Rok pierwszego wydania: 1906
Ocena: 5/6
To była prawdziwa uczta! Powieść, w której jest wszystko. I świetnie nakreślone postacie, i opis życia klasy średniej w wiktoriańskiej Anglii, miłość, zdrada, nienawiść, zazdrość, bogactwo i ubóstwo, ciekawie prowadzona akcja.
Pierwotnie powieść została wydana pod tytułem "Saga rodu Forsyte’ów", jednak w miarę wzrostu popularności doczekała się kontynuacji i tytuł objął cały cykl. W 1932 roku autor dostał za nią Literacką Nagrodę Nobla.
Akcja powieści rozpoczyna się w 1886 roku przyjęciem zaręczynowym młodziutkiej June. Wydarzenie to, z zasady bardzo pozytywnie rokujące na przyszłość, stało się zaczątkiem zmian, które doprowadziły do dramatu i zburzenia porządku w rodzinie.
Rozległy klan Forsyte'ów jest malowniczym przedstawicielem ówczesnego mieszczaństwa. Śledzimy losy kilku pokoleń, które wywodzą się z niższej warstwy. Ciężką pracą bracia, stanowiący pierwsze pokolenie mieszkające w mieście, dorobili się majątków i awansowali społecznie. Żądza posiadania jest charakterystyczna dla wszystkich mężczyzn należących do rodu. Rozciąga się nie tylko na nieruchomości, ale i na osoby, nad którymi Forsytowie chcieliby panować jak nad swoją własnością...
Powieść czyta się bardzo przyjemnie i szybko. Zachwyca portretami bohaterów, których można lubić lub nienawidzić. Akcja obfituje w ciekawe wydarzenia, dzięki czemu lektura nie nudzi.
Przede mną kolejne tomy sagi :)
piątek, 6 marca 2020
czwartek, 5 marca 2020
"Białe zeszyty" Sonia Raduńska
Rok pierwszego wydania:
Ocena: 4/6
Bardzo intymne zapiski kobiety, terapeutki, matki dwójki dorastających dzieci, wdowy, której mąż zginął niedawno w wypadku. Autorka pamiętnika balansuje między czarną dziurą depresji a radością z życia, z każdego dnia.
Białe zeszyty zapełniane są notatkami przez kilka lat. Możemy zatem obserwować, jak zmienia się wewnętrznie ich autorka. Wydarzenia zewnętrzne tak naprawdę nie są istotne, mogłyby nie istnieć. Ważne są myśli, odczucia, zmiany. Pytania stawiane sobie, stawanie twarzą w twarz ze swoimi słabościami, szukanie motywów swoich działań. Dojrzewanie.
Poznajemy kobietę, która żyje pięknie. Uczy się cieszyć chwilą coraz bardziej, ma przyjaciół, pisze listy, słucha dobrej muzyki, czyta dobre książki. Mimo, że jak każdy człowiek, musi się zmagać z przeciwnościami losu, stawiać czoła problemom codzienności, to jednak zewnętrzne aspekty życia nie hamują jej wewnętrznych przemian.
Forma książki jest specyficzna. Nie jest to typowy dziennik, z długimi zapiskami, z naciskiem kładzionym na styl i język. To raczej krótsze i dłuższe notatki, spontaniczne uwiecznienie chwili, myśli, refleksji.
Dla wielu osób ta książka może być ważna, może stać się inspiracją. Jednak ja znalazłam w niej mniej, niż się spodziewałam.
Ocena: 4/6
Bardzo intymne zapiski kobiety, terapeutki, matki dwójki dorastających dzieci, wdowy, której mąż zginął niedawno w wypadku. Autorka pamiętnika balansuje między czarną dziurą depresji a radością z życia, z każdego dnia.
Białe zeszyty zapełniane są notatkami przez kilka lat. Możemy zatem obserwować, jak zmienia się wewnętrznie ich autorka. Wydarzenia zewnętrzne tak naprawdę nie są istotne, mogłyby nie istnieć. Ważne są myśli, odczucia, zmiany. Pytania stawiane sobie, stawanie twarzą w twarz ze swoimi słabościami, szukanie motywów swoich działań. Dojrzewanie.
Poznajemy kobietę, która żyje pięknie. Uczy się cieszyć chwilą coraz bardziej, ma przyjaciół, pisze listy, słucha dobrej muzyki, czyta dobre książki. Mimo, że jak każdy człowiek, musi się zmagać z przeciwnościami losu, stawiać czoła problemom codzienności, to jednak zewnętrzne aspekty życia nie hamują jej wewnętrznych przemian.
