zachowań ich wychowanków, których nie zawsze byłam świadoma. Uważam ją za ważną pozycję dla osób, które w jakikolwiek sposób zajmują się tym tematem. Tym bardziej, że książka napisana jest bardzo przystępnym językiem, daleka od grania na emocjach, konkretna i spójna.

piątek, 29 lipca 2016

56(336) Planeta dobrych myśli

Autor: Beata Pawlikowska
Wydawnictwo: G+J
Ocena: 4+/6

 Oto, co Autorka pisze o Planecie:
„Planeta dobrych myśli” powstała znienacka. Podczas letnich popołudni, kiedy chwytałam za pióro i rysowałam. A na innych kartkach ołówkiem notowałam to, co samo układało się w akapity i zwrotki. Zaczęłam publikować te myśli na Facebooku. Dwieście lajków. Pięćdziesiąt udostępnień. Tydzień później tysiąc lajków i pięćset udostępnień.
I wszyscy pytali: kiedy to się ukaże jako książka?
Proszę bardzo – oto jest.
"Planeta dobrych myśli".

Wszystko to, w co wierzę i czego jestem pewna. To, co uznaję za 100% prawdę na podstawie wszystkiego, co wiem o życiu i o świecie.
A ponieważ długo szukałam mojej drogi i sposobu, żeby stać się szczęśliwym człowiekiem, naprawdę wierzę w to, co piszę i wiem to z najlepszego źródła – czyli z mojego własnego doświadczenia.
Warto zmieniać swój sposób myślenia na pozytywny.
Warto ćwiczyć pozytywne myślenie.
Warto nauczyć się żyć bez strachu, uwolnić się od przesądów, uprzedzeń i ograniczeń.
Warto być dobrym i uczciwym.
To, co myślę o sobie i o świecie, który mnie otacza, przekłada się na to, jak wygląda moje życie.

Beata Pawlikowska

To rzeczywiście zbiór myśli. Pozytywnych, motywujących. Niektórym pomoże ułożyć sobie w głowie pewne tematy. Innym przypomni to, co już kiedyś zrozumieli. O tym, że warto i można być szczęśliwym. Bez analizowania. Bez konieczności udowadniania swoich racji i stawiania zawsze kropki nad i. Bez walk z wrogami. Bez roztrząsania wciąż na nowo swojej trudnej przeszłości. Bo żyje się tu i teraz. Warto się tego nauczyć, by zacząć cieszyć się życiem.
Forma książki jest nietypowa. To zbiór zapisek, krótszych, dłuższych myśli, opatrzonych rysuneczkami autorstwa pani Pawlikowskiej. Co jakiś czas pojawiają się strony z rysunkiem planety Dobrych Myśli do wypełnienia przez czytelnika:)
Mnie się książeczka podoba. Zaglądam sobie do niej często, czytam kawałek, pomyślę, uśmiechnę się i idę dalej.

