Pokazywanie postów oznaczonych etykietą adopcja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą adopcja. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 2 sierpnia 2021

"Wszystkie pory uczuć" Magdalena Majcher

 Rok pierwszego wydania: 2017

Ocena: 3/6

Tym razem wpis zbiorowy o całej serii, gdyż czytam książki jedną po drugiej, a każda z nich jest taka "dwudniowa", idealna na lato, idealna na relaks, którego bardzo mi w ostatnich dniach potrzeba.

Seria składa się z czterech części, których tytuły zgodne są z porami roku. Każda z książek opowiada historię innego z bohaterów, którzy w pierwszej pojawiają się drugoplanowo.



"Jesień" - początek serii, skupia się wokół życia Hani. To kobieta po czterdziestce, matka nastolatki, żona, gospodyni domowa. Wychowała się w domu dziecka, nigdy nie poznała swoich rodziców. Dlatego też szczęśliwa rodzina była największym marzeniem jej życia.  Gdy wychodzi za mąż za młodego, przystojnego i dobrze sytuowanego wdowca, czuje się jak w bajce o Kopciuszku. Wydaje się, że to początek sielanki. Szybko jednak okazuje się, że mąż nie umie zapomnieć o zmarłej tragicznie w wypadku pierwszej żonie. Hania jest ciągle porównywana z Katarzyną i oczywiście zawsze nie dorasta jej do pięt.

Kobieta boryka się z wieloma problemami, jakie dotykają dziś sporą część rodzin. Hania w pewnym momencie swojego życia zaczyna odczuwać pustkę,  rodzi się marzenie o robieniu czegoś poza zajmowaniem się domem i rodziną. Jej córka doświadcza hejtu w szkole. Joasia, przyjaciółka Hani od dzieciństwa, jako była wychowanka domu dziecka wciąż wikła się w związki z nieodpowiednimi mężczyznami...A sąsiadka, pani Renata, wróżka, wciąż ma problemy w relacjach z dorosłym już synem...

Wypadek Hani w pewien jesienny dzień zmienia wiele w jej życiu. Na szczęście na dobre :)

Książka napisana jest lekko, czyta się błyskawicznie. Denerwowały mnie jedynie bardzo sztuczne dialogi. Nikt w codziennych rozmowach nie używa tak długich, rozbudowanych zdań ;)



O zimie dziwnie się czyta w środku upalnego lata ;) Żar się leje z nieba, a ja wraz z bohaterami przemierzam zasypane śniegiem, mroźne Krupówki ;)

Tym razem czytelnik towarzyszy przede wszystkim Róży, Tadeuszowi i Ludmile. Ci pierwsi, po wielu latach znajomości i wspólnej pracy w domu dziecka (to właśnie Róża była wychowawczynią bohaterek z pierwszego tomu), postanawiają się pobrać tuż przed sześćdziesiątką. Niejakim problemem w całym tym układzie jest Miłka, siostra Róży, która ze względu na niedotlenienie przy porodzie intelektualnie zawsze była w tyle w porównaniu z rówieśnikami. Najpierw matka, a potem Róża, zobowiązana obietnicą złożoną rodzicielce przed jej śmiercią, otaczają Miłkę ścisłym nadzorem pod pozorem opieki. Na Róży całe życie ciąży nie tylko opieka nad siostrą, ale i budząca grozę rodzinna tajemnica, o której nigdy z nikim nawet nie rozmawiała. Jednak nie jest dobrze, kiedy żona ma mroczne sekrety przed nowo poślubionym mężem....Róża wreszcie decyduje się na rozmowę z Tadeuszem oraz na poznanie wersji wydarzeń z punktu widzenia Miłki. Ta zdecydowanie ją uspokaja, zdejmuje z jej serca ogromny ciężar, jednak...czy siostra powiedziała prawdę? Zakończenie totalnie zaskakuje!





"Wiosną" głównymi bohaterami są Ewelina i Adrian, bezdzietne małżeństwo, które decyduje się na adopcję. Na ich drodze pojawia się Piotruś, dziewięciolatek z domu dziecka, synek zmarłej przyjaciółki Hani z pierwszego tomu. To właśnie Piotrusiowi Hania podrzuca prezenty, nigdy się nie ujawniając. Dziecko ma wiele deficytów wynikających z FAS. Jednak nie zniechęca to młodych rodziców. Wspólnie stawiają czoła problemom nowo powstałej rodziny. 

Przy okazji historii Eweliny, autorka wrzuca mnóstwo szczegółowych informacji dotyczących bezpłodności i procesu adopcji. Nie brak tu też dydaktyzmu jeśli chodzi o picie alkoholu przez kobiety w ciąży ;) Bardzo dobre jest realistyczne aż do bólu pokazanie zachowań, reakcji Piotrka na codzienne sytuacje, na uczucia rodziców. 

Co mnie drażniło tym razem? Trzy okresy czasowe, w których dzieje się powieść. Bieżące wydarzenia z finału adopcji przeplatają się z opowieściami z początków całego procesu rok wcześniej i dodatkowo z historią poznania się Eweliny i Adriana pięć lat wcześniej.



