Rok pierwszego wydania: 1853
Ocena: 4,5/6
Cranford, malutkie miasteczko w XIX-wiecznej Anglii, zamieszkane głównie przez kobiety: stare panny, bezdzietne wdowy w podeszłym wieku, siostry i przyjaciółki. Damy panują tu niepodzielnie. Mężczyźni pojawiają się tylko marginalnie. Cranfordzkie panie to nie wyzwolone emancypantki, czy heroiny. To całkiem zwyczajne, ciepłe osóbki, może chwilami nieco naiwne i dziecinne, borykające się z codziennymi problemami, których najistotniejszym powodem są niezbyt wysokie dochody....Przedstawicielki klasy średniej, i to zubożałej, wciąż pretendują do wyższych sfer, zapominając chwilami, że czasy się zmieniły, a im przybyło lat...Nie chcą się przyznać do swego statusu materialnego, choć jest on wiadomy wszystkim sąsiadkom;) Oszczędzają na podstawowych rzeczach, zmyślnie ubierając tą oszczędność w śmieszne zachowania, mające świadczyć o ich elegancji (np. panna Matty spędzając wieczory przy jednej świecy, zapala na przemian dwie świece, by w razie odwiedzin którejś z przyjaciółek wydawało się, że co wieczór palą się obie ;) ).
W miasteczku trzeba przestrzegać konwenansów, które świadczyć mają o klasie mieszkanek Cranford. Niektóre zachowania urastają do rangi rytuałów, ceremonii.
Powieść napisana jest lekko, z dużą dawką humoru. To świetne świadectwo czasów, w jakich osadzona jest akcja. Nie ma tu wyjątkowych wydarzeń, scen mrożących krew w żyłach. To zestaw scenek rodzajowych z codzienności, opisy strojów, zwyczajów, zachowań. Wszystko to jednak ma swój niezaprzeczalny urok i czar, który poszedł dziś w zapomnienie.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wyzwanie klasyka 2018. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wyzwanie klasyka 2018. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 4 grudnia 2018
wtorek, 6 listopada 2018
"Syzyfowe prace" Stefan Żeromski
Rok pierwszego wydania: 1897
Ocena: 3+/6
Lektura szkolna, przez którą trudno przebrnąć większości uczniów. Sięgałam po nią z pewną dozą obawy, czy przebrnę, czy nie zanudzi. Było lepiej niż się spodziewałam;)
Marcinka Borowicza, głównego bohatera, poznajemy jako małego chłopca, wiezionego przez rodziców do szkoły na roczne przygotowanie do klasy I. Cóż to były za trudne czasy...XIX wiek, zabory, czas po powstaniu styczniowym, zubożała szlachta i możliwość edukacji tylko dla wybranych, których było na to stać...Rodzice Marcinka byli w stanie dużo zrobić dla swego jedynaka, by go wykształcić i dać mu szansę na życie lepsze niż to, które sami wiedli...
Towarzyszymy Marcinkowi przez cały okres szkoły. Obserwujemy, jak z malca wyrasta na młodzieńca, dojrzewa, zmienia się sposób jego myślenia i zachowanie. Poznajemy jego kolegów, nauczycieli, szkołę i stancje, na których mieszkał.
Żeromski pokazuje w swej powieści system wychowawczy panujący w szkołach, mający na celu rusyfikację od podstaw, czyli dzieci i młodzieży. Tytułowe "syzyfowe prace" mogą obrazować bezcelowość działań zaborców. Młodzi ludzie, świadomi swoich korzeni i historii, nie poddawali się łatwo zabiegom mającym zabić w nich wszelkie ślady polskości. Wiele trudu kosztowała uczniów obrona swojej tożsamości, ale i zaborcy nie raz spotykali się z zaprzepaszczeniem wysiłków mających wieść do celu. To starcie dwóch grup, z których każda musiała, niczym mityczny Syzyf, co chwila podejmować od nowa swoje wysiłki.
Mamy tu całą plejadę ciekawych, wręcz niezwykłych bohaterów, zarówno uczniów (począwszy od Marcina Borowicza, przechodzącego przemiany wewnętrzne, przez Andrzeja Radka, tak bardzo świadomego wartości nauki, aż do młodego patrioty Bernarda Zygiera walczącego o prawo do używania języka polskiego), jak i nauczycieli klerykowskiego gimnazjum. Nawet postacie epizodyczne, matka Marcina, jego kolega Figa, są barwnie przedstawione.
Powieść napisana jest dość trudnym językiem, chwilami nuży. Jednak cieszę się, że sięgnęłam po nią raz jeszcze po wielu latach. Teraz czytałam ją z zupełnie inną wiedzą i nastawieniem niż w latach licealnych.
Ocena: 3+/6
Lektura szkolna, przez którą trudno przebrnąć większości uczniów. Sięgałam po nią z pewną dozą obawy, czy przebrnę, czy nie zanudzi. Było lepiej niż się spodziewałam;)
Marcinka Borowicza, głównego bohatera, poznajemy jako małego chłopca, wiezionego przez rodziców do szkoły na roczne przygotowanie do klasy I. Cóż to były za trudne czasy...XIX wiek, zabory, czas po powstaniu styczniowym, zubożała szlachta i możliwość edukacji tylko dla wybranych, których było na to stać...Rodzice Marcinka byli w stanie dużo zrobić dla swego jedynaka, by go wykształcić i dać mu szansę na życie lepsze niż to, które sami wiedli...
Towarzyszymy Marcinkowi przez cały okres szkoły. Obserwujemy, jak z malca wyrasta na młodzieńca, dojrzewa, zmienia się sposób jego myślenia i zachowanie. Poznajemy jego kolegów, nauczycieli, szkołę i stancje, na których mieszkał.
Żeromski pokazuje w swej powieści system wychowawczy panujący w szkołach, mający na celu rusyfikację od podstaw, czyli dzieci i młodzieży. Tytułowe "syzyfowe prace" mogą obrazować bezcelowość działań zaborców. Młodzi ludzie, świadomi swoich korzeni i historii, nie poddawali się łatwo zabiegom mającym zabić w nich wszelkie ślady polskości. Wiele trudu kosztowała uczniów obrona swojej tożsamości, ale i zaborcy nie raz spotykali się z zaprzepaszczeniem wysiłków mających wieść do celu. To starcie dwóch grup, z których każda musiała, niczym mityczny Syzyf, co chwila podejmować od nowa swoje wysiłki.
Mamy tu całą plejadę ciekawych, wręcz niezwykłych bohaterów, zarówno uczniów (począwszy od Marcina Borowicza, przechodzącego przemiany wewnętrzne, przez Andrzeja Radka, tak bardzo świadomego wartości nauki, aż do młodego patrioty Bernarda Zygiera walczącego o prawo do używania języka polskiego), jak i nauczycieli klerykowskiego gimnazjum. Nawet postacie epizodyczne, matka Marcina, jego kolega Figa, są barwnie przedstawione.
Powieść napisana jest dość trudnym językiem, chwilami nuży. Jednak cieszę się, że sięgnęłam po nią raz jeszcze po wielu latach. Teraz czytałam ją z zupełnie inną wiedzą i nastawieniem niż w latach licealnych.
Subskrybuj:
Posty (Atom)