środa, 25 maja 2016

38(318) Pewna siebie mama

Autor: Joyce Meyer
Ocena:  5/6
Wydawnictwo:Szaron


Niby to kolejny poradnik, jak wychowywać dzieci. Przypomina oczywiste prawdy: pozwól być dziecku takim, jakie jest, nie zmieniaj go na siłę na podobieństwo siebie czy kogokolwiek innego; nie porównuj itd itp.
A jednak to książka inna niż większość jakie można spotkać na rynku księgarskim. Dlaczego? Autorka jest nauczycielem biblijnym. Z tej racji często nawiązuje do słów Biblii, podaje trafne cytaty. Ale nie jest to bełkot nawiedzonej nawracaczki. To głos doświadczonej kobiety, która przeszła przez większość problemów, jakie ma za sobą większość matek. I która potrafiła zaufać. Uwierzyć, że potrafi być dobrą matką. Będąc sobą, a nie naśladując sąsiadkę czy koleżankę z portalu społecznościowego. Zrozumiała, że ma prawo do zmęczenia, do niewiedzy, do słabości. I do tego samego namawia inne matki. A zwłaszcza do tego, by uwierzyły w siebie, a wtedy staną się pewnymi siebie mamami:) Które wychowają pewne siebie dzieci:) A czyż nie tego chce każda z nas? Autorka odnosi się do emocji, zarówno tych, które kipią każdego dnia, jak i tych głęboko ukrytych w sercu i duszy. Wyjaśnia, skąd się biorą niektóre matczyne zachowania, reakcje, myśli.
Książka jest podzielona na rozdziały, których tytuły w pierwszej chwili nic nie mówią. Trzeba zagłębić się w ich treść, by zrozumieć głęboki sens przekazu. Każdy rozdział kończy się jednozdaniowym podsumowaniem lub cytatem z Biblii.
Dla mnie ta książka stała się ważna. Zajmuje stałe miejsce przy łóżku, często do niej zaglądam, by przeczytać dosłownie jeden rozdział, przypomnieć sobie oczywiste prawdy, a jednak wyczytać coś nowego, spojrzeć na te same sprawy na nowo, w zależności od okoliczności i dnia. A potem myśleć o nich dość długo:)

piątek, 13 maja 2016

34(314) Moje dziecko doprowadza mnie do szału

Autor: Isabelle Filliozat
Ocena:  4/6
Wydawnictwo: Esprit


Chyba każda matka ma w swojej macierzyńskiej karierze takie dni, kiedy najchętniej wyszłaby z domu, trzasnęłaby drzwiami i nie wracała przez tydzień! Chyba każde maleństwo, choć najukochańsze i najsłodsze na świecie doprowadza czasem rodzicieli do szału.
Autorka w krótkich, zwięzłych tekstach wyjaśnia, dlaczego tak się dzieje. Dlaczego dzieci nie słuchają, dlaczego wrzeszczą, dlaczego wbrew zakazom robią swoje, szaleją w najlepsze wtedy, gdy trzeba iść spać itd. Tyle, że sięga nie tylko do psychologii, ale również do biochemii i rozwoju psychofizycznego dziecka. Wyjaśnia, jakie zmiany i reakcje zachodzą w organizmie dziecka, co może powodować takie a nie inne zachowanie. Druga część każdego rozdziału to zbiór porad udzielanych rodzicom w konkretnych, problematycznych sytuacjach.
Mimo, że napis na okładce głosi, jakoby książka dotyczyła dzieci w wieku 6-11 lat, uważam, że może być przydatna także rodzicom młodszych i starszych pociech. Przecież każde dziecko rozwija się w innym tempie, a zachowania, choć charakterystyczne dla danego etapu wzrostu, mogą się pojawić także w innymn czasie.
Tekst napisany jest przejrzyście, w podziale na krótkie rozdziały. Jest konkretnie, nieprzegadanie, przydatnie.
Myślę, że niejednemu rodzicowi pomoże zrozumieć, co dzieje się w głowie i sercu malucha. A stąd już krótka droga do stwierdzenia, że dziecko zachowuje się niegrzecznie nie po to, żeby rodzicowi zrobić na złość...

sobota, 30 kwietnia 2016

30(310) Nie bój się życia

Autor: Katarzyna Miller
Ocena:  3/6
Wydawnictwo: Zwierciadło

Jakiś czas temu wpadł mi w ręce bardzo ciekawy wywiad z panią Miller. Potem zaintrygował mnie podtytuł książki: Jak pokonać swoje lęki i odnaleźć szczęście. I tak zdecydowałam się skusić na zakup. Niestety, liczyłam na dużo więcej treści...
Książka jest zbiorem felietonów, jakie ukazywały się w Zwierciadle. Ponieważ pisma tego już nie czytuję, teksty miałam okazję poznać po raz pierwszy. Jednak są one dość płytkie, trywialne i krótkie. Nie bój się miłości, nie bój się śmierci, starości, własnej matki, porażek czy wyzwań...Oczekiwałam psychologicznej głębi, ciekawych rozważań na każdy z tych tematów, a choćby jakiś wskazówek, jak radzić sobie z lękami. Znalazłam oczywistości w stylu: każdy boi się starości, ale po co, jeśli i tak każdy się starzeje. Lepiej ten fakt zaakceptować. Tyle to ja i bez czytania książki wiedziałam...
Jeśli się bardzo chce, czyta między wierszami i ma jakiś zasób własnej wiedzy na temat lęków, to coś tam można wycisnąć z tych tekstów, ale jak dla mnie-niewiele, dużo za mało.
Ot takie czytadełko, które ma pozytywnie naładować optymistycznymi myślami. Czyta się szybko, miło, ale za chwilę nic w głowie nie zostaje...