Lato okazało się wyjątkowe dla Joasi, przyjaciółki Hani z pierwszej części i Maćka, syna wróżki Renaty :) Młodzi poznali się właśnie na ostatnich stronach Wiosny, a tej zimy i wiosny czekają na wymarzonego potomka. Niestety, początki macierzyństwa okazały się dużo trudniejsze, niż przypuszczali...Joasia miała wszystko zaplanowane, od przebiegu porodu po karmienie piersią, w ciąży czytała mnóstwo poradników. Pierwsze załamanie przyszło, gdy Antoś odwrócił się w brzuchu i konieczna była cesarka. Nie tak miały wyglądać ich pierwsze wspólne chwile...A potem było już tylko gorzej...Aż do klasycznej depresji poporodowej, która o mały włos doprowadziłaby do tragedii :( 

Autorka bardzo realistycznie i szczegółowo przedstawiła myśli, odczucia, psychikę, lęki i wątpliwości kobiety oczekującej pierwszego dziecka, a potem-cierpiącej na depresję. Joasi było tym trudniej odnaleźć się w nowej sytuacji, że doznała w dzieciństwie wielu traum w związku z porzuceniem przez ojca i alkoholizmem matki...Od samego początku ciąży dręczyły ją wątpliwości, czy okaże się dobrą matką, czy nie skrzywdzi własnego dziecka...Demony niestety ją pochłonęły...Na szczęście znalazła pomoc w ostatniej chwili.

Cały cykl napisany jest bardzo lekko. Nie znajdziemy tu pisarskiej wirtuozerii, przeważają proste dialogi. Jednak autorka porusza wiele trudnych tematów, dotyczących współczesnych kobiet. Wnika w psychikę bohaterek, ukazuje cienie ich codzienności. Stworzyła realne kobiece postacie, powieści nie są lukrowato przesłodzone i to na pewno jest plusem Wszystkich pór uczuć. 


środa, 23 czerwca 2021

"Tu jest teraz twój dom" Marta Wroniszewska

 Rok pierwszego wydania: 2021

Ocena: 4,5/6



Adopcja, rodzina zastępcza. Lek na pustkę w sercach bezpłodnych par, na samotność i lęk porzuconych dzieci. Długie dojrzewanie do decyzji. Oczekiwanie i wreszcie odnalezienie się rodziców i dzieci, tych, które narodziły się w sercach nowych mam i tatusiów. A potem-żyli razem długo i szczęśliwie. 

Czy rzeczywiście? Życie nie jest bajką....

Autorka opisuje kilkanaście historii, którym do bajki daleko. Rodziny, którym się nie udało. I takie, które walczyły do końca. O lepszą przyszłość. O marzenia.

Poznamy tu rodziców adopcyjnych i zastępczych, do których trafiły dzieci bardzo poturbowane przez los (a raczej-przez dorosłych), pozbawionych profesjonalnego wsparcia instytucji do tego powołanych, zostawionych samym sobie. Rodziców próbujących mimo wszystko stworzyć nowy, lepszy świat dziecku, które jednak pokochali. Poznamy ludzi, których życie postawiło w sytuacji nie dającej zbyt wielkiego wyboru. Zobaczymy miłość, która rodziła się bardzo powoli i w wielkich bólach. Poznamy też dorosłe osoby, których życie odmieniło się, gdyż kiedyś trafili na anioły w ludzkiej skórze. Na osoby, potrafiące otworzyć swój dom i serce na obce, skrzywdzone dziecko. Poznamy matki, którym odebrano dzieci, kobiety pogardzane, wytykane palcami, ale przecież też mające swoje uczucia i nie raz takie kłody pod nogami, że przejść nad nimi jest w danej chwili niemożliwością...

Ta książka boli. Każdą stroną, każdą historią wbija się w serce niczym sztylet.

Przecież mówią, że adopcja to coś pięknego. To szlachetny gest dania nowego życia odrzuconemu, skrzywdzonemu dziecku. Tak, to prawda. Ale to piękno okupione jest tysiącami godzin heroicznej walki o spokój, uczucie małego człowieka, który już nie ufa dorosłym, nie wie, co to znaczy kochać. Ta wspólna droga zaczyna się od wielkiego nieszczęścia. Od traumy. By dojść nią do czegoś dobrego, trzeba zburzyć twarde mury, wyrwać kolce z serc i dusz, wysłuchać krzyków, przyjąć ciosy. Jest nadzieja, że kiedyś będzie dobrze...Ale nie zawsze tak się to kończy.

Uważam, że powinna to być lektura obowiązkowa na kursach dla kandydatów na rodziców zastępczych i adopcyjnych. Kto ujrzy taką twarz przysposobienia i nie ucieknie, ma szanse na coś pięknego. A przynajmniej pozbędzie się złudzeń, że pewnego dnia za górami i lasami (a może gdzieś całkiem blisko) pozna błękitnooką blondyneczkę o słodkim uśmiechu aniołka (lub ciemnowłosego łobuziaka z szelmowskimi iskierkami w oczach) i potem będą już żyli razem długo i szczęśliwie...