Rok pierwszego wydania: 1897
Ocena: 3+/6
Lektura szkolna, przez którą trudno przebrnąć większości uczniów. Sięgałam po nią z pewną dozą obawy, czy przebrnę, czy nie zanudzi. Było lepiej niż się spodziewałam;)
Marcinka Borowicza, głównego bohatera, poznajemy jako małego chłopca, wiezionego przez rodziców do szkoły na roczne przygotowanie do klasy I. Cóż to były za trudne czasy...XIX wiek, zabory, czas po powstaniu styczniowym, zubożała szlachta i możliwość edukacji tylko dla wybranych, których było na to stać...Rodzice Marcinka byli w stanie dużo zrobić dla swego jedynaka, by go wykształcić i dać mu szansę na życie lepsze niż to, które sami wiedli...
Towarzyszymy Marcinkowi przez cały okres szkoły. Obserwujemy, jak z malca wyrasta na młodzieńca, dojrzewa, zmienia się sposób jego myślenia i zachowanie. Poznajemy jego kolegów, nauczycieli, szkołę i stancje, na których mieszkał.
Żeromski pokazuje w swej powieści system wychowawczy panujący w szkołach, mający na celu rusyfikację od podstaw, czyli dzieci i młodzieży. Tytułowe "syzyfowe prace" mogą obrazować bezcelowość działań zaborców. Młodzi ludzie, świadomi swoich korzeni i historii, nie poddawali się łatwo zabiegom mającym zabić w nich wszelkie ślady polskości. Wiele trudu kosztowała uczniów obrona swojej tożsamości, ale i zaborcy nie raz spotykali się z zaprzepaszczeniem wysiłków mających wieść do celu. To starcie dwóch grup, z których każda musiała, niczym mityczny Syzyf, co chwila podejmować od nowa swoje wysiłki.
Mamy tu całą plejadę ciekawych, wręcz niezwykłych bohaterów, zarówno uczniów (począwszy od Marcina Borowicza, przechodzącego przemiany wewnętrzne, przez Andrzeja Radka, tak bardzo świadomego wartości nauki, aż do młodego patrioty Bernarda Zygiera walczącego o prawo do używania języka polskiego), jak i nauczycieli klerykowskiego gimnazjum. Nawet postacie epizodyczne, matka Marcina, jego kolega Figa, są barwnie przedstawione.
Powieść napisana jest dość trudnym językiem, chwilami nuży. Jednak cieszę się, że sięgnęłam po nią raz jeszcze po wielu latach. Teraz czytałam ją z zupełnie inną wiedzą i nastawieniem niż w latach licealnych.
wtorek, 6 listopada 2018
poniedziałek, 5 listopada 2018
"Śniadanie u Tiffany'ego" Truman Capote
Rok pierwszego wydania: 1958
Ocena: 4/6
Holly Golightly - niespełna dwudziestoletnia gwiazdeczka filmowa, panienka do towarzystwa bogatych, starszych nowojorczyków, których potrafi rozkochać na zabój. Dziewczę radosne, rozrywkowe i bardzo tajemnicze. Femme fatale.
Holly mieszka w zabałaganionym apartamencie w nowojorskiej kamienicy. Kilka pięter nad nią mieszkanie zajmuje początkujący pisarz. Przez przypadek ich drogi się przecinają, zostają przyjaciółmi, a z czasem młody mężczyzna zaczyna darzyć ją coraz silniejszym uczuciem. Jednak Holly nie w głowie ustatkować się. Chociaż...może przystojnemu Brazylijczykowi uda się ją wreszcie usidlić?
Niewiele dowiadujemy się o przeszłości dziewczyny. Jedynie to, że jako 14-latka uciekła z domu w towarzystwie brata. Wygłodniali i wynędzniali trafili na farmę starszego pana, za którego dość szybko zgodziła się...wyjść za mąż i zostać macochą jego dzieci, starszych od niej samej, a potem równie szybko uciec. Tak trafiła do Nowego Jorku, w którego wielkomiejskim klimacie doskonale się odnalazła.
