wtorek, 27 września 2016

73(353) Wyspa na prerii

Autor: Wojciech Cejrowski
Wydawnictwo:
Ocena: 4+/5


Ponad 20 lat temu Cejrowski jako student podróżował po Ameryce i imał się różnych zajęć, by zarobić na podstawowe potrzeby. W tym celu trafił na wielkie ranczo w Arizonie, blisko granicy z Meksykiem. Na bezkresnym gospodarstwie stał gdzieś tam na uboczu malutki domek, który bardzo mu się spodobał. I tak stał się właścicielem niewielkiej nieruchomości gdzieś na końcu świata. Najpierw ją dostał, potem wygrał, a w końcu kupił. Także stał się właścicielem trzykrotnie;) Po dwudziestu latach Cejrowski jedzie do swej posiadłości, by spędzić tam ponad rok. Wokoło bezkresna preria, kurz, pył, rdza. Najbliższy sąsiad kilkanaście kilometrów dalej. Gdy przychodzi wichura, lub co gorsza, tornado, wyłączają prąd, na kilka dni, czy na tydzień. Wtedy nie ma żadnego kontaktu ze światem. I w takim to miejscu Autor czuje się szczęśliwy. Delektuje się ciszą, spokojem, poznaje stopniowo mieszkańców okolicznego miasteczka, zwyczaje tubylców. Spędza czas głównie na nicnierobieniu. Okazuje się, że choć na początku to trudne, to jednak możliwe!
 
Mimo, że za Cejrowskim zdecydowanie nie przepadam, drażni mnie jego głos i sposób mówienia, to książkę  czytało mi się bardzo sympatycznie! Przepełniona humorem, opisuje codzienne życie w, jak się okazuje, bardzo egzotycznym zakątku Ziemi. Jest zdecydowanie pochwałą życia w stylu slow, wręcz baaardzo slow! Momentami nie chce się wierzyć, że gdzieś tam w Stanach ludzie żyją w takim tempie, takimi problemami! Ale i trochę tęskno, w codziennym wirze spraw, tempie życia wielkiego miasta, w otoczeniu tłumów ludzi -  za taką pustką, ciszą, za niebieskim krzesłem na porczu, z którego można oglądać wschody słońca, i zachody, i słuchać szumu traw-bez patrzenia na zegarek....
 Jedyne, czego mi brakowało, to zdjęcia! Jest ich bardzo mało, czuję wielki niedosyt!

czwartek, 22 września 2016

72(352) Polska odwraca oczy

Autor: Justyna Kopińska
Wydawnictwo: Świat Książki
Ocena: 5/6


Znana i nagradzana dziennikarka stworzyła zbiór reportaży na trudne, szokujące, zapierające dech tematy. Dotarła tam, gdzie nikt wcześniej nie dotarł, odkrywała prawdę, której nikt nie chciał widzieć. Zaczęła mówić głośno o sprawach, o których nikt nie chciał słuchać. Miłość do wielokrotnego mordercy-jak jej bronić? Dorastający, utalentowany muzycznie chłopak, który od urodzenia był traktowany jak upośledzony, a okazało się, że tylko źle słyszy...Dzieci maltretowane przez zakonnice. Znęcanie się nad pacjentami szpitala psychiatrycznego...To tylko niektóre z tematów, których nie boi się poruszać Autorka.
Jestem pełna podziwu dla jej determinacji. Dla siły, by być z tymi ludźmi, słuchać ich opowieści i zwierzeń.
Justyna Kopińska pisze w stylu reporterskim, zwięźle, cytuje wypowiedzi, nie ocenia. Przedstawia fakty, ich ocenę pozostawiając czytelnikowi. 
Bardzo trudna książka. Dla ludzi o stalowych nerwach.