poniedziałek, 22 lutego 2016

11(281) Jak dobrze uczyć dzieci. Wychowanie do prawdziwego sukcesu

Autor: M.Levine
Ocena: 4/6
Wydawnictwo: REBIS

Wielu z nas ma w głowie utarty schemat: aby dziecko odniosło w życiu sukces, musi się dobrze uczyć. A dobrze się uczyć to znaczy mieć najlepsze oceny. Jednak życie pokazuje, że ta zależność nie zawsze się sprawdza, a wręcz rzadko...Autorka wskazuje inne aspekty rozwoju dziecka, które zdecydowanie pewniej przyczynią się do przyszłego sukcesu. Namawia rodziców, by przestali gnębić dzieci wyścigiem szczurów już od zerówki i pytać: jaką ocenę dostałeś? A kto miał lepszą? Dajmy dziecku szansę i czas na rozwój osobowości, a przyczynimy się do sukcesu w dorosłym życiu. Przede wszystkim należy dać mu możliwość nauki samodzielności, kreatywności, współpracy w grupie, poznawania siebie.
Książka podzielona jest na części. W jednej z nich Autorka rozpatruje rozwój poszczególnych grup wiekowych. Bo co innego będzie w sobie kształtował 7-latek, gimnazjalista i licealista. Daje też konkretne wskazówki rodzicom, jak w tym procesie mogą każdemu z nich pomóc. W dalszej części Autorka skupia się na poszczególnych umiejętnościach, cechach, wartościach.
Książka napisana jest dość zgrabnie. Nie wniosła wprawdzie nic, o czym bym wcześniej nie wiedziała, jednak wiele rzeczy mi przypomniała i utwierdziła w tym, że warto walczyć z wpajanymi nam często od dzieciństwa schematami i stereotypami.

piątek, 15 stycznia 2016

03 (273) Zapomniane dziecko

Autor: Cathy Glass
Ocena: 5/6
Wydawnictwo: Muza S.A.