Forma książki jest specyficzna. Nie jest to typowy dziennik, z długimi zapiskami, z naciskiem kładzionym na styl i język. To raczej krótsze i dłuższe notatki, spontaniczne uwiecznienie chwili, myśli, refleksji.
Dla wielu osób ta książka może być ważna, może stać się inspiracją. Jednak ja znalazłam w niej mniej, niż się spodziewałam.
środa, 4 marca 2020
"Żeby umarło przede mną. Opowieści matek niepełnosprawnych dzieci" Jacek Hołub
Rok pierwszego wydania: 2018
Ocena: 5,0
Opowieści pięciu matek o codziennym życiu z niepełnosprawnym dzieckiem. O trudzie, zmęczeniu, zmaganiu się z najzwyklejszymi czynnościami. O dźwiganiu, ubieraniu, karmieniu, o zasypianiu ze zmęczenia przy stole w święta...O ciągłej obecności i poczuciu odpowiedzialności.
Te kobiety to heroski.
Reportaż obala wiele mitów pokazywanych w reklamach. Nie ma tu uśmiechniętych matek w starannym makijażu, które z lekkością pchają wózek z uśmiechniętym niepełnosprawnym dzieckiem. Jacek Hołub, który sam przyznaje, że książka by nie powstała, gdyby nie jego osobiste doświadczenia, pisze o agresji nastolatka wobec słabnącej już z wysiłku matki, o ślinie kapiącej z brody, o wrzasku, którego źródła trudno znaleźć rodzicom.
To nie jest łatwa książka. Przeciwnie-szczera aż do bólu. Pozwala jednak inaczej spojrzeć na codzienną pracę tych kobiet, którym Los dał niepełnosprawne dziecko. Na ich zmagania minuta po minucie, godzina po godzinie.
Pomaga też może zrozumieć marzenie niejednej z nich: żeby to dziecko umarło przed nimi...Bo co się z nim potem stanie?
Ocena: 5,0
Opowieści pięciu matek o codziennym życiu z niepełnosprawnym dzieckiem. O trudzie, zmęczeniu, zmaganiu się z najzwyklejszymi czynnościami. O dźwiganiu, ubieraniu, karmieniu, o zasypianiu ze zmęczenia przy stole w święta...O ciągłej obecności i poczuciu odpowiedzialności.
Te kobiety to heroski.
Reportaż obala wiele mitów pokazywanych w reklamach. Nie ma tu uśmiechniętych matek w starannym makijażu, które z lekkością pchają wózek z uśmiechniętym niepełnosprawnym dzieckiem. Jacek Hołub, który sam przyznaje, że książka by nie powstała, gdyby nie jego osobiste doświadczenia, pisze o agresji nastolatka wobec słabnącej już z wysiłku matki, o ślinie kapiącej z brody, o wrzasku, którego źródła trudno znaleźć rodzicom.
To nie jest łatwa książka. Przeciwnie-szczera aż do bólu. Pozwala jednak inaczej spojrzeć na codzienną pracę tych kobiet, którym Los dał niepełnosprawne dziecko. Na ich zmagania minuta po minucie, godzina po godzinie.
Pomaga też może zrozumieć marzenie niejednej z nich: żeby to dziecko umarło przed nimi...Bo co się z nim potem stanie?
sobota, 21 grudnia 2019
"Przerwana lekcja muzyki" Susanna Kaysen
Rok pierwszego wydania: 1993
Ocena: 4/6
Wstrząsający pamiętnik dziewczyny, która zgodnie z zapisem na karcie przyjęcia, dobrowolnie zgłasza się do szpitala psychiatrycznego ze stanem depresyjnym. Zagubiona, wystraszona dziewiętnastolatka daje się wsadzić do taksówki nowo poznanemu psychiatrze i odwieźć do kliniki. Przekonana, że spędzi w nim dwa tygodnie, opuszcza szpital po dwóch latach.
Po latach spisuje swoje przeżycia, doświadczenia, obserwacje. Opowiada o innych pacjentkach, ich zachowaniach. Krótkie rozdziały to jakby migawki z życia w miejscu, gdzie zacierają się granice między normalnością i odmiennością.