środa, 21 września 2016

71(351) Pocałunek Fauna

Autor: Iwona Banach
Wydawnictwo:
Ocena: 4+/6

Dawno nie czytałam takiej książki. Innej niż wszystkie. Napisanej rzadko spotykanym stylem. Pełnej tajemnic, które z każdą kolejną stroną odkrywają się malutkimi kawałeczkami. Tak pełnej emocji, niezabliźnionych ran, wyrzutów sumienia.
Wandę, narratorkę opowieści, poznajemy w momencie, gdy leci z Kanady do Polski, do rodzinnego Bolesławca. To podróż wspomnień, po dwudziestu latach nieobecności w ojczyźnie. Co ją sprowokowało? Tajemniczy list, z tajemniczym wierszykiem. Stopniowo dowiadujemy się wielu informacji z przeszłości kobiety. Głównie dotyczą one grupy przyjaciół, z którymi spędzała mnóstwo czasu jako nastolatka. Jakaś tajemnicza tragedia spowodowała, że stali się sobie zupełnie obcy. Każde z nich chciało zapomnieć o tamtych wydarzeniach. Jednak się nie udało...Czy powrót do miasteczka, stanięcie po raz kolejny w tamtych miejscach, pozwoli poukładać fragmenty układanki, ukoić wreszcie duszę i zacząć żyć na nowo?
A wszystkiemu winien posążek Fauna. Znaleziony na cmentarzu. Rozbity przez młodych ludzi na kawałki, by każdy z nich mógł posiadać fragment niezwykłego skarbu. A przecież wiadomo, że Faun rzuca klątwę, przynosi nieszczęście...To od niego wszystko się zaczęło, traumatyczne wydarzenia, które na zawsze przerwały beztroską młodość, położyły się cieniem na reszcie życia, przekreśliły plany o szczęśliwej rodzinie, dzieciach, domku i samochodzie...
W główny nurt opowieści wplecione są wątki dotyczące historii dawnych mieszkańców Bolesławca i okolic. Poznajemy tragiczne losy niemieckich rodzin, które musiały uciekać przed rosyjskim frontem w czasie wojny. Z tych przymusowych, szybkich eksmisji narodziły się legendy o ukrytych skarbach. To właśnie żądza znalezienia skarbu, zaślepienie chęcią wzbogacenia się, które owładnęło jednym z przyjaciół Wandy, doprowadziło w końcu do tragedii...
Powieść, niezbyt długa, napisana jest bardzo specyficznie. Mnóstwo w niej pytań, krótkich zdań, równoważników, pojedynczych wyrazów. Język prosty, bez zbytecznych ozdobników, bez mocnych słów, a jednak tak dobrze oddający emocje. Rozdziały podzielone są na krótkie fragmenty. W każdym rozdziale teraźniejszość miesza się z przeszłością, historia ze wspomnieniami.
Książka bardzo wciąga, stopniowe odkrywanie kawałeczków układanki nie pozwala się oderwać od lektury.
Jedyny mój zarzut to taki, że od pewnego momentu zbyt wiele jest powtórzeń. Pewnie ma to na celu uwypuklenie emocji, jakie budzą się w bohaterce pod wpływem wspomnień. To właśnie te najbardziej traumatyczne obrazy wracają wciąż i wciąż. W tej samej dokładnie postaci, w tych samych słowach.
Nie jest to powieść lekka i przyjemna, ale na pewno warta przeczytania.

wtorek, 20 września 2016

70(350) Po drugiej stronie ściany

Autor: Paweł Mossakowski
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka.
Ocena: 3/6