Kolejna rewelacyjna książka pani Glass (to pseudonim), która od 25 lat jest rodziną zastępczą (takiej formie, jaką opisuje, u nas odpowiada chyba określenie RZ pełniącej funkcję pogotowia). Tym razem pod jej dach trafia 8-letnia Aimee, skrajnie zaniedbana, niegrzeczna i agresywna. Każdy, kto zapoznaje się z dokumentacją dziewczynki stwierdza, że powinna być odebrana matce zaraz po urodzeniu. Tym bardziej, że każde z jej przyrodniego rodzeństwa trafiało do adopcji lub rodzin zastępczych. Susan, uzależniona od narkotyków, mieszkająca w norze, bo nie da się tego nazwać mieszkaniem, w pełni zależna od dealerów, nigdy nie umiała zająć się swoimi dziećmi. Zarówno Cathy, jak i inni pracownicy opieki społecznej są zadziwieni, jak udało się Aimee "wypaść z systemu", dlaczego tyle lat była zapomniana mimo rażących zaniedbań i krzywd, jakie doznawała? Sprawa okazała się tym bardziej tajemnicza, gdy Susan przyznała, że prosiła opiekę społeczną, by zabrali mała zaraz po urodzeniu, a urzędnicy zamiast wykonać to zadanie, proponowali tylko różne formy pomocy...Przez wszystkie lata, które Aimee mieszkała z matką była ofiarą przemocy, zarówno psychicznej, jak i fizycznej. To tłumaczy stan jej psychiki i trudne zachowanie, gdy zjawiła się u Cathy. Jednak nowa opiekunka jak zwykle mozolnie starała się dotrzeć do dziecka i choć trochę uporządkować jego świat. Udało się. Co więcej, Aimee trafiła do spokrewnionej rodziny adopcyjnej, gdzie zaczęła nowe życie:)
Jak wszystkie opowieści pani Glass, tak i ta jest przerażająca, smutna, zapadająca w głowę, serce i duszę. Nie można zapomnieć o Aimee długo po tym, jak przewróci się ostatnią kartkę.
Tym razem Autorka skupiła się głównie na pokazaniu współpracy z opieką społeczną. Wytyka systemowi wiele wad i zaniedbań, podkreśla opieszałość, ignorancję, brak chęci do współpracy, wynikające najczęściej z biurokracji. Smutek ogarnia na myśl, że polski system opieki społecznej działa bardzo podobnie, czyli nie najlepiej:(
Napisana jest dobrze. Może czasem opisywane są bardzo duże szczegóły, każdy krok, a dla odmiany niektóre sytuacje wg mnie są potraktowane zbyt ogólnikowo czy wręcz pominięte. A ciekawa bym była, jak pewne nieporuszone sprawy wyglądały.
Nie jest to książka ani łatwa, ani przyjemna. We mnie poruszyła całe pokłady empatii. Jednak warto czasem po takie sięgnąć, by przypomnieć sobie, że świat ma i ciemne strony...

wtorek, 28 kwietnia 2015

26(226) Bóg nigdy nie mruga

Autor: Regina Brett
Ocena: 5/6
Ilość stron: 320
Źródło: szafa z książkami

50 lekcji na trudniejsze chwile w życiu-tak brzmi podtytuł. Książka to zbiór felietonów, publikowanych wcześniej w różnych czasopismach. Autorka opiera się w nich na doświadczeniach z własnego, niełatwego życia oraz na historiach znanych jej osób. Nawiązuje do różnych filozofii, do Biblii i religii. Każda z opowieści to czyjś dramat, jednak z każdego bagna da się wyjść, jeśli ktoś poda pomocną dłoń. Pełne optymizmu podejście Autorki ma nas utwierdzić w tym, że życie jest naprawdę dobre, mimo wszystkich kłód, jakie spadają nam pod nogi.
Nie jest to poradnik, co robić, by być szczęśliwym. To zbiór drogowskazów, obrazków.Można otworzyć na dowolnym rozdziale w trudnym momencie i znaleźć nie tyle  pocieszenie, co proste stwierdzenie: jeśli nie dasz rady zrobić tego w całości, jeśli przyszłość cię przeraża, jeśli nie wiesz, co robić, to może dasz radę zrobić chociaż jeden mały kroczek? Nawet wtedy, gdy lęk tak cię paraliżuje. Dasz radę! Mapa jest na tyle czytelna, że każdy może ją odnieść do własnego życia, w całości lub tylko w kawałku. Autorka nie gwarantuje, że wszystkie problemy same się rozwiążą, bardziej zachęca do pracy nad sobą, zmiany podejścia do świata i spojrzenia na życie oczami pełnymi wdzięczności, a nie pretensji o wszystko. Zwykłe zastąpienie "muszę" słowem "mogę" ma wielką moc!
Książka napisana jest bardzo prostym językiem, wg mnie takim typowo amerykańskim;) Rozdziały są krótkie, przekaz jest jasny. Daje to doskonałą okazję do przemyśleń, bez konieczności brnięcia przez długie wywody pseudofilozoficzne. Radzę czytać z ołówkiem pod ręką, mnie bardzo się przydawał do podkreślania co trafniejszych w tym momencie sentencji:)
Dziękuję Lucynko za piękny prezent:)