Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rz. Pokaż wszystkie posty

środa, 23 czerwca 2021

"Tu jest teraz twój dom" Marta Wroniszewska

 Rok pierwszego wydania: 2021

Ocena: 4,5/6



Adopcja, rodzina zastępcza. Lek na pustkę w sercach bezpłodnych par, na samotność i lęk porzuconych dzieci. Długie dojrzewanie do decyzji. Oczekiwanie i wreszcie odnalezienie się rodziców i dzieci, tych, które narodziły się w sercach nowych mam i tatusiów. A potem-żyli razem długo i szczęśliwie. 

Czy rzeczywiście? Życie nie jest bajką....

Autorka opisuje kilkanaście historii, którym do bajki daleko. Rodziny, którym się nie udało. I takie, które walczyły do końca. O lepszą przyszłość. O marzenia.

Poznamy tu rodziców adopcyjnych i zastępczych, do których trafiły dzieci bardzo poturbowane przez los (a raczej-przez dorosłych), pozbawionych profesjonalnego wsparcia instytucji do tego powołanych, zostawionych samym sobie. Rodziców próbujących mimo wszystko stworzyć nowy, lepszy świat dziecku, które jednak pokochali. Poznamy ludzi, których życie postawiło w sytuacji nie dającej zbyt wielkiego wyboru. Zobaczymy miłość, która rodziła się bardzo powoli i w wielkich bólach. Poznamy też dorosłe osoby, których życie odmieniło się, gdyż kiedyś trafili na anioły w ludzkiej skórze. Na osoby, potrafiące otworzyć swój dom i serce na obce, skrzywdzone dziecko. Poznamy matki, którym odebrano dzieci, kobiety pogardzane, wytykane palcami, ale przecież też mające swoje uczucia i nie raz takie kłody pod nogami, że przejść nad nimi jest w danej chwili niemożliwością...

Ta książka boli. Każdą stroną, każdą historią wbija się w serce niczym sztylet.

Przecież mówią, że adopcja to coś pięknego. To szlachetny gest dania nowego życia odrzuconemu, skrzywdzonemu dziecku. Tak, to prawda. Ale to piękno okupione jest tysiącami godzin heroicznej walki o spokój, uczucie małego człowieka, który już nie ufa dorosłym, nie wie, co to znaczy kochać. Ta wspólna droga zaczyna się od wielkiego nieszczęścia. Od traumy. By dojść nią do czegoś dobrego, trzeba zburzyć twarde mury, wyrwać kolce z serc i dusz, wysłuchać krzyków, przyjąć ciosy. Jest nadzieja, że kiedyś będzie dobrze...Ale nie zawsze tak się to kończy.

Uważam, że powinna to być lektura obowiązkowa na kursach dla kandydatów na rodziców zastępczych i adopcyjnych. Kto ujrzy taką twarz przysposobienia i nie ucieknie, ma szanse na coś pięknego. A przynajmniej pozbędzie się złudzeń, że pewnego dnia za górami i lasami (a może gdzieś całkiem blisko) pozna błękitnooką blondyneczkę o słodkim uśmiechu aniołka (lub ciemnowłosego łobuziaka z szelmowskimi iskierkami w oczach) i potem będą już żyli razem długo i szczęśliwie...

poniedziałek, 15 lipca 2019

"Dom na nowo malowany" Magdalena Grycman

Rok pierwszego wydania: 2006
Ocena:4,5/6


Książka jest kontynuacją "Domu malowanego", którego nie czytałam, ale nawiązania dużo mówią.
Autorka wraz z mężem, po wychowaniu syna, zdecydowali się adoptować maluszka. Jednak z czasem okazało się, że czeka na nich dwóch kilkuletnich braci. O tym etapie ich życia jest "Dom malowany".
Po kilku latach, kiedy powiększona rodzina jakoś pokładała się i wpadła w nowe tory, autorka dostała informację, że w domu dziecka przebywają jeszcze dwie kilkuletnie siostrzyczki chłopców. Po zastanowieniu podjęli trudną decyzję o adopcji dziewczynek. Dodatkowym wyzwaniem była niepełnosprawność jednej z nich (rozszczep podniebienia).
Atutem książki jest to, że pani Magdalena nie ukrywa ciemnych stron macierzyństwa adopcyjnego. Nie lukruje, nie wybiela. Pisze o zmęczeniu, bezradności, łzach. Oczywiście trudności są "nagradzane" wielką miłością, niepowtarzalną więzią. I to te pozytywne emocje stanowią zdecydowaną przewagę.
Z tego, co kojarzę, "Dom malowany" jest zbiorem zapisek autorki na forum Nasz bocian, zrzeszającym pary walczące z niepłodnością, rodziny zastępcze i adopcyjne. Relacje pisane "na bieżąco" są szczere, pełne emocji, tym wg mnie - cenniejsze.
Jako, że temat rodziny zastępczej, dom dziecka jest mi dość bliski, czytałam książkę z dużym zainteresowaniem i emocjonalnym zaangażowaniem. Uważam, że powinna być lekturą obowiązkową dla par starających się o adopcję.