Henryk i Justyna, wieloletni małżonkowie 50+, rodzice dorosłej już córki, mieszkają w podwarszawskiej malutkiej miejscowości w połowie bliźniaka. Lubią swój dom i ciszę, do której wracają po długim dniu pracy w stolicy. On jest wykładowcą akademickim, ona psycholożką pracującą z dziećmi. Pewnego dnia okazuje się, że sąsiedzi, z którymi Henryk i Justyna w sumie nie utrzymywali zbyt bliskich kontaktów, wyprowadzają się. Swoją połowę domu sprzedali ludziom, którzy już na pierwszy rzut oka i pierwsze usłyszane wiadomości ;) nie wzbudzają sympatii. Okazuje się, że nowi sąsiedzi zza ściany są bardzo prości, żeby nie powiedzieć-prostaccy, a do tego mają problemy z alkoholem...Ona-sprzątaczka w szkole, on wieczny bezrobotny, kombinujący, jak by tu wyłudzić rentę. Trzydziestolatkowie, z kilkuletnim synkiem, zaczynają skutecznie burzyć spokój zarówno w domu jak i życiu Henryka i Justyny.
Książka mnie nie zachwyciła. Temat dość "życiowy", ciekawy i każący się zastanowić: co ja bym zrobiła na ich miejscu. Jednak styl pisania Autora, wg mnie typowo "męski";) średnio się sprawdził w tego typu powieści. Ani to czytadło, ani poważna lektura, problemy podobne jeden do drugiego przewijają się od pierwszej do ostatniej strony. To, co na początku budzi emocje, po kilku powtórzeniach zaczyna nudzić. Jednym słowem: całkiem średnio.

piątek, 16 września 2016

69(349) Wszystko w porządku: układamy sobie życie

Autor: Szymon Hołownia, Marcin Prokop
Wydawnictwo: Znak
Ocena: 3/6

Jak określają pomysł na książkę Autorzy, miała to być próba zrobienia porządków. W swoich notatkach, karteczkach, pamięci, przemyśleniach. A ponieważ porządki skojarzyły im się z domem, podzielili wszystko wg pomieszczeń: kuchnia, salon, przedpokój itd. Niektóre przyporządkowania mają wg mnie rzeczywiście sens (jak wypowiadanie się w "kuchni" na temat kulinarno-smakowych wspomnień z dzieciństwa), inne dużo mniej.Jest to rzeczywiście zbiór najróżniejszych myśli, wspomnień, skojarzeń, chwilami poważnych, częściej humorystycznych i lekkich.
Trochę mnie zaskoczyło, czemu jedna książka akurat tych dwóch, tak różniących się pod każdym względem panów? Ich poglądy są tak inne, że całość wygląda tak, jakby ktoś pociął na kawałki dwie różne książki i przetasował kartki. Między wypowiedziami obu panów nie ma z reguły żadnych powiązań. Brakowało mi choćby wspólnego tematu, by po nim nastąpiła konfrontacja poglądów. Dobrze chociaż, że każdy z panów pisze na innego koloru kartkach, przynajmniej wiedziałam, co kto. Bo inaczej tylko po poglądach trzeba by identyfikować;)
Być może miłośnicy pana Hołowni lub pana Prokopa będą mieli frajdę z takiej pozycji. Dla mnie to chaotyczny zlepek banalnych, płytkich tekstów. Ot, do przejrzenia przy śniadaniu.

czwartek, 15 września 2016

68(348) W górę rzeki

Autor: Barbara Kosmowska
Wydawnictwo:
Ocena: 5/6


Główna bohaterka, Lena, mimo mocno średniego wieku, nie umie się pogodzić ze swoim życiem. Ze śmiercią męża, mimo, że poprzedziła ją długa choroba i że upłynęło od niej już kilka lat; z odejściem z domu dorosłej córki; z niefrasobliwością przyjaciółek; z odchodzeniem pacjentów...
Łucja to jeszcze tak naprawdę dziecko, chowane wcześniej pod rodzicielskim kloszem, karmione górnolotnymi ideami i przyzwyczajane do luksusu. Jest już prawie psycholożką, pełną wiary w to, że zbawi świat. Na razie "zbawia" jednego osobnika. Jako wolontariuszka trafiła na dogorywającego ćpuna, którego postanowiła wrócić do życia, obdarzyć uczuciem i do którego wreszcie się wprowadza do lokalu przypominającego melinę. Czy można się więc dziwić, że Lena ma do córki żal, że ta zrezygnowała z poukładanego, dobrze rokującego na przyszłość życia na rzecz minimalizmu, grzebania w śmietnikach i spania z człowiekiem z marginesu??? A jednak Łucja ma prawo by iść własną drogą i być szczęśliwa. Dokąd ją ta droga doprowadzi?
Kosmowska stworzyła wachlarz ciekawych, różnorodnych i bardzo prawdziwych postaci. Opisuje życie bez słodzenia, wręcz dorzuca do opowieści sporą ilość dziegciu, głównym tematem czyniąc skomplikowane relacje międzyludzkie.
Powieściową rzeczywistość obserwujemy z punktu widzenia Leny, Łucji, jak i Maćka-jej partnera-ćpuna.
Nie jest to lektura łatwa, miła i lekka. Ale na pewno warta przeczytania. Bo i takie życie, jak to przedstawione przez Kosmowską, istnieje zaraz za rogiem...

