Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lit. faktu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lit. faktu. Pokaż wszystkie posty

piątek, 24 maja 2024

"Synu, jesteś kotem" Katarzyna Michalczak

 Rok pierwszego wydania: 2023

Ocena: 4/6


 Zanim dorósł do przedszkola, już było widać, że Radek jest inny. A potem było tylko gorzej. Jego mama wciąż słyszała, że jest trudnym dzieckiem, że źle wychowany, że rozwala pracę całej grupy, że go nie chcą, bo jest "problemem"...

To opowieść o relacji matki i syna. O próbie zrozumienia własnego dziecka. O rozczarowaniu. O żałobie po śmierci wyidealizowanego obrazu macierzyństwa. O nauce akceptacji. I tolerancji. Oraz o wielkiej, obustronnej miłości.

Autorką książki jest mama Radka. Oddaje też głos synowie, który może niektóre sytuacje opowiedzieć ze swojej perspektywy.

Styl i język są dość proste. To opowieść kobiety, która doświadczyła trudnego macierzyństwa, a nie popularnonaukowa pozycja na temat autyzmu. A jednak warto ją przeczytać. Bo kto pozna, ten lepiej zrozumie. I może ktoś powstrzyma się od złośliwego komentarza, gdy zobaczy na ulicy czy w przedszkolu "trudne" dziecko i jego purpurową ze wstydu mamę...

sobota, 27 marca 2021

"Ostatni pustelnik: 27 lat samotności z wyboru" Michael Finkel

 Rok pierwszego wydania: 2017

Ocena:


 

Christopher Knight przez 27 lat żył w lesie, niedaleko ludzkich osiedli. Cywilizacja istniała tuż obok, nawet zasięg sieci komórkowej był tam całkiem dobry. Jednak mężczyzna tak zbudował i zamaskował swoje obozowisko, że nawet przechodzący niedaleko turyści i spacerowicze nie byli w stanie go spostrzec. Poruszał się bezszelestnie, nie zostawiał po sobie żadnych śladów. To, co niezbędne do życia - kradł w pobliskim ośrodku wypoczynkowym i domkach letniskowych. Mimo, że poszkodowani zgłaszali  sprawy na policję, pustelnik przez 27 lat nie został namierzony! Jednak wreszcie monitoring umożliwił złapanie sprawcy na gorącym uczynku. Oskarżony o setki włamań i kradzieży, Knight wylądował w więzieniu. 

Było to dla niego gehenną. Po tylu latach odizolowania od świata, od ludzi, nie mógł przyzwyczaić się do życia w zamkniętych pomieszczeniach, do hałasów, współtowarzyszy. Nawet jego głos był zniekształcony po latach milczenia. 

Co skłoniło młodego mężczyznę do tak samotniczego, pustelniczego życia? W  sumie nie wiadomo. Sam przyznaje, że nie doznał w dzieciństwie żadnych traum, przemocy, nie musiał ukrywać swojej tożsamości seksualnej. Ot po prostu pewnego dnia, jako dwudziestoletni młodzieniec, rzucił pracę, wsiadł w swój nowy samochód, przejechał kawał Stanów, by wreszcie pod wpływem nieznanego impulsu wjechać w las, dojechać do miejsca, do którego się dało, porzucić auto i ruszyć dalej w głuszę...Nikt z rodziny nie wiedział, co się z nim stało. Nigdy jednak nie uznali go za zmarłego. Co ciekawe, nigdy też nikt nie zgłosił zaginięcia Chrisa.

Wychował się w tradycyjnej, wielodzietnej rodzinie na wsi, niecałą godzinę jazdy samochodem od swojej pustelni. Dzieci pod okiem ojca zbudowały chatę, szklarnię, wspólnie uprawiali ziemię, naprawiali narzędzia. Rodzina Knightów była biedna, lecz bardzo zaradna, oszczędna i samowystarczalna lecz zawsze odizolowana od lokalnej społeczności. Rodzice dążyli do wykształcenia dzieci, co im się powiodło. W domu zawsze było mnóstwo książek. Wszystkie te elementy miały znaczący wpływ na pustelnicze życie Christophera. 