poniedziałek, 20 maja 2019

"Za zamkniętymi drzwiami" Estera Dominika Kamieńska

Rok pierwszego wydania: 2018
Ocena: 3/6


Każdy rodzic stara się być jak-najlepszym-rodzicem dla swoich dzieci. Wprawdzie codzienność z potomkami nie zawsze jest tak słodka, jak ta pokazywana na instagramowych zdjęciach, albo w gazetkach dla młodych mamuś, ale i tak się stara. Choć czasem już brak cierpliwości. Choć nie raz na usta cisną się niecenzuralne słowa, mające przywołać potomka do porządku.
Autorka, Polka mieszkająca w Norwegii z mężem i trójką małych dzieci, też stara się być najlepszą mamą. Choć czasem brak jej cierpliwości. Ale przecież nikt nie jest idealny, każdemu zdarza się popełnić błąd, podnieść głos, wykrzyczeć emocje.Ogromny szok przeżywa w dniu, w którym okazuje się, że odpowiednie organy państwowe przejęły opiekę nad jej dwoma kilkuletnimi synami i zabrały ich ze szkoły prosto do tymczasowych rodzin zastępczych! Powód: młodszy z chłopców skarżył się w szkole, że rodzice biją go pasem. To wystarczyło. Nikt nie sprawdził tych informacji. Nikogo nie zastanowiło, że dziecko nie ma śladów pobicia na ciele. Od razu oskarżono rodziców o przemoc i wszczęto dochodzenie.
Książka jest zapisem drogi, jaką przebyła zrozpaczona matka, by odzyskać niesprawiedliwie odebrane jej dzieci.
Czytałam już kiedyś o tym, że Skandynawowie się wyczuleni na krzywdę dzieci. Jak wielką wagę przykładają do nietykalności fizycznej, do przemocy psychicznej. Zwłaszcza czujni są w stosunku do dzieci cudzoziemców, w tym Polaków. Jednak w tamtej książce z opowieści nie raz wynikało, że interwencja państwa miała swoje uzasadnienie. My nie jesteśmy przyzwyczajeni do tak szybkich reakcji, zwłaszcza że w Polsce nie raz dochodzi do tragedii z powodu opieszałości i pozostawienia dzieci z rodzicami biologicznymi. Z tego, co wiem w Norwegii i innych europejskich krajach na porządku dziennym są sytuacje, że po jakiejkolwiek skardze dziecka, np. w szkole, jest ono na wszelki wypadek umieszczane od razu w rodzinie zastępczej, a dopiero potem wyjaśnia się sytuację...
Przyznam, że trudno uwierzyć w całkowitą niewinność autorki i jej męża. Nie mogę sobie wyobrazić, że organy państwowe, pewnie porównywalne z polskim MOPSem, nie dość, że bez żadnych wyjaśnień i powodów odbierają dzieci, to jeszcze kilka lat trwa proces ich powrotu do rodziny...Wiadomo, że Kamieńska jest stroną bardzo zaangażowaną w całą sytuację, że trudno jej obiektywnie cokolwiek oceniać. Jednak nie raz nasuwało mi się pytanie: czy rzeczywiście nic się w tym domu nie działo?
Początek książki nie bardzo wprowadza w szczegóły sprawy. Więcej: czytelnik nie bardzo wie, o co chodzi, co się stało. Przez większą część opowieści jest przekonywany, jak bardzo ta rodzina została skrzywdzona nieprawdziwymi pomówieniami i oczywiście-odizolowaniem dzieci i umieszczeniem ich w rodzinach zastępczych. Ma okazję przeczytać fragmenty urzędowych pism. Przekonać się, jakie spustoszenie w psychice młodszego chłopca dokonała kilkuletnia rozłąka z rodzicami. Dopiero na ostatnich kartkach matka przyznaje, że zdarzało jej się wyzywać dzieci, że nie była idealna.
Zabrakło mi tu takich zwyczajnych opisów spotkań rodziców i dzieci, relacji małżonków (o mężu pani Kamieńskiej nie ma prawie nic), relacji z najmłodszą córeczką, informacji o rodzinach zastępczych. Takich elementów, które czyniłyby pewien klimat. Sprawiłyby, że książka stałaby się opowieścią. To, co przeczytałam, to w głównej mierze pełne emocji oskarżenia płynące w stronę urzędników, systemu, potwierdzane kolejnymi argumentami i cytowanymi pismami urzędowymi. Na koniec nurtowało mnie pytanie: dlaczego, po takich przeżyciach, pełni żalu do panującego w Norwegii prawa, rozgoryczeni brakiem jakiegokolwiek wsparcia psychologicznego, autorka i jej mąż nie wyjechali stamtąd zaraz po odzyskaniu dzieci? Dlaczego czekali, aż system znów się nimi zainteresuje? Dlaczego spróbowali się odciąć od przeszłości i zacząć nowe życie dopiero po dłuższym czasie? I dlaczego urzędnicy znów się nimi zainteresowali? Nie znalazłam odpowiedzi na te pytania.
Tytuł książki ma być symbolem tego, że wszelkie decyzje dotyczące dzieci były podejmowane za zamkniętymi drzwiami, praktycznie bez  konsultacji z rodzicami. Matka była jedynie informowana, często listownie, o kolejnych poczynaniach urzędników. Nie miała też wglądu w dokumentację, która, jak się okazało, była w dużym stopniu zakłamana i fałszowana. 
Temat jest bardzo ciekawy, jednak na pierwszy rzut oka widać, że autorka nie jest pisarką. Zapis wspomnień, opowiedzenie ten traumatycznej historii było raczej pewną formą terapii, uzewnętrznieniem emocji. Całość spisana jest bardzo chaotycznie, obraz sytuacji wyłania się niepełny, nie pozwala na obiektywną ocenę wystawioną przez osobę stojącą z boku.

