czwartek, 24 czerwca 2021

"Dojdę tam-warto" John Donovan

 Rok pierwszego wydania: 1969

Ocena: 4/6



Nastoletni Dawid jest wychowywany przez babcię. Jego mama, alkoholiczka, po rozwodzie nie bardzo jest w stanie zająć się kilkulatkiem. Ojciec założył nową rodzinę. Na wysokości zadania stanęła babcia, która swoją starość spędziła na samotnej opiece nad chłopcem. Ich nieduży świat był już całkiem nieźle poukładany, kiedy atak serca odebrał dziecku opiekunkę w ciągu jednej nocy... Po pogrzebie w domu teraz już Dawida zbiera się cała bliższa i dalsza rodzina, by ustalić, kto przejmie dziecko i jego nieodłącznym, ukochanego jamnika Freda. Ostatecznie matka (z którą kontakt Dawid miał znikomy) deklaruje się, że zajmie się synem. Wiąże się to z przeprowadzką chłopca do dalekiego Nowego Jorku, z domu do malutkiego mieszkania w starej kamienicy. 

Życie Dawida sypie się w gruzy. Ma problemy by odnaleźć się w wielkim mieście. Samotny, zdany na opiekę niezrównoważonej matki alkoholiczki, zagubiony. Wreszcie poznaje rówieśnika, z którym zaczyna go łączyć przyjaźń, a nawet coś więcej. Wspólnie stawiają czoła niełatwym wyzwaniom dorastania. Chłopiec musi się też zmierzyć z kolejnym dramatem, jakim jest śmierć ukochanego psa. 

To subtelna opowieść o dojrzewaniu głównego bohatera, poszukiwaniu własnej tożsamości, konfrontacji z własnymi rodzicami i przeszłością. 

Książka napisana jest bardzo rzeczowo, prostym, konkretnym językiem, jakim posługuje się nastolatek. Jednak bije z niej ogromny smutek, a samotność i zagubienie Dawida są wręcz namacalne. Na pewno niejeden czytelnik może się utożsamiać z głównym bohaterem. Niestety. Jest w tej opowieści jednak jakaś nadzieja na to, że Dawid, świadomy błędów swoich rodziców, bogaty o własne doświadczenia, będzie umiał w dorosłym życiu odnaleźć swoją drogę.


środa, 23 czerwca 2021

"Tu jest teraz twój dom" Marta Wroniszewska

 Rok pierwszego wydania: 2021

Ocena: 4,5/6



Adopcja, rodzina zastępcza. Lek na pustkę w sercach bezpłodnych par, na samotność i lęk porzuconych dzieci. Długie dojrzewanie do decyzji. Oczekiwanie i wreszcie odnalezienie się rodziców i dzieci, tych, które narodziły się w sercach nowych mam i tatusiów. A potem-żyli razem długo i szczęśliwie. 

Czy rzeczywiście? Życie nie jest bajką....

Autorka opisuje kilkanaście historii, którym do bajki daleko. Rodziny, którym się nie udało. I takie, które walczyły do końca. O lepszą przyszłość. O marzenia.

Poznamy tu rodziców adopcyjnych i zastępczych, do których trafiły dzieci bardzo poturbowane przez los (a raczej-przez dorosłych), pozbawionych profesjonalnego wsparcia instytucji do tego powołanych, zostawionych samym sobie. Rodziców próbujących mimo wszystko stworzyć nowy, lepszy świat dziecku, które jednak pokochali. Poznamy ludzi, których życie postawiło w sytuacji nie dającej zbyt wielkiego wyboru. Zobaczymy miłość, która rodziła się bardzo powoli i w wielkich bólach. Poznamy też dorosłe osoby, których życie odmieniło się, gdyż kiedyś trafili na anioły w ludzkiej skórze. Na osoby, potrafiące otworzyć swój dom i serce na obce, skrzywdzone dziecko. Poznamy matki, którym odebrano dzieci, kobiety pogardzane, wytykane palcami, ale przecież też mające swoje uczucia i nie raz takie kłody pod nogami, że przejść nad nimi jest w danej chwili niemożliwością...

Ta książka boli. Każdą stroną, każdą historią wbija się w serce niczym sztylet.

Przecież mówią, że adopcja to coś pięknego. To szlachetny gest dania nowego życia odrzuconemu, skrzywdzonemu dziecku. Tak, to prawda. Ale to piękno okupione jest tysiącami godzin heroicznej walki o spokój, uczucie małego człowieka, który już nie ufa dorosłym, nie wie, co to znaczy kochać. Ta wspólna droga zaczyna się od wielkiego nieszczęścia. Od traumy. By dojść nią do czegoś dobrego, trzeba zburzyć twarde mury, wyrwać kolce z serc i dusz, wysłuchać krzyków, przyjąć ciosy. Jest nadzieja, że kiedyś będzie dobrze...Ale nie zawsze tak się to kończy.