Capote kreśli rewelacyjny obraz psychologiczny Holly ( i to jest największy atut tej książki). Najlepszym podsumowaniem jest wizytówka przy skrzynce pocztowej: "Panna Holiday Golightly. W podróży". Infantylna Holly, wiecznie uciekająca przed dorosłością i odpowiedzialnością, goni nieuchwytne szczęście. Jego symbolem ma być sklep z biżuterią u Tiffany'ego, symbol prestiżu i zamożności.
Kolejnym atutem tej króciutkiej powieści jest świetnie oddany klimat Nowego Jorku lat 40-tych XX wieku.
Niby nie ma w tej książce nic szczególnego. Ot prosta, wolno tocząca się opowieść młodego pisarza o krótkiej znajomości z sąsiadeczką. Jednak tak jak postać Holly zapadła w pamięć i serce narratora na resztę życia, tak i czytelnikowi nie pozwala przejść obojętnie wobec siebie.
Ocena: 4/6
Holly Golightly - niespełna dwudziestoletnia gwiazdeczka filmowa, panienka do towarzystwa bogatych, starszych nowojorczyków, których potrafi rozkochać na zabój. Dziewczę radosne, rozrywkowe i bardzo tajemnicze. Femme fatale.
Holly mieszka w zabałaganionym apartamencie w nowojorskiej kamienicy. Kilka pięter nad nią mieszkanie zajmuje początkujący pisarz. Przez przypadek ich drogi się przecinają, zostają przyjaciółmi, a z czasem młody mężczyzna zaczyna darzyć ją coraz silniejszym uczuciem. Jednak Holly nie w głowie ustatkować się. Chociaż...może przystojnemu Brazylijczykowi uda się ją wreszcie usidlić?
Niewiele dowiadujemy się o przeszłości dziewczyny. Jedynie to, że jako 14-latka uciekła z domu w towarzystwie brata. Wygłodniali i wynędzniali trafili na farmę starszego pana, za którego dość szybko zgodziła się...wyjść za mąż i zostać macochą jego dzieci, starszych od niej samej, a potem równie szybko uciec. Tak trafiła do Nowego Jorku, w którego wielkomiejskim klimacie doskonale się odnalazła.
Capote kreśli rewelacyjny obraz psychologiczny Holly ( i to jest największy atut tej książki). Najlepszym podsumowaniem jest wizytówka przy skrzynce pocztowej: "Panna Holiday Golightly. W podróży". Infantylna Holly, wiecznie uciekająca przed dorosłością i odpowiedzialnością, goni nieuchwytne szczęście. Jego symbolem ma być sklep z biżuterią u Tiffany'ego, symbol prestiżu i zamożności.
Kolejnym atutem tej króciutkiej powieści jest świetnie oddany klimat Nowego Jorku lat 40-tych XX wieku.
Niby nie ma w tej książce nic szczególnego. Ot prosta, wolno tocząca się opowieść młodego pisarza o krótkiej znajomości z sąsiadeczką. Jednak tak jak postać Holly zapadła w pamięć i serce narratora na resztę życia, tak i czytelnikowi nie pozwala przejść obojętnie wobec siebie.
środa, 31 października 2018
"Jądro ciemności" Joseph Conrad
Rok pierwszego wydania: 1902
Ocena: 3/6
Końcówka XIX wieku. Marlow, żeglarz, Anglik, wyrusza do dzikiego serca Afryki, gdzie ma zostać kapitanem parowca pływającego rzeką Kongo. Podczas podróży do celu, Marlow ma okazję obserwować wybrzeże Afryki i ludzi. Skłania go to do wielu refleksji. Gdy dociera do stacji centralnej, dowiaduje się o awarii swojego statku. Zmuszony jest spędzić w tym miejscu kilka miesięcy. Daje mu to niepowtarzalną okazję do poznania prawdziwego oblicza kolonizacji. Pyszni, chciwi biali, myślący tylko o zyskach z kości słoniowej i czarni umierający z głodu i wycieńczenia...Do Marlowa wciąż docierają wieści o tajemniczym Kurtzu, agencie z odległej stacji, który szczyci się ogromnymi ilościami zdobytej kości słoniowej. Teraz leży chory, a Marlow ma pospieszyć mu z pomocą przez pierwotną dżunglę. Kim w rzeczywistości okaże się Kurtz? Geniuszem postępu czy niebezpiecznym szaleńcem?