wtorek, 21 listopada 2017

"Moje dziecko gdzieś na mnie czeka. Opowieści o adopcjach" Katarzyna Kolska

Rok pierwszego wydania: 2011
Ocena: 5/6

Urodzenie, wychowywanie dziecka jest dla pary, małżeństwa naturalną potrzebą. Często warunkiem poczucia pełności rodziny. Jednak coraz więcej kobiet i mężczyzn ma problem z zajściem w ciążę i doczekaniem się potomstwa. Gdy mija kilka lat uciążliwych, bolesnych badań i terapii, odarcia z intymności, nadziei przeplatanej z rozpaczą, rodzi się pytanie: co dalej. Niektórzy rezygnują z posiadania dziecka, by swoje życie czynić pełnym i wartościowym na innych płaszczyznach. Jednak wiele serc jest tak pełnych rodzicielskiej, niespełnionej miłości, że budzi się w nich myśl o przyjęciu i pokochaniu obcego maleństwa. Myśl o adopcji.
Katarzyna Kolska przytacza wiele historii par, które zdecydowały się na tą drogę przyjęcia dziecka. Nie są to opowieści słodkie, pełne optymizmu i złudnych nadziei, że potem to już tylko "żyli długo i szczęśliwie". Bo tak nie jest. Wręcz uważam, że przedstawianie takiego obrazu kandydatom na rodziców zastępczych czy adopcyjnych jest oszustwem. Przedstawione w książce historie są bardzo realistyczne, prawdziwe. Autorka pisze w sposób  rzeczowy, zdystansowany, nie "gra" niepotrzebnie na emocjach czytelnika. Rodzice opowiadają o trudnych początkach wspólnej z dzieckiem drogi, o miłości, która wcale nie jest natychmiastowym wybuchem, a rodzi się stopniowo, o budowaniu więzi. O latach walki o "normalność", o rozwój i przyszłość. O tym, że dzieci adoptowane to nie aniołki z blond loczkami, a mali ludzie o pokiereszowanej przez dorosłych psychice, skrzywdzeni, porzuceni, nieufni. Często z różnego rodzaju deficytami, opóźnieniami w rozwoju, których nie widać w momencie adopcji, bo ujawniają się dopiero po latach.
Znajdziemy tu również historię kobiety, która była zabrana nastoletniej matce i oddana do adopcji ponad 40 lat temu. Oraz wypowiedzi matek, które z różnych względów musiały podjąć traumatyczną decyzję oddania dziecka obcym ludziom. Autorka zwraca uwagę na to, jak łatwo nam oceniać negatywnie takie postępowanie. Nie mamy wyobrażenia o tym, przed jak trudnym wyborem stają rodzice zmuszeni nie raz przez życie do oddania dziecka obcym ludziom...
To piękna, ważna książka, pisana w duchu chrześcijańskim (stąd brak poparcia np. dla in vitro, ale to nie jest temat, wokół którego toczą się opowieści). Uważam, że powinna być lekturą obowiązkową dla kandydatów na rodziców zastępczych i adopcyjnych. A rodzicom biologicznym, wychowującym swoje pociechy, uświadamia, jakiego cudu tak naprawdę doświadczają każdego dnia...