Uważam, że powinna to być lektura obowiązkowa na kursach dla kandydatów na rodziców zastępczych i adopcyjnych. Kto ujrzy taką twarz przysposobienia i nie ucieknie, ma szanse na coś pięknego. A przynajmniej pozbędzie się złudzeń, że pewnego dnia za górami i lasami (a może gdzieś całkiem blisko) pozna błękitnooką blondyneczkę o słodkim uśmiechu aniołka (lub ciemnowłosego łobuziaka z szelmowskimi iskierkami w oczach) i potem będą już żyli razem długo i szczęśliwie...

wtorek, 22 czerwca 2021

"Pat ze Srebrnego Gaju" L.M. Montgomery

Rok pierwszego wydania: 1933

Ocena: 3,5/6



Chyba bez przesady mogę powiedzieć, że L.M. Montgomery uwielbiam od dzieciństwa. Ale, co zastanawiające, w całym swoim czytelniczym życiu wielokrotnie sięgałam jedynie po serię o Ani. Kolejne bohaterki poznawałam  już jako całkiem dorosła osoba. Tym razem skusiłam się na facebookową akcję wspólnego czytania "Pat ze Srebrnego Gaju". I...pewnie wyjdę na totalną malkontentkę blogową ostatniego kwartału ;) ale znów doszłam do wniosku, że to jednak "nie to" ;)

Tym razem towarzyszyła mi nieustannie myśl: to jednak nie Ania ;) Ale przecież powinno być to jasne i oczywiste, że Pat nie może być Anią ;) 

Pat, w przeciwieństwie do większości bohaterek L.M.Montgomery nie jest sierotą, nie jest dzieckiem porzuconym, ba, przeciwnie, wychowuje się w ciepłym domu, kochającej i wspaniałej rodzinie. Stwierdza wręcz, że niczego i nikogo na świecie nie kocha tak, jak Srebrnego Gaju i jego mieszkańców i nigdy go nie opuści ani nie wyjdzie za mąż! Jak łatwo się domyśleć, w pewnym wieku zmieniła zdanie ;)  Pat nie lubi żadnych zmian. Tyczy się to zarówno ślubu i wyprowadzki ukochanej ciotki, jak i ścięcia starego drzewa.

Pat poznajemy jako kilkuletnią dziewczynkę. Z każdym rozdziałem czas nieubłaganie pędzi do przodu i bohaterce przybywa lat. Jej życie płynie spokojnie, między kuchnią pełną zapachów, jadalnią i ukochanymi zakątkami w pobliskich lasach i sadach. Najbarwniejszą postacią powieści jest niewątpliwie Judysia, stara służąca, która przybyła do Kanady z dalekiej Irlandii wiele lat wcześniej i towarzyszyła kolejnym pokoleniom Gardinerów. To ona jest skarbnicą niesamowitych opowieści o wróżkach, duchach, ale też wszelkich plotek dotyczących sąsiadów i członków bliższej i dalszej rodziny na przestrzeni kilkudziesięciu lat ;)

Czego mi zabrakło w opowieści o Pat i Srebrnym Gaju? Na pewno niesamowitej wyobraźni Ani i jej gadulstwa ;) , pięknych opisów przyrody (ach, te zmierzchy na Zielonym Wzgórzu...), a nawet przygód. Tu historia pozbawiona jest jakiś spektakularnych wydarzeń, a nawet jeśli coś wyjątkowego ma miejsce (jak np. wesele cioci Azalii czy odwiedziny matki Szkraba), opisane jest bardzo powierzchownie, pozbawione emocji. Niewiele też wiemy o życiu codziennym rodziny Pat, jej rodzice czy rodzeństwo pojawiają się tylko epizodycznie, na chwilkę, gdzieś w tle. O ile Zielone Wzgórze od zawsze ;) trwa wyraźnie w mojej wyobraźni, o tyle trudno mi stworzyć obrazy dotyczące codzienności Srebrnego Gaju.