Co ciekawe, Chris nie jest typowym pustelnikiem. Nigdy nie szukał rozgłosu, nie pisał pamiętnika (wręcz tego nie chciał!), jego odosobnienie nie było powodowane ani potrzebą bliskości z Bogiem, ani buntem przeciw temu, co dzieje się na świecie. Co więcej, mieszkając ponad ćwierć wieku w lesie, nie zmienił swoich nawyków żywieniowych, typowych dla amerykańskiej młodzieży. Odżywiał się tym, co znajdował w okradanych domkach: słodyczami, hamburgerami, kiełbaskami, chipsami itp. Podobnie-nie odmawiał sobie "cywilizowanych" rozrywek, miał radio, telewizor (zasilanie ukradzionymi bateriami i akumulatorami), nawet elektroniczne gry! Przyznam, że mnie to zaskoczyło, nie pasuje do obrazu pustelnika, żyjącego przez ponad pół życia na łonie natury. 

Książka napisana jest ciekawie, choć pojawiają się powtórzenia. Jednak historia jest na tyle frapująca i fascynująca, że można przymknąć oko na niedociągnięcia.

piątek, 19 marca 2021

"Przechytrzyć historię: Niezwykłe przygody człowieka, który ocalił milion książek w jidisz" Aaron Lansky

 Rok pierwszego wydania: 2004 (w Polsce 2020)

Ocena: 3/6


 

Autor uznał za swoją życiową misję ocalenie przed zapomnieniem, ale głównie przez zniszczeniem, istniejących jeszcze na świecie (a głównie w USA) książek w jidisz. Znalazł podobnych sobie fanatyków, wynajęli wielki, pusty magazyn i rozpoczęli podróże krótkie i długie, u których celu zawsze były kolejne książki. Nie raz były to po prostu porzucone na śmietniku stare egzemplarze, o których autor dowiadywał się np. w środku nocy, co nie powstrzymywało go przed natychmiastową interwencją. Jednak większość zdobyczy pochodzi z prywatnych kolekcji, spadków, zbiorów. Lansky spotkał się z wieloma osobami, wysłuchał mnóstwa ciekawych, ckliwych lub całkiem zwyczajnych historii rodzinnych. Za każdym razem w jego ciężarówce lądowały kolejne książki, czasem w ilościach hurtowych.

Przy okazji opisu swoich wędrówek, spotkań, przybliża czytelnikowi sylwetki znanych (lub nie) żydowskich pisarzy i poetów. Jednak to właśnie prozaiczne rozmowy, spotkania, godziny spędzone w ciężarówce są głównymi "wypełniaczami treści".

Zaskakują mnie takie informacje: Najlepsza książka według "Library Journal". Massachusetts Book Award w dziedzinie literatury faktu. ALA Notable Book – Nagroda American Library Association.Osobiście nie znalazłam w tej książce nic wyjątkowo wartościowego, wspaniałego, nic, co by mnie szczególnie porwało lub kazało zainteresować się bliżej ginącą literaturą w języku jidisz. Być może książka stanowi ważną pozycję dla kultury Żydowskiej, która mnie nie jest ani szczególnie znana, ani bliska.

poniedziałek, 15 lipca 2019

"Dom na nowo malowany" Magdalena Grycman

Rok pierwszego wydania: 2006
Ocena:4,5/6


Książka jest kontynuacją "Domu malowanego", którego nie czytałam, ale nawiązania dużo mówią.
Autorka wraz z mężem, po wychowaniu syna, zdecydowali się adoptować maluszka. Jednak z czasem okazało się, że czeka na nich dwóch kilkuletnich braci. O tym etapie ich życia jest "Dom malowany".
Po kilku latach, kiedy powiększona rodzina jakoś pokładała się i wpadła w nowe tory, autorka dostała informację, że w domu dziecka przebywają jeszcze dwie kilkuletnie siostrzyczki chłopców. Po zastanowieniu podjęli trudną decyzję o adopcji dziewczynek. Dodatkowym wyzwaniem była niepełnosprawność jednej z nich (rozszczep podniebienia).
Atutem książki jest to, że pani Magdalena nie ukrywa ciemnych stron macierzyństwa adopcyjnego. Nie lukruje, nie wybiela. Pisze o zmęczeniu, bezradności, łzach. Oczywiście trudności są "nagradzane" wielką miłością, niepowtarzalną więzią. I to te pozytywne emocje stanowią zdecydowaną przewagę.
Z tego, co kojarzę, "Dom malowany" jest zbiorem zapisek autorki na forum Nasz bocian, zrzeszającym pary walczące z niepłodnością, rodziny zastępcze i adopcyjne. Relacje pisane "na bieżąco" są szczere, pełne emocji, tym wg mnie - cenniejsze.
Jako, że temat rodziny zastępczej, dom dziecka jest mi dość bliski, czytałam książkę z dużym zainteresowaniem i emocjonalnym zaangażowaniem. Uważam, że powinna być lekturą obowiązkową dla par starających się o adopcję.