Historię poznajemy z ust Marlowa, który opowiada ją po latach przyjaciołom zebranym na pokładzie jachtu zakotwiczonego na londyńskim nabrzeżu Tamizy.
Tytuł ma wydźwięk symboliczny. Oznacza zarówno środek czarnego kontynentu, jak i ciemność głębi duszy człowieka.
Ta krótka powieść zmęczyła mnie. Opisy makabrycznych zachowań, pełnej dominacji kolonizatorów nad tubylcami, niskich instynktach, które wyzwalają się w ludziach w tych ekstremalnych warunkach, z drugiej strony- dzikość czarnoskórych, traktowanych gorzej niż zwierzęta - czynią lekturę mało przyjemną i trudną.
Z pewnością wiele tu wątków autobiograficznych. Conrad pracował w zawodzie marynarza, lata spędził na żaglowcach i parowcach. W powieści wykorzystał wspomnienia z sześciomiesięcznego pobytu w Kongu Belgijskim.
Styl pisania Conrada nie przypadł mi do gustu. Brak dialogów, monotonia opowiadania powodowały znużenie. Być może dam jeszcze kiedyś szansę autorowi, ale na pewno minie sporo czasu, zanim sięgnę po kolejną jego powieść.
Ocena: 3/6
Końcówka XIX wieku. Marlow, żeglarz, Anglik, wyrusza do dzikiego serca Afryki, gdzie ma zostać kapitanem parowca pływającego rzeką Kongo. Podczas podróży do celu, Marlow ma okazję obserwować wybrzeże Afryki i ludzi. Skłania go to do wielu refleksji. Gdy dociera do stacji centralnej, dowiaduje się o awarii swojego statku. Zmuszony jest spędzić w tym miejscu kilka miesięcy. Daje mu to niepowtarzalną okazję do poznania prawdziwego oblicza kolonizacji. Pyszni, chciwi biali, myślący tylko o zyskach z kości słoniowej i czarni umierający z głodu i wycieńczenia...Do Marlowa wciąż docierają wieści o tajemniczym Kurtzu, agencie z odległej stacji, który szczyci się ogromnymi ilościami zdobytej kości słoniowej. Teraz leży chory, a Marlow ma pospieszyć mu z pomocą przez pierwotną dżunglę. Kim w rzeczywistości okaże się Kurtz? Geniuszem postępu czy niebezpiecznym szaleńcem?
Historię poznajemy z ust Marlowa, który opowiada ją po latach przyjaciołom zebranym na pokładzie jachtu zakotwiczonego na londyńskim nabrzeżu Tamizy.
Tytuł ma wydźwięk symboliczny. Oznacza zarówno środek czarnego kontynentu, jak i ciemność głębi duszy człowieka.
Ta krótka powieść zmęczyła mnie. Opisy makabrycznych zachowań, pełnej dominacji kolonizatorów nad tubylcami, niskich instynktach, które wyzwalają się w ludziach w tych ekstremalnych warunkach, z drugiej strony- dzikość czarnoskórych, traktowanych gorzej niż zwierzęta - czynią lekturę mało przyjemną i trudną.
Z pewnością wiele tu wątków autobiograficznych. Conrad pracował w zawodzie marynarza, lata spędził na żaglowcach i parowcach. W powieści wykorzystał wspomnienia z sześciomiesięcznego pobytu w Kongu Belgijskim.
Styl pisania Conrada nie przypadł mi do gustu. Brak dialogów, monotonia opowiadania powodowały znużenie. Być może dam jeszcze kiedyś szansę autorowi, ale na pewno minie sporo czasu, zanim sięgnę po kolejną jego powieść.
wtorek, 30 października 2018
"Dwór" Isaac Singer
Rok pierwszego wydania: 1967
Ocena: 5+/6
Rewelacyjna opowieść noblisty z 1978 o życiu Żydów po powstaniu styczniowym.
Po zesłaniu hrabiego Jampolskiego na Syberię, zarządcą jego dworu zostaje pobożny Żyd Kalman, prosty, pracowity kupiec. We dworze pozostaje żona hrabiego, pełna wiary w szczęśliwy powrót męża, i dwójka jego dorastających dzieci, Lucjan i Felicja. Dzięki swej przedsiębiorczości i pracowitości Kalman szybko staje się jednym z najbogatszych kupców w okolicy. Za sprawą umów podpisanych z władzami rosyjskimi na dostarczanie materiałów do budowy kolei, błyskawicznie pomnaża swój majątek, co chwilami wprawia go w zakłopotanie i obawy, czy nie stanie się grzesznikiem.
