środa, 9 czerwca 2021

"Kochając syna" Lisa Genova

 Rok pierwszego wydania: 2012

Ocena: 3/6



Od jakiegoś czasu mam swego rodzaju kryzys czytelniczy. Być może w przebodźcowanym umyśle zabrakło miejsca na literackie historie? A może wzrosły moje oczekiwania? Po cokolwiek sięgam w ciągu kilku ostatnich tygodni, nie zaspokaja moich oczekiwań, szybko nuży, albo okazuje się tak płytkie językowo i stylistycznie, że zwyczajnie szkoda mi czasu spędzonego nad taką lekturą.

Powieść "Kochając syna" od dawna "leżakowała" w moim czytniku. Wreszcie postanowiłam się z nią zmierzyć. Nie oczekiwałam wyrafinowanej uczty literackiej, jednak temat autyzmu bardzo mnie ciekawi, co popchnęło mnie w kierunku tego tytułu.

I nastąpiło kolejne wielkie rozczarowanie :(

Opowieść osnuta jest wokół dwóch bohaterek. Beth-jak przykładna amerykańska żona i matka, rezygnuje z pracy, marzeń i pasji by wychowywać trzy córeczki. Jej świat jest poukładany i przewidywalny do dnia, w którym dostaje kartkę pocztową od kochanki męża.

Olivia-matka autystycznego chłopca, nie potrafiąca wrócić do świata po jego śmierci. Na dodatek, gdy zaburzenia dziecka stały się coraz bardziej widoczne i determinujące życie rodziny, Olivia powoli oddala się od męża. Doprowadza to do ich rozstania. 

Obie kobiety zamieszkują w maleńkiej miejscowości na wyspie i jak można się było spodziewać, ich drogi w końcu się przetną, choć i tak stało się to dopiero około połowy książki...

Autorka skupia się zdecydowanie na problemach małżeńskich obu bohaterek, na ich dojrzewaniu do odkrycia własnych potrzeb, marzeń. A gdzie autyzm, o którym miała być ta powieść? No właśnie - znalazł się gdzieś na marginesie. Do tego wpleciony w sposób bardzo wg mnie kiczowaty. Beth postanawia pisać książkę. Gdy szuka do niej tematu, słyszy nagle w głowie myśli małego chłopca, którego widziała raz, przez chwilę, na plaży, kilka lat wcześniej...Autystycznego chłopca, który, jak łatwo się domyśleć, był zmarłym synem Olivii...Synem, z którym kobieta nie mogła nawiązać kontaktu przez całe ich wspólne życie...Synem, który zamknięty w swoim świecie, nie potrafił okazać mamie żadnych uczuć.

Powieść okazała się bardzo płytka, prosta, typowo amerykańska. Zupełnie nie zaspokoiła moich oczekiwań...

Cóż...trzeba szukać nadal, z sercem pełnym nadziei, że jednak trafię znów na jakąś perełkę, która przykuje moją uwagę na dłużej.

1 komentarz:

  1. Faktycznie jedna ze słabszych książek Genovy, choć nie tak zła jak się wydaje. W końcu mogłam się dowiedzieć czegoś więcej o mechanizmie postrzegania rzeczywistości przez dzieci autystyczne. Owszem, nie było tego wiele, no i sam nieco magiczny motyw nie przystoi Lisie (która znana jest raczej z pisania książek mocno opartych na nauce i medycynie), to jednak nie oceniałabym tej powieści tak surowo.

    OdpowiedzUsuń