sobota, 12 sierpnia 2017

"Dogonić rozwiane marzenia" Elizabeth Flock

 Rok pierwszego wydania: 2009
Ocena: 3/6


Dawno temu marzeniem Samanthy było założenie rodziny i wychowywanie dzieci. Teraz, po wielu latach, spełnione marzenie przerodziło się w monotonną, nużącą rutynę. Z mężem są sobie coraz bardziej obojętni. Najstarsza córka, 16-letnia Cammy, przysparza wielu kłopotów w domu i w szkole. Bunt okresu dojrzewania potęguje fakt, że dziewczyna wie o tym, że jest adoptowana i nie pasuje do reszty rodziny...
Powieść jest zapisem przeplatających się zapisków matki i córki. Każda z nich na swój sposób szuka sensu życia. Każda z nich nie jest szczęśliwa i próbuje jakoś zagłuszyć swoją samotność. Prowadzi to do złych, wręcz tragicznych rozwiązań. Starsza z pań wikła się w romans, młodsza-wpada w złe towarzystwo. Nie potrafią znaleźć drogi do siebie, oddalają się coraz bardziej...
Sięgnęłam po tę książkę skuszona tematem adopcji, który od dawna mnie interesuje. Jednak znalazłam tu formę typowo amerykańską. I typowo amerykańskie realia, jednak dość dalekie od tych rodzimych...Temat został wg mnie potraktowany powierzchownie, schematycznie.