Losy tych dwóch rodzin, hrabiego i Kalmana, nieoczekiwanie się splatają. Piękna córka Żyda, po odmowie wyjścia za mąż za mężczyznę przeznaczonego jej przez ojca, ucieka z młodym hrabią Lucjanem, staje się przechrztą, a w Paryżu, w którym Lucjan musi się ukryć po powstaniu, dopada ją bieda, głód i hulaszcza nieodpowiedzialność męża...To nie jedyna troska w życiu Kalmana, ojca czterech córek...Jego kolejny zięć, syn rabina i dobrze zapowiadający się młodzieniec, zamiast poświęcać czas na studiowanie świętych pism, oddaje się nauce i po wielu latach zostaje lekarzem. Oddala się od żony i jej rodziny, co napełnia smutkiem i goryczą serce Kalmana...A i on, tak przecież pobożny, po śmierci żony żeni się po raz drugi z Klarą, kobietą o niezbyt dobrej reputacji...To,co miało być radością i spełnieniem marzeń po niezbyt udanym pierwszym małżeństwie, okazuje się przekleństwem i wstydem dla całej rodziny...Ani dzieci, ani znajomi Żydzi nie chcą już utrzymywać kontaktów z Kalmanem...Interesy idą coraz gorzej, a w miasteczku zaczyna narastać antysemityzm...
Historia, która na początku wydaje się prosta i napawa optymizmem, z każdym rozdziałem gmatwa się i zaskakuje.
Singer stworzył wspaniałe osobowości, każda z nich ma wyrazisty charakter i reprezentuje inny wymiar ludzkiego losu. Dobro zderza się ze złem, postępowość z tradycją, nauka z zacofaniem, bieda z przepychem. Czytając "Dwór" możemy się przekonać, że każda decyzja w życiu człowieka pociąga za sobą konsekwencje. Często zupełnie inne, niż się w pierwszej chwili spodziewamy...
Autor rewelacyjnie zobrazował również życie małego miasteczka po powstaniu styczniowym oraz sytuację społeczną w Europie w tym okresie . Nie raz miałam wrażenie, jakbym przeniosła się do tego tętniącego życiem, a dziś już zapomnianego świata, na zatłoczone uliczki, śmierdzące pomyjami i śmieciami podwórka, gwarne od krzyków wędrownych kramarzy czy szewców stukających młotkami na progach warsztatów. Bardzo interesujące były dla mnie opisy żydowskich obyczajów, strojów, ale także sposobu myślenia, stosunku do wiary, Boga, współwyznawców.
To jedna z najlepszych książek, jakie czytałam w tym roku. Lektura bardzo bogata, zarówno w piękne słownictwo, wydarzenia, opisy, postacie. Brnie się przez nią dość powoli, a mimo to nie chce się jej odkładać.
Dalsze losy Lucjana i Felicji można poznać w "Spuściźnie" tego samego autora.
Ocena: 5+/6
Rewelacyjna opowieść noblisty z 1978 o życiu Żydów po powstaniu styczniowym.
Po zesłaniu hrabiego Jampolskiego na Syberię, zarządcą jego dworu zostaje pobożny Żyd Kalman, prosty, pracowity kupiec. We dworze pozostaje żona hrabiego, pełna wiary w szczęśliwy powrót męża, i dwójka jego dorastających dzieci, Lucjan i Felicja. Dzięki swej przedsiębiorczości i pracowitości Kalman szybko staje się jednym z najbogatszych kupców w okolicy. Za sprawą umów podpisanych z władzami rosyjskimi na dostarczanie materiałów do budowy kolei, błyskawicznie pomnaża swój majątek, co chwilami wprawia go w zakłopotanie i obawy, czy nie stanie się grzesznikiem.