Wniknięcie w psychikę osób dotkniętych chorobą psychiczną jest wstrząsające. Opowieść pisana jest prostym językiem, stanowi raczej relację niż analizę, pozbawiona opisów emocji, pozwala czytelnikowi stanąć w roli obserwatora.
"Przerwana lekcja muzyki" to tytuł obrazu Vermeera, który zapadł w pamięć autorki. Tak samo jak zostało przerwane na chwilę życie bohaterki dzieła, tak samo jedna chwila przerwała życie Susanny Kaysen. Zatrzymało się ono, jedna chwila zmieniła wszystkie następne, pobyt w szpitalu zdeterminował resztę jej życia.
Autobiograficzność książki sprawia, że staje się ona jeszcze bardziej przejmująca i dająca do myślenia.
Ocena: 4/6
Wstrząsający pamiętnik dziewczyny, która zgodnie z zapisem na karcie przyjęcia, dobrowolnie zgłasza się do szpitala psychiatrycznego ze stanem depresyjnym. Zagubiona, wystraszona dziewiętnastolatka daje się wsadzić do taksówki nowo poznanemu psychiatrze i odwieźć do kliniki. Przekonana, że spędzi w nim dwa tygodnie, opuszcza szpital po dwóch latach.
Po latach spisuje swoje przeżycia, doświadczenia, obserwacje. Opowiada o innych pacjentkach, ich zachowaniach. Krótkie rozdziały to jakby migawki z życia w miejscu, gdzie zacierają się granice między normalnością i odmiennością.
Wniknięcie w psychikę osób dotkniętych chorobą psychiczną jest wstrząsające. Opowieść pisana jest prostym językiem, stanowi raczej relację niż analizę, pozbawiona opisów emocji, pozwala czytelnikowi stanąć w roli obserwatora.
"Przerwana lekcja muzyki" to tytuł obrazu Vermeera, który zapadł w pamięć autorki. Tak samo jak zostało przerwane na chwilę życie bohaterki dzieła, tak samo jedna chwila przerwała życie Susanny Kaysen. Zatrzymało się ono, jedna chwila zmieniła wszystkie następne, pobyt w szpitalu zdeterminował resztę jej życia.
Autobiograficzność książki sprawia, że staje się ona jeszcze bardziej przejmująca i dająca do myślenia.
piątek, 20 grudnia 2019
"Noelka" Małgorzata Musierowicz
Rok pierwszego wydania: 1992
Ocena: 4/6
To jedna z moich ulubionych świątecznych książek. Wracam do niej co kilka lat z tą samą przyjemnością.
Dlaczego?
Bo nie ma w niej słodyczy w dawce wywołującej mdłości.
Bo jest taka "prawdziwa" i życiowa.
Bo jest w niej ciepełko Borejkowej kuchni, zapach smażonego karpia, ubieranie choinki.
Bo w "Noelce" w Wigilię nie pada śnieg tylko leje deszcz, więc jest tym bardziej "prawdziwie" ;)
Siedemnastoletnia, wychowywana bezstresowo przez trzech mężczyzn Elka czeka na kolejną wieczerzę Wigilijną. Jednak tym razem w ostatniej chwili okazuje się, że wszystko się dzieje nie tak, jak zwykle, nie tak, jak ona chce. Dziadek przepędza dziwnego adoratora, tata informuje, że po szybkiej kolacji wychodzi na drugą, zaproszony przez "jakąś babę" (Gabrysię Borejko), a dwaj starsi panowie czekają na wizytę tajemniczej Terpentuli, bliskiej znajomej z ich odległej młodości. Elka czuje się zdruzgotana, zapomniana przez wszystkich, a tak naprawdę wyłazi z niej egoizm rozkapryszonego dziecka, które zawsze skupiało na sobie uwagę.
Wybiega wściekła z domu i rusza na poszukiwania księcia na harleyu. Jednak dziwnym zbiegiem okoliczności trafia do Gwiazdora w kryzysowej sytuacji, potrzebującego natychmiast Aniołka-towarzysza wieczornych wizyt w domach na Jeżycach. Tym sposobem Elka poznaje życie, jakiego do tej pory nie była świadoma.
Równocześnie w mieszkaniu Borejków trwają gorączkowe przygotowania do spotkania z narzeczonym i przyszłą teściową Idy i do bożonarodzeniowego ślubu. W ostatniej chwili przyszłej pannie młodej przypomina się, że nie kupiła butów! A że nóżkę ma nietypową, jest to nie lada problem...