wtorek, 9 sierpnia 2016

60(340) Domy na piasku. Domy dziecka

Autor: Marek Andrzejewski
Ocena: 4+/6
Wydawnictwo: Media Rodzina

Marek Andrzejewski przez wiele lat był wychowawcą w państwowym domu dziecka. W książce porusza wiele kontrowersyjnych tematów, które dotykały go w trakcie pracy. Dzieli się doświadczeniami z codziennego życia placówki.
Patrząc na dzieci mieszkające w domu dziecka, każdy z nas ma różne odczucia, od lęku, bo to patologia i chuligani,po litość, bo biedne sierotki. Autor obala wiele mitów. Zwraca uwagę, że to przede wszystkim młodzi ludzie, odrzuceni przez najbliższych, samotni, czasem zbuntowani, zagubieni. Ludzie, którzy mimo, że są jeszcze dziećmi, muszą zmierzyć się z sytuacją,jaka przerosłaby niejednego dorosłego. Wyrwani ze swojego środowiska, postawieni w obcym miejscu, które wcale nie zasługuje na miano domu. Bo żadne z tych dzieci nie czuje się tu jak u siebie. Czy ktoś z nas zastanowił się kiedykolwiek, jakie znaczenie ma dla tych dzieci poranna, serdeczna pobódka? Albo wspólne robienie kolacji?
Autor próbuje również rozliczyć nie zawsze dobrze działający system opieki społecznej. Współpraca z rodzinami biologicznymi, traktowanymi jak niewarta uwagi patologia-czy słusznie można z góry założyć, że dziecku wszędzie będzie lepiej niż w rodzinnym domu? Czy rzeczywiście nie lepiej byłoby pomóc tym ludziom wyjść z kryzysu i odbudować podstawową komórkę społeczną?
Także dobór personelu placówek poddany jest analizie i krytyce. Jednak Autor nie potępia zachowań tych osób, dla których opieka nad dziećmi jest po prostu pracą. Są wśród nich i tacy, którzy traktują ją jak powołanie, próbują pomóc mimo ograniczonych możliwości i trudnych warunków.
Dzięki Autorowi poznajemy kilka historii i sytuacji "z życia wziętych". Jednak z szacunku dla bohaterów nigdzie nie pada ich prawdziwe imię czy jakiekolwiek szczegóły mogące pomóc w identyfikacji.
Książka została napisana ponad 10 lat temu. Myślę, że przez ten czas zmieniły się zarówno przepisy dotyczące opieki zastępczej, stosunek społeczeństwa do dzieci z domów dziecka jak i sposób postrzegania rodzin biologicznych tych dzieci. Wzrosła świadomość znaczenia współpracy z rodzicami i konieczności pomocy.
Jako osobie współpracującej z domem dziecka książka uzmysłowiła mi wiele szczegółów dotyczących odczuć czy powodów zachowań ich wychowanków, których nie zawsze byłam świadoma. Uważam ją za ważną pozycję dla osób, które w jakikolwiek sposób zajmują się tym tematem. Tym bardziej, że książka napisana jest bardzo przystępnym językiem, daleka od grania na emocjach, konkretna i spójna.

czwartek, 28 lipca 2016

55(335) Ostatni całus dla mamy

Autor: Casey Watson
Wydawnictwo: Amber
Ocena: 4+/6


Casey Watson od lat jest rodziną zastępczą dla wielu skrzywdzonych dzieci. Tym razem pod jej dach trafia 14-letnia Emma, która jest już mamą malutkiego Romana. Dziewczyna nigdy nie zaznała miłości i bezpieczeństwa, dlatego szuka ich w ramionach dealera narkotyków. Mężczyzna zdążył spłodzić jej dziecko zanim trafił do więzienia, a i stamtąd próbuje sterować jej życiem i uzależniać ją w pełni od siebie. Emma próbuje jak najlepiej opiekować się malutkim Romanem, pod czujnym okiem Casey, tak, by nie dawać powodów opiece społecznej do odebrania dziecka. Jednak gdy narzeczony wychodzi z więzienia, zaczątki stabilizacji w życiu Emmy legną w gruzy. Dziewczyna zaczyna pić, zapomina o dziecku, które zostawia pod opieką Casey. Jak można się domyślić, Roman dość szybko zostaje odebrany młodocianej mamie i trafia do innej rodziny zastępczej. A Emma po raz kolejny zachodzi w ciążę...Czy uda jej się odzyskać synka i zamieszkać z dwójką swoich dzieci w mieszkaniu socjalnym?
Autorka szczegółowo opisuje swoje zmagania ze zbuntowaną nastolatką. Mimo, że posługuje się dość prostym językiem, umie nasączyć powieść mnóstwem emocji. Czytelnik staje się obserwatorem przemian dziewczyny i karkołomnych działań Casey, by pomóc jej się usamodzielnić. Przyznaję, że nie raz podziwiałam autorkę za cierpliwość i wytrwałość!
Książkę czyta się bardzo szybko, jednak jest bardzo podobna do wszystkich pozostałych tej autorki, jak i innych należących do kategorii relacji z działalności rodzin zastępczych.


piątek, 15 stycznia 2016

03 (273) Zapomniane dziecko

Autor: Cathy Glass
Ocena: 5/6
Wydawnictwo: Muza S.A.