Książka o Pat wydaje mi się najbardziej dziecinna ze wszystkich znanych mi autorstwa L.M.Montgomery. Jednak mimo wszystkich zarzutów, miło było spędzić kilka wieczorów w Srebrnym Gaju.

wtorek, 15 czerwca 2021

"Dzikuska: Historia miłości" Irena Zarzycka

 Rok pierwszego wydania: 1928

Ocena: 3,5/6



Książka jakiś czas temu trafiła trochę przypadkiem do mojego domu, z bazarku wspierającego rehabilitację niepełnosprawnej dziewczynki. Nic nie wiedziałam ani o jej autorce, ani o samej książce. Po prostu została taka sama, samotna, nikt jej nie chciał, więc za kilka złotych przygarnęłam ją ;) A teraz przypomniałam sobie o niej, kiedy zapragnęłam sięgnąć po coś lekkiego z klasyki. 

Tytułowa Dzikuska to Ika, szesnastoletnia córka pana Kruszyńskiego, właściciela niedużego folwarku Kruszelnicy, a zarazem zarządcy majątku barona Ziemskiego. Matka jej zmarła, gdy ta była jeszcze malutkim dzieckiem. Od tego momentu dziewczynka była zostawiona sama sobie, zdana na opiekę prostych chłopów pracujących w folwarku. Załamany śmiercią żony Kruszyński jakby całkiem zapomniał o córce. Starsi bracia Iki zajęci byli swoim życiem. I tak wyrosła Dzikuska, potargana, bosa, ubrana w byle jakie ubrania, łażąca po drzewach i nieprzebierająca w słowach. Na pewno daleko jej do eleganckich, odpowiednio wychowanych i wykształconych panienek z dobrych domów. Niedługo przed szesnastymi urodzinami Iki ojciec postanawia zainwestować w nauczyciela dla niej. Kolejnego. Liczy, że tym razem młody student poskromi nieokrzesaną panienkę, co nie udało się wielu jego poprzednikom. 

Jak łatwo się domyśleć, na wieś przybywa ideał ;) Kulturalny, wykształcony, sympatyczny, ciepły, cierpliwy i do tego bardzo przystojny;) Dość szybko udaje mu się nawiązać kontakt z dziewczyną i stopniowo doprowadzić do tego, że przynajmniej nie przynosi już wstydu rodzinie. Z czasem Ika zaprzyjaźnia się z młodą baronówną, a swoją egzotyczną urodą i bardzo naturalnym zachowaniem rozpala serca okolicznych młodzieńców. Jednak to uczucie, które budzi się między nią i belfrem staje się tym najsilniejszym, jedynym i odmieniającym życie kilku osób.

Oprócz wątku miłosnego, z powieści wyłania się obraz ówczesnego życia ziemiaństwa. Na takich ludzi, jak młodzi baronostwo czy inni sąsiedzi Kruszyńskich, dziś mówimy: bananowa młodzież. Ich głównie zajęcia to "bywanie", balowanie, romansowanie i inne tego typu atrakcje. Jako dziedzice sporych majątków, nie kwapili się ani do nauki, ani do jakiejkolwiek pracy. Spędzali życie na przyjemnościach. Mieli też na to przyzwolenie rodziców, o czym świadczy choćby rozmowa Iki z baronem i jego synem:

"(...)- Ale dlaczego pan Janusz nie pomaga swemu tatusiowi...zawsze razem prędzejby się skończyło robotę.

Janusz w tej chwili miał niezbyt mądrą minę, ale usiłował się wytłumaczyć:

- Ja jestem z zawodu prawnik...

- Ty jesteś z zawodu próżniak synku...ale to głupstwo. Majątek ci zostawię, możesz próżnować, choć wcale nie szkodziłoby, gdybyś cośniecoś robił." (str 95)

Ta krótka powieść jest mocno ckliwa, przewidywalna, pełna humoru i bardzo przyjemna w odbiorze. Przypominała mi trochę "Pannę z mokrą głową" Makuszyńskiego, a tematyką ziemiańską może "Nad Niemnem" i inne tego typu wielkie powieści pozytywistyczne.  Atutem jest fakt, że w ręku trzymam dokładny przedruk z 1928 roku (wydany w 1990), z zachowaniem ortografii i stylu z początku XX wieku. 

środa, 9 czerwca 2021

"Kochając syna" Lisa Genova

 Rok pierwszego wydania: 2012

Ocena: 3/6



Od jakiegoś czasu mam swego rodzaju kryzys czytelniczy. Być może w przebodźcowanym umyśle zabrakło miejsca na literackie historie? A może wzrosły moje oczekiwania? Po cokolwiek sięgam w ciągu kilku ostatnich tygodni, nie zaspokaja moich oczekiwań, szybko nuży, albo okazuje się tak płytkie językowo i stylistycznie, że zwyczajnie szkoda mi czasu spędzonego nad taką lekturą.