Losy tych dwóch rodzin, hrabiego i Kalmana, nieoczekiwanie się splatają. Piękna córka Żyda, po odmowie wyjścia za mąż za mężczyznę przeznaczonego jej przez ojca, ucieka z młodym hrabią Lucjanem, staje się przechrztą, a w Paryżu, w którym Lucjan musi się ukryć po powstaniu, dopada ją bieda, głód i hulaszcza nieodpowiedzialność męża...To nie jedyna troska w życiu Kalmana, ojca czterech córek...Jego kolejny zięć, syn rabina i dobrze zapowiadający się młodzieniec, zamiast poświęcać czas na studiowanie świętych pism, oddaje się nauce i po wielu latach zostaje lekarzem. Oddala się od żony i jej rodziny, co napełnia smutkiem i goryczą serce Kalmana...A i on, tak przecież pobożny, po śmierci żony żeni się po raz drugi z Klarą, kobietą o niezbyt dobrej reputacji...To,co miało być radością i spełnieniem marzeń po niezbyt udanym pierwszym małżeństwie, okazuje się przekleństwem i wstydem dla całej rodziny...Ani dzieci, ani znajomi Żydzi nie chcą już utrzymywać kontaktów z Kalmanem...Interesy idą coraz gorzej, a w miasteczku zaczyna narastać antysemityzm...
Historia, która na początku wydaje się prosta i napawa optymizmem, z każdym rozdziałem gmatwa się i zaskakuje.
Singer stworzył wspaniałe osobowości, każda z nich ma wyrazisty charakter i reprezentuje inny wymiar ludzkiego losu. Dobro zderza się ze złem, postępowość z tradycją, nauka z zacofaniem, bieda z przepychem. Czytając "Dwór" możemy się przekonać, że każda decyzja w życiu człowieka pociąga za sobą konsekwencje. Często zupełnie inne, niż się w pierwszej chwili spodziewamy...
Autor rewelacyjnie zobrazował również życie małego miasteczka po powstaniu styczniowym oraz sytuację społeczną w Europie w tym okresie . Nie raz miałam wrażenie, jakbym przeniosła się do tego tętniącego życiem, a dziś już zapomnianego świata, na zatłoczone uliczki, śmierdzące pomyjami i śmieciami podwórka, gwarne od krzyków wędrownych kramarzy czy szewców stukających młotkami na progach warsztatów. Bardzo interesujące były dla mnie opisy żydowskich obyczajów, strojów, ale także sposobu myślenia, stosunku do wiary, Boga, współwyznawców.
To jedna z najlepszych książek, jakie czytałam w tym roku. Lektura bardzo bogata, zarówno w piękne słownictwo, wydarzenia, opisy, postacie. Brnie się przez nią dość powoli, a mimo to nie chce się jej odkładać.
Dalsze losy Lucjana i Felicji można poznać w "Spuściźnie" tego samego autora.
poniedziałek, 29 października 2018
Jesień z klasyką i noblistami
Jesień-długie, ciemne popołudnia i wieczory. Deszcz uderza w szyby,
wiatr gwiżdże w kominie. A w domu ciepło, przytulnie...Idealny czas na
lektury. Bardziej ambitne niż "babskie lekkie czytadła", po które
chętnie sięgałam w letnie upały. Jakby umysł domagał się jesienią
bardziej treściwego pożywienia:)
Jesienią mam ochotę na nowe wyzwania książkowe. Tym razem chcę się zmierzyć z noblistami i to tymi "starszymi". A dodatkowo-po dłuższej przerwie wrócić do klasyki. Mam chyba przesyt literatury współczesnej, z jej przewidywalnością, językiem i "bylejakością" (nie generalizuję, widocznie ja na taką trafiałam przez ostatnie miesiące lub celowo po taką sięgałam w okresach wielkiego zmęczenia).
Są dzieła, o których myślę od długiego czasu. Głównie klasyka rosyjska. Ale i dawne szkolne lektury, na które chciałabym spojrzeć po wielu latach innym, bardziej dojrzałym okiem;)
Może tej jesieni się uda?
Jesienią mam ochotę na nowe wyzwania książkowe. Tym razem chcę się zmierzyć z noblistami i to tymi "starszymi". A dodatkowo-po dłuższej przerwie wrócić do klasyki. Mam chyba przesyt literatury współczesnej, z jej przewidywalnością, językiem i "bylejakością" (nie generalizuję, widocznie ja na taką trafiałam przez ostatnie miesiące lub celowo po taką sięgałam w okresach wielkiego zmęczenia).