Kolejna rewelacyjna książka pani Glass (to pseudonim), która od 25 lat jest rodziną zastępczą (takiej formie, jaką opisuje, u nas odpowiada chyba określenie RZ pełniącej funkcję pogotowia). Tym razem pod jej dach trafia 8-letnia Aimee, skrajnie zaniedbana, niegrzeczna i agresywna. Każdy, kto zapoznaje się z dokumentacją dziewczynki stwierdza, że powinna być odebrana matce zaraz po urodzeniu. Tym bardziej, że każde z jej przyrodniego rodzeństwa trafiało do adopcji lub rodzin zastępczych. Susan, uzależniona od narkotyków, mieszkająca w norze, bo nie da się tego nazwać mieszkaniem, w pełni zależna od dealerów, nigdy nie umiała zająć się swoimi dziećmi. Zarówno Cathy, jak i inni pracownicy opieki społecznej są zadziwieni, jak udało się Aimee "wypaść z systemu", dlaczego tyle lat była zapomniana mimo rażących zaniedbań i krzywd, jakie doznawała? Sprawa okazała się tym bardziej tajemnicza, gdy Susan przyznała, że prosiła opiekę społeczną, by zabrali mała zaraz po urodzeniu, a urzędnicy zamiast wykonać to zadanie, proponowali tylko różne formy pomocy...Przez wszystkie lata, które Aimee mieszkała z matką była ofiarą przemocy, zarówno psychicznej, jak i fizycznej. To tłumaczy stan jej psychiki i trudne zachowanie, gdy zjawiła się u Cathy. Jednak nowa opiekunka jak zwykle mozolnie starała się dotrzeć do dziecka i choć trochę uporządkować jego świat. Udało się. Co więcej, Aimee trafiła do spokrewnionej rodziny adopcyjnej, gdzie zaczęła nowe życie:)
Jak wszystkie opowieści pani Glass, tak i ta jest przerażająca, smutna, zapadająca w głowę, serce i duszę. Nie można zapomnieć o Aimee długo po tym, jak przewróci się ostatnią kartkę.
Tym razem Autorka skupiła się głównie na pokazaniu współpracy z opieką społeczną. Wytyka systemowi wiele wad i zaniedbań, podkreśla opieszałość, ignorancję, brak chęci do współpracy, wynikające najczęściej z biurokracji. Smutek ogarnia na myśl, że polski system opieki społecznej działa bardzo podobnie, czyli nie najlepiej:(
Napisana jest dobrze. Może czasem opisywane są bardzo duże szczegóły, każdy krok, a dla odmiany niektóre sytuacje wg mnie są potraktowane zbyt ogólnikowo czy wręcz pominięte. A ciekawa bym była, jak pewne nieporuszone sprawy wyglądały.
Nie jest to książka ani łatwa, ani przyjemna. We mnie poruszyła całe pokłady empatii. Jednak warto czasem po takie sięgnąć, by przypomnieć sobie, że świat ma i ciemne strony...

poniedziałek, 9 listopada 2015

59(259) Bociany przylatują zimą

Autor: Iwona Jurczenko-Topolska
Ocena: 4/6
Źródło: szafa z książkami


Bezdzietne małżeństwo, będące w średnim wieku i rewelacyjnej sytuacji materialnej (rezydencja z basenem na Mazurach, pół roku spędzane w ciepłych krajach itd) decyduje się na adopcję dziecka. Wcześniej pomagali finansowo starszym dzieciom z domów dziecka w kontynuowaniu nauki, dla jednej z podopiecznych zostali nawet rodziną zastępczą na kilka lat, a teraz chcą mieć "własne" dziecko. Jakże wielkie jest zaskoczenie, gdy w domu dziecka pani Iwona poznaje rodzeństwo...Trójka maluchów w wieku 3-7 lat szuka nowych rodziców. Państwo Topolscy podejmują trudną decyzję i stawiają czoła wielkiemu wyzwaniu. Pewnego dnia ich rodzina powiększa się o dwóch synków i córeczkę.
Książka jest zapisem dwóch pierwszych wspólnie spędzonych lat. Historią wzlotów i upadków, radości i smutków, śmiechu i nerwów. Pełna emocji, także tych złych, których Autorka nie kryje, że w ogóle bywają.
Czytałam z wielkim zaciekawieniem. Wg mnie to lektura nie tylko dla rodziców zastępczych i adopcyjnych, ale także tych biologicznych. Bo wiele spostrzeżeń, pomysłów, metod wychowawczych, którymi dzieli się pani Iwona odnosi się do wszystkich dzieci. Autorka dzieli się tytułami książek, które pomogły jej w wychowywaniu, stronami internetowymi, także tymi edukacyjnymi dla dzieci.
Co mi przeszkadzało, to fakt, że książka jest zapisem postów, jakie Autorka zamieszczała na portalu Bocian. Często była to dyskusja z innymi internautkami, jednak czytelnik wersji papierowej widzi tylko odpowiedzi jednej strony, z adnotacją, że właśnie do tej konkretnej osoby te słowa były pisane. Momentami opowieść ma formę dziennika, pisane na bieżąco notatki mają kolejne daty. Między nie przeplecione są wspomnienia z początków wspólnego życia z dziećmi. Język, którym książka jest napisana, nie jest wyszukany, raczej kojarzy mi się z codzienną formą komunikacji.
Ogólnie treść bardzo ciekawa, jednak forma nie bardzo przypadła mi do gustu.