poniedziałek, 17 czerwca 2019

"Milcząca arka. Mięso-zabójca świata" Juliet Gellatley, Tony Wardle

Rok pierwszego wydania: 2000
Ocena: 4/6


Autorzy są znanymi brytyjskimi działaczami na rzecz ochrony praw zwierząt. W tej pozycji przedstawiają kilka żelaznych argumentów, które wg nich przemawiają za tym, żeby ograniczyć, albo wręcz wykluczyć ze swojego menu mięso.
Gellatley od wieku nastoletniego jest wegetarianką. Książka rozpoczyna się relacjami jej z wizyt  w hodowli świń i na fermach drobiu. Opisuje dokładnie, w jakich warunkach trzymane są zwierzęta, których funkcje życiowe są drastycznie ograniczone. Mają albo znosić jak największe ilości jaj, albo rosnąć w zatrważającym tempie, by jak najszybciej trafić do rzeźni...Tu malowane są okrutne obrazy: wyrywane zęby, ucinane dzioby, połamane nóżki kurcząt itd. Jak dalekie są to sceny od sielankowych wyobrażeń o szczęśliwych kurach, grzebiących w ziemi pazurkami, czy świnek taplających się w błocie...Wstrząsające? Tak. Ale czy naprawdę jesteśmy dziś nieświadomi tego, co dzieje się, zanim kotlet trafi na nasz talerz? Wciąż dajemy się mamić  pięknym opowieściom hodowców o tym, że robią oni wszystko, by zwierzętom żyło się jak najlepiej. Reklamom wmawiającym nam, że soczysty stek jest atrybutem prawdziwego mężczyzny itd.
W dalszej części autorzy przytaczają wiele argumentów zdrowotnych mających pokazać, że schabowy na talerzu nie jest tak oczywiście niezbędnym elementem codziennego obiadu. Powołują się na liczne badania, medyczne pomiary, wskazujące na to, że wegetarianie są zdrowsi niż mięsożercy. Przypominają dietę naszych przodków, a także fakt, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu mięso w menu zwykłego człowieka pojawiało się kilka razy do roku! Było wyznacznikiem dobrobytu, pokarmem najbogatszych. Może dlatego odkąd zaczęto masowo produkować żywność, tak hurtowo zaczęliśmy się zaopatrywać w produkty pochodzenia zwierzęcego??? I chorować na choroby cywilizacyjne..
Do tego dochodzą rozważania na tematy ekologiczne. Autorzy pokazują (znów na podstawie badań), jaki wpływ na zmianę klimatu, środowiska ma tak bardzo rozwinięty przemysł mięsny.

Nie jest to książka, która nachalnie namawia do zmiany stylu życia i zrezygnowania z jedzenia mięsa. Na pewno jest prowegetariańska i proekologiczna. Nie straszy. Głównym aspektem, na jaki zwraca uwagę jest moralność. Stawia czytelnika przed pytaniem: czy rzeczywiście człowiek ma prawo skazywać zwierzęta na tak okrutne, niehumanitarne cierpienia, by zaspokoić swój rozbuchany apetyt i zapełnić rozciągnięty żołądek?
Warto po nią sięgnąć. By poszerzyć wiedzę, horyzonty, inaczej spojrzeć na otaczający nas świat. Być może zmienić nawyki, być może utwierdzić się (jak ja ;) ) we wcześniej obranej drodze.