Są dzieła, o których myślę od długiego czasu. Głównie klasyka rosyjska. Ale i dawne szkolne lektury, na które chciałabym spojrzeć po wielu latach innym, bardziej dojrzałym okiem;)
Może tej jesieni się uda?
piątek, 26 października 2018
"Nanga Dream: Opowieść o Tomku Mackiewiczu" Mariusz Sepioło
Rok pierwszego wydania: 2018
Ocena: 3/6
Po akcji ratunkowej, którą żyła cała Polska kilka miesięcy temu, nazwisko Mackiewicza jest znane chyba większości. Himalaista, bohater. Człowiek, o którym wcześniej nikt za bardzo nie słyszał, nagle trafia na pierwsze strony gazet i do najświeższych wydań newsów telewizyjno-internetowych.
Kim był tak naprawdę? W "Nanga Dream" poznajemy Tomka - małego chłopca, wychowywanego na wsi przez dziadków, wolnego, nie poddającego się żadnym schematom. Poznajemy nastolatka, który nie potrafi się odnaleźć w nowym życiu w Częstochowie. Buntuje się, nie chce się uczyć, trafia w środowisko mocno patologiczne. Alkohol, narkotyki, leczenie w Monarze, próby powrotu do "normalnego" życia. Wyjątkowo wrażliwy człowiek? A może leniwy buntownik, który niechęć do pracy, wysiłku i jakiegokolwiek przystosowania się ubiera w ideologiczne frazesy?
Wyjątkowo drażniła mnie ta książka. Po pierwsze: jakoś nie odbieram Mackiewicza jako bohatera, a raczej egoistę. Po drugie: zniechęcił mnie styl pisania Sepioło. Mam wrażenie, jakby chciał "na szybko" wykorzystać gorący temat. Powycinał mnóstwo fragmentów rozmów, wypowiedzi, filmików (wyjątkowo bogata bibliografia na końcu książki...), wymieszał je i próbował zrobić z tego bestseller, trafiający do ludzkich emocji. W książce jest wg mnie chaos. Mieszają się wątki, w opowieść o dzieciństwie wkrada się fragment o alpinizmie. Pojawia się dużo dygresji, niepotrzebnych wątków, postaci. Zabrakło za to jakiś głębszych przemyśleń.
Zmęczyła mnie ta książka.
Ocena: 3/6
Po akcji ratunkowej, którą żyła cała Polska kilka miesięcy temu, nazwisko Mackiewicza jest znane chyba większości. Himalaista, bohater. Człowiek, o którym wcześniej nikt za bardzo nie słyszał, nagle trafia na pierwsze strony gazet i do najświeższych wydań newsów telewizyjno-internetowych.
Kim był tak naprawdę? W "Nanga Dream" poznajemy Tomka - małego chłopca, wychowywanego na wsi przez dziadków, wolnego, nie poddającego się żadnym schematom. Poznajemy nastolatka, który nie potrafi się odnaleźć w nowym życiu w Częstochowie. Buntuje się, nie chce się uczyć, trafia w środowisko mocno patologiczne. Alkohol, narkotyki, leczenie w Monarze, próby powrotu do "normalnego" życia. Wyjątkowo wrażliwy człowiek? A może leniwy buntownik, który niechęć do pracy, wysiłku i jakiegokolwiek przystosowania się ubiera w ideologiczne frazesy?
Wyjątkowo drażniła mnie ta książka. Po pierwsze: jakoś nie odbieram Mackiewicza jako bohatera, a raczej egoistę. Po drugie: zniechęcił mnie styl pisania Sepioło. Mam wrażenie, jakby chciał "na szybko" wykorzystać gorący temat. Powycinał mnóstwo fragmentów rozmów, wypowiedzi, filmików (wyjątkowo bogata bibliografia na końcu książki...), wymieszał je i próbował zrobić z tego bestseller, trafiający do ludzkich emocji. W książce jest wg mnie chaos. Mieszają się wątki, w opowieść o dzieciństwie wkrada się fragment o alpinizmie. Pojawia się dużo dygresji, niepotrzebnych wątków, postaci. Zabrakło za to jakiś głębszych przemyśleń.