sobota, 28 czerwca 2014

41(161) Okaleczona

Autor: Cathy Glass
Ilość stron: 210
Ocena: 4+/6
Źródło: pożyczona

Nie wiem, w jakiej kolejności powstawały książki C. Glass, ale ta opowiada o początkach działalności Autorki jako rodziny zastępczej oraz o czasie, kiedy jeszcze nie miała dzieci. Pierwszy był chłopiec, ale główną bohaterką jest 13-letnia Dawn, która przysporzyła swoim opiekunom mnóstwo zmartwień. Dziewczynka, jak większość dzieci trafiających do opieki zastępczej, ma za sobą traumatyczną przeszłość, z którą chce sobie poradzić tnąc się. W ten sposób daje upust złości i smutkowi. Do tego dochodzą ucieczki z domu, wagary w szkole, a nawet próby samobójcze. A Dawn wciąż nie chce nic powiedzieć o powodach swych zachowań.
Książkę czyta się jak dobry kryminał, bo powody tragicznych wydarzeń poznajemy dopiero pod koniec.
Lektura wstrząsająca, jak wszystkie tej autorki. Wciąż się zastanawiam, ile cierpliwości, serca i humanitarnej chęci pomocy mają w sobie ludzie decydujący się na pieczę zastępczą, by stawić czoła takim dzieciom...Przeraża opieszałość instytucji sprawujących nadzór nad rodzinami mającymi problemy z dziećmi. Ten problem poruszany jest także w innych książkach Glass, więc pewnie daje się we znaki wyjątkowo mocno.

wtorek, 10 czerwca 2014

35(155) Bidul

Autor: Mariusz Maślanka
Ilość stron: 256
Ocena: 5/6
Źródło: biblioteka

Poruszająca książka. Aż boli. Aż zapiera dech i musiałam odkładać, żeby odpocząć...
Borys ma 10 lat i trójkę młodszego rodzeństwa, ale tak naprawdę najmłodszy Piotruś nie wiadomo gdzie jest...Ma też mamę, wiecznie śpiącą i zniechęconą do dzieci i całego świata, tatę zataczającego się po podwórku i przyjaciela, u którego często się stołuje, bo w domu to raczej jedzenia nie ma...
Borys trafia do domu dziecka prosto ze wsi. W towarzystwie brata, siostry, kilku ubrań i wszy. I tu zaczyna się "jazda".
Bardzo realistyczny obraz bidula lat 80-tych, opisany wulgarnym językiem tam używanym, pełen strachu, niemocy i jednak jakiś tam chwil radości, chociażby z świątecznych słodyczy czy huśtawki.
Powieść pisana z punktu widzenia dziecka, świat widziany jego oczami jeszcze bardziej wywołuje chęć oskarżenia dorosłych, którzy gdzieś tam w tych bidulach nie reagują na molestowanie, poniżanie i wszystko co najgorsze.
Z notki biograficznej można wywnioskować, że Borys to alter ego Autora.

wtorek, 13 maja 2014

27(147) Wieża z klocków

Autor: Katarzyna Kotowska
Ilość stron: 130
Ocena: 5/6
Źródło: biblioteka

Piękna opowieść o adopcji. O pierwszym spotkaniu ze swoim dotąd nieznanym dzieckiem. O rodzącej się miłości. Ale i o trudnych chwilach. O odczuciach adopcyjnej mamy, która nie raz zastanawia się, czy ma prawo mianować się mamą.
Książka pisana w formie pamiętnika, uzupełnionego rysunkami dziecka.
Pełna emocji i chwytająca za serce, budząca podziw i przywołująca łzy wzruszenia. Po prostu piękna.