Powieść "Kochając syna" od dawna "leżakowała" w moim czytniku. Wreszcie postanowiłam się z nią zmierzyć. Nie oczekiwałam wyrafinowanej uczty literackiej, jednak temat autyzmu bardzo mnie ciekawi, co popchnęło mnie w kierunku tego tytułu.

I nastąpiło kolejne wielkie rozczarowanie :(

Opowieść osnuta jest wokół dwóch bohaterek. Beth-jak przykładna amerykańska żona i matka, rezygnuje z pracy, marzeń i pasji by wychowywać trzy córeczki. Jej świat jest poukładany i przewidywalny do dnia, w którym dostaje kartkę pocztową od kochanki męża.

Olivia-matka autystycznego chłopca, nie potrafiąca wrócić do świata po jego śmierci. Na dodatek, gdy zaburzenia dziecka stały się coraz bardziej widoczne i determinujące życie rodziny, Olivia powoli oddala się od męża. Doprowadza to do ich rozstania. 

Obie kobiety zamieszkują w maleńkiej miejscowości na wyspie i jak można się było spodziewać, ich drogi w końcu się przetną, choć i tak stało się to dopiero około połowy książki...

Autorka skupia się zdecydowanie na problemach małżeńskich obu bohaterek, na ich dojrzewaniu do odkrycia własnych potrzeb, marzeń. A gdzie autyzm, o którym miała być ta powieść? No właśnie - znalazł się gdzieś na marginesie. Do tego wpleciony w sposób bardzo wg mnie kiczowaty. Beth postanawia pisać książkę. Gdy szuka do niej tematu, słyszy nagle w głowie myśli małego chłopca, którego widziała raz, przez chwilę, na plaży, kilka lat wcześniej...Autystycznego chłopca, który, jak łatwo się domyśleć, był zmarłym synem Olivii...Synem, z którym kobieta nie mogła nawiązać kontaktu przez całe ich wspólne życie...Synem, który zamknięty w swoim świecie, nie potrafił okazać mamie żadnych uczuć.

Powieść okazała się bardzo płytka, prosta, typowo amerykańska. Zupełnie nie zaspokoiła moich oczekiwań...

Cóż...trzeba szukać nadal, z sercem pełnym nadziei, że jednak trafię znów na jakąś perełkę, która przykuje moją uwagę na dłużej.

wtorek, 8 czerwca 2021

"Dwanaście prac Herkulesa" Agatha Christie

 Rok pierwszego wydania: 1947

Ocena: 3,5/6


Agata Christie-Królowa Kryminału. Nazwisko znane mi od dzieciństwa. Ale muszę przyznać - czytałam chyba tylko jedną jej książkę i to tak dawno, że zupełnie jej nie pamiętam! Tym razem skorzystałam z okazji, ponieważ "Dwanaście prac Herkulesa" okazało się lekturą szkolną mojego dziecka. Pokusiłam się więc i przeczytałam ją razem z nim.

Tym razem Christie nie napisała powieści, lecz zbiór opowiadań. Znany detektyw Herkules Poirot ma zamiar przejść na zasłużoną emeryturę. Jednak zanim to nastąpi, postanawia, zainspirowany dyskusją z przyjacielem na temat swojego imienia, wziąć jeszcze 12 zleceń, wykonać 12 prac niczym mityczny Herkules. Jak można się spodziewać, każde z opowiadań dotyczy jednej z rozwiązywanych przez detektywa zagadek.

Zaczyna się od sprawy bardzo błahej: pewnej damie ginie piesek, a raczej-jest porwany i żądano za niego okupu. Mąż właścicielki czworonoga nalega, żeby wytropić porywacza. Na szczęście kolejne sprawy dotyczą ciekawszych i poważniejszych zbrodni: kradzieży, a nawet morderstw.

Po wszystkich zachwytach, jakie od zawsze słyszałam z ust miłośników prozy Christie, poczułam się rozczarowana opowiadaniami. Nie porwały mnie. Opis intryg i zmierzania ku rozwiązaniu nie raz wydawał mi się zagmatwany, obco brzmiące nazwiska wielu pojawiających się jednocześnie postaci sprawiały, że czułam się nieco zagubiona. Jako lektura szkolna książka też nie spełniła swojej roli. Młody czytelnik nie dał się oczarować Królowej Kryminału. 

Może kiedyś dam jej jeszcze jedną szansę. Tym razem sięgnę na pewno po jedną z głośnych powieści.