Zmęczyła mnie ta książka.
poniedziałek, 22 października 2018
"Światła września" Carlos Luiz Zafon
Rok pierwszego wydania: 1995
Ocena: 3+/6
Po śmierci męża, życie pani Sauvelle i dwójki jej dzieci popada w ruinę. Poznają, co to bieda, ciężka praca, głód. Gdy w 1936 roku kobieta dostaje propozycję pracy w zamku wynalazcy i producenta mechanicznych zabawek na francuskiej prowincji na wybrzeżu, przyszłość wreszcie zaczyna się jej jawić w jaśniejszych barwach.
Pierwsze spotkanie z nowym pracodawcą robi niesamowite wrażenie zarówno na niej, jak i na jej dzieciach. Tajemnicza budowla pełna jest szokujących, mechanicznych urządzeń i postaci, patrzących na przybyłych swoimi sztucznymi oczami.
Kilkunastoletnia Irene poznaje Ismaela, mieszkańca pobliskiej wioski. Szybko łączy ich przyjaźń, wystawiona na próbę przez makabryczne wydarzenia, jakie mają miejsce w lesie dzielącym zamek od domu wynajętego przez rodzinę Sauvelle. Chłopak zabiera Irene na wycieczkę do opuszczonej latarni morskiej, w której, zgodnie z legendą, pojawiają się tajemnicze światła września w każdą rocznicę tragicznej śmierci młodej kobiety. Irene znajduje stary dziennik zaginionej kobiety. A okolicy zaczyna krążyć czarny, groźny cień. Jego historię zna tylko wynalazca mechanicznych zabawek. Cień zagraża życiu mieszkańców zarówno zamku, jak i małego domku na wybrzeżu...Ismael i Irene próbują stawić mu czoła i zapobiec kolejnym nieszczęściom.
To powieść bardziej młodzieżowa niż "dorosła". Zafon buduje napięcie, tworzy klimat grozy i mroku, czego odzwierciedleniem jest nawet przykuwająca uwagę okładka. Czyta się szybko, ciekawie, ale na pewno nie ma tu głębszych przemyśleń ani ponadczasowych wartości. To tylko czytadło, napisane prosto i przyjemnie, do pochłonięcia w dwa wieczory.
Ocena: 3+/6
Po śmierci męża, życie pani Sauvelle i dwójki jej dzieci popada w ruinę. Poznają, co to bieda, ciężka praca, głód. Gdy w 1936 roku kobieta dostaje propozycję pracy w zamku wynalazcy i producenta mechanicznych zabawek na francuskiej prowincji na wybrzeżu, przyszłość wreszcie zaczyna się jej jawić w jaśniejszych barwach.
Pierwsze spotkanie z nowym pracodawcą robi niesamowite wrażenie zarówno na niej, jak i na jej dzieciach. Tajemnicza budowla pełna jest szokujących, mechanicznych urządzeń i postaci, patrzących na przybyłych swoimi sztucznymi oczami.
Kilkunastoletnia Irene poznaje Ismaela, mieszkańca pobliskiej wioski. Szybko łączy ich przyjaźń, wystawiona na próbę przez makabryczne wydarzenia, jakie mają miejsce w lesie dzielącym zamek od domu wynajętego przez rodzinę Sauvelle. Chłopak zabiera Irene na wycieczkę do opuszczonej latarni morskiej, w której, zgodnie z legendą, pojawiają się tajemnicze światła września w każdą rocznicę tragicznej śmierci młodej kobiety. Irene znajduje stary dziennik zaginionej kobiety. A okolicy zaczyna krążyć czarny, groźny cień. Jego historię zna tylko wynalazca mechanicznych zabawek. Cień zagraża życiu mieszkańców zarówno zamku, jak i małego domku na wybrzeżu...Ismael i Irene próbują stawić mu czoła i zapobiec kolejnym nieszczęściom.
To powieść bardziej młodzieżowa niż "dorosła". Zafon buduje napięcie, tworzy klimat grozy i mroku, czego odzwierciedleniem jest nawet przykuwająca uwagę okładka. Czyta się szybko, ciekawie, ale na pewno nie ma tu głębszych przemyśleń ani ponadczasowych wartości. To tylko czytadło, napisane prosto i przyjemnie, do pochłonięcia w dwa wieczory.
Subskrybuj:
Posty (Atom)