środa, 14 września 2016

67(347) Rzeka ludzi osobnych

Autor: Katarzyna Enerlich
Wydawnictwo: IMG
Ocena: 5+/6


Staroobrzędowcy (starowiercy) to temat w naszym kraju bardzo mało znany. Dla mnie, przyznaję, również taki był. Do czasu, gdy sięgnęłam po najnowszą powieść pani Enerlich.
Pierwsi staroobrzędowcy trafiają na Mazury, do Puszczy Piskiej, w 1830 roku. Własnymi siłami budują pierwsze osady, drogi, uprawiają ziemię, polują. Są samowystarczalni. Wreszcie powstaje klasztor w Wojnowie, początkowo męski, potem przekształcony na żeński.
Jednym z pierwszych osadników był Fiodor Malewan. To historie właśnie jego rodu, kolejnych pokoleń silnych, samodzielnych kobiet, poznajemy w książce pani Enerlich. Każda z nich miała nieślubne dziecko, córkę, każda sama borykała się z problemami codzienności. Po drodze były dwie wojny, które dotknęły i rodzinę Malewanów. Nie brakowało w niej tragedii i trudnych momentów. Ale nie brakowało też spokoju i radości. Kobiety wyspecjalizowały się w sadownictwie, swoją wiedzę rozszerzały całe życie i przekazywały kolejnym pokoleniom. Były też blisko związane z zamieszkującymi klasztor siostrzyczkami.
To tu właśnie, do Wojnowa, przybywa Katarzyna, współczesna kobieta, która miała męża, kochanka, pracę w teatrze i całkiem udane życie. Mąż zmarł, kochanek odszedł, w pracy się wypaliła. Postanowiła więc na pół roku wynająć stary dom w Wojnowie, by, na zlecenie psychoterapeuty, uleczyć w ciszy i spokoju swą duszę. Sąsiadką Katarzyny jest osiemdziesięcioletnia Augusta, potomkini Fiodora Malewana. Początkowo staruszka jest nastawiona do nowo przybyłej bardzo wrogo, jednak stopniowo, pod wpływem różnych wydarzeń, kobiety zbliżają się do siebie, by w końcu stać się najbliższymi przyjaciółkami. Okazuje się, że Augusta od prawie 60 lat skrywa pewną tajemnicę, która kładzie się cieniem na jej życiu i powoduje, że stało się ono koszmarem lęku przed ujawnieniem tragicznych wydarzeń.
W powieści przeplatają się wątki współczesne z historycznymi, fikcja z prawdą.
To jedna z najlepszych książek, jakie czytałam od dawna! Chylę czoła przed nakładem pracy, jaki musiała włożyć Autorka, by tak rzetelnie opowiedzieć o starowiercach i historii tego kawałka Mazur!!!
O moim zachwycie powieścią i tematem niech świadczy fakt, że wracając z krótkiego urlopu nadłożyliśmy drogi, by przejechać przez Mazury i zobaczyć klasztor, Wojnowo, Krutynię i jezioro Duś:)