środa, 7 maja 2014

24(144) "Nikomu nie powiem"

Autor: Cathy Glass
Ilość stron: 330
Ocena: 5/6
Źródło: szafa z książkami

Kolejna powieść-reportaż z życia rodziny zastępczej. Tym razem do Cathy trafia siedmioletni Reece i przynosi w pakiecie nadpobudliwość, agresję oraz nieprzyzwoite zachowania, które wyniósł z rodzinnego domu. Nowa opiekunka ma o tyle utrudnione zadanie, że chłopiec nie chce mówić o niczym ze swojego poprzedniego życia. Zastraszany przez biologiczną matkę pilnie strzeże tajemnic.
Jak każda książka C.Glass i ta jest skarbnicą wiedzy, jak radzić sobie z trudnymi dziećmi. Z  doświadczeń autorki można czerpać więcej niż z niejednego poradnika psychologicznego!

poniedziałek, 27 stycznia 2014

6(126). "Chłopiec, którego nikt nie kochał"

Autor: Casey Watson
Ilość stron: 304
Ocena: 5+/6
Źródło: szafa z książkami



Bardzo realistyczna opowieść o chłopcu, który trafia do rodziny zastępczej, zajmującej się najbardziej problematycznymi dziećmi. Justin w wieku 5 lat spalił dom i psa. Matka dobrowolnie zrzekła się praw rodzicielskich, czyli brutalnie oddała go opiece społecznej. Chłopiec w ciągu 6 lat "zaliczył" 20 domów dziecka i rodzin zastępczych. Nikt nie może sobie z nim poradzić. Ale czy to naprawdę tylko jego wina? Czy i dorośli nie do końca wywiązali się ze swojej trudnej roli? Wreszcie trafia do domu Watsonów, jest to dla niego ostatnia szansa na poprawę i trafienie do normalnej rodziny zastępczej. Casey podejmuje się pracy wydawało by się od razu skazanej na porażkę. W odpowiedzi na miłość, cierpliwość, zrozumienie, dostaje od chłopca napady szału, wyzwiska itp. Jednak kobieta nie poddaje się, chcę poznać przyczyny takiego zachowania 11-letniego dziecka. Dociera do głęboko skrywanych tajemnic, które rzucają nowe światło na sytuację Justina. Brutalne sceny z wczesnego dzieciństwa chłopca mrożą krew w żyłach czytelnika i rodzą pytanie: kim trzeba być, by tak krzywdzić niewinną istotę? Do tego własne dziecko, które powinno być najlepiej chronionym skarbem i najbardziej kochaną osobą na świecie?
Książka rewelacyjna!!! Wspaniała analiza psychiki skrzywdzonego dziecka. A dodatkowo rzetelnie opisana praca rodziny zastępczej oraz całej biurokracji, w której ona działa. Książka, od której trudno się oderwać, mimo, że nie raz łzy palą pod powiekami.

wtorek, 10 grudnia 2013

61(117) Wielka Gilly

Autor: K. Paterson
Ilość stron: 130
Ocena: 5+/6
Źródło: biblioteka

 11-letnia Gilly, porzucona we wczesnym dzieciństwie przez matkę, wędruje od jednej rodziny zastępczej do drugiej, jest porzucana jak śmieć i przerzucana jak pakunek. Wreszcie trafia do "dziwnej", jak jej się na początku wydaje kobiety, która wychowuje już jednego malca, jest religijną fanatyczką, ledwie mieści się w drzwiach, ma niewidomego, czarnego, starego zaprzyjaźnionego sąsiada i nie dba o porządek.To tu Gilly poznaje, co to prawdziwa rodzina i miłość. Tu zaczyna się czuć "u siebie". Jednak w przypływie początkowe złości i tęsknoty za idealizowaną matką, Gilly wysyła dramatyczny list, który sprawia, że sielanka się kończy, a dziewczyna sama sprowadza na siebie niespodziewane kłopoty.
Książka rewelacyjna! Fantastyczne studium psychologiczne dziecka porzuconego. Z zapartym  tchem czytałam o odczuciach Gilly, coraz lepiej rozumiałam motywy jej działań i z każdą stroną bardziej współczułam temu skrzywdzonemu i samotnemu do głębi serca dziecku.
Mimo, że książka z założenia jest dla młodzieży, przeczytałam ją z wielkim zainteresowaniem.