Noelka to lektura, do której chce się uciec od pyrkoczącej w garnku kapusty i szorowania łazienki. Jest w niej to wszystko, za co tak lubię starsze tomy Jeżycjady:)
Ocena: 4/6
To jedna z moich ulubionych świątecznych książek. Wracam do niej co kilka lat z tą samą przyjemnością.
Dlaczego?
Bo nie ma w niej słodyczy w dawce wywołującej mdłości.
Bo jest taka "prawdziwa" i życiowa.
Bo jest w niej ciepełko Borejkowej kuchni, zapach smażonego karpia, ubieranie choinki.
Bo w "Noelce" w Wigilię nie pada śnieg tylko leje deszcz, więc jest tym bardziej "prawdziwie" ;)
Siedemnastoletnia, wychowywana bezstresowo przez trzech mężczyzn Elka czeka na kolejną wieczerzę Wigilijną. Jednak tym razem w ostatniej chwili okazuje się, że wszystko się dzieje nie tak, jak zwykle, nie tak, jak ona chce. Dziadek przepędza dziwnego adoratora, tata informuje, że po szybkiej kolacji wychodzi na drugą, zaproszony przez "jakąś babę" (Gabrysię Borejko), a dwaj starsi panowie czekają na wizytę tajemniczej Terpentuli, bliskiej znajomej z ich odległej młodości. Elka czuje się zdruzgotana, zapomniana przez wszystkich, a tak naprawdę wyłazi z niej egoizm rozkapryszonego dziecka, które zawsze skupiało na sobie uwagę.
Wybiega wściekła z domu i rusza na poszukiwania księcia na harleyu. Jednak dziwnym zbiegiem okoliczności trafia do Gwiazdora w kryzysowej sytuacji, potrzebującego natychmiast Aniołka-towarzysza wieczornych wizyt w domach na Jeżycach. Tym sposobem Elka poznaje życie, jakiego do tej pory nie była świadoma.
Równocześnie w mieszkaniu Borejków trwają gorączkowe przygotowania do spotkania z narzeczonym i przyszłą teściową Idy i do bożonarodzeniowego ślubu. W ostatniej chwili przyszłej pannie młodej przypomina się, że nie kupiła butów! A że nóżkę ma nietypową, jest to nie lada problem...
Noelka to lektura, do której chce się uciec od pyrkoczącej w garnku kapusty i szorowania łazienki. Jest w niej to wszystko, za co tak lubię starsze tomy Jeżycjady:)
środa, 18 grudnia 2019
"Szczęście w cichą noc" Anna Ficner-Ogonowska
Rok pierwszego wydania: 2013
Ocena: 3/6
Hanka straciła w wypadku najbliższych, męża i rodziców. Po kilku latach odnalazła szczęście w nowym związku. Właśnie oczekuje dziecka. Zbliżają się święta. Kobieta chce stworzyć nową tradycję, zgodnie z dawnymi marzeniami jej nieżyjącej mamy. Chce zgromadzić przy wigilijnym stole w dawnym rodzinnym domu najbliższych i przyjaciół. Ze względu na jej stan, w przygotowania angażuje się jej energiczna (i krzykliwa) siostra, niezastąpiona pani Irenka, mąż i teściowie. Jednak szczęście Hani przyćmiewa jeszcze jedna sprawa. Za namową bliskiej psycholożki postanawia spotkać się z rodzicami sprawcy wypadku i powiedzieć im o przebaczeniu.
To typowa świąteczna, dość słodka i lukrowana szczęściem powieść. Miła, lekka, pachnąca świętami, skrząca się śniegiem. Pełna gwaru przygotowań i śmiechu przy rodzinnym stole.
Chyba taka, jaka powinna być świąteczna lektura. To jak romantyczna świąteczna komedia w telewizji. Niby banalna, przewidywalna, ale jaka miła.
To czwarta część cyklu. Niestety fakt, że czytałam ją w oderwaniu od poprzednich, trochę utrudniał mi zrozumienie powiązań między bohaterami i nawiązań do przeszłości. Być może sięgnę po pierwsze części cyklu, na poprawę nastroju, dla relaksu:)
Ocena: 3/6
Hanka straciła w wypadku najbliższych, męża i rodziców. Po kilku latach odnalazła szczęście w nowym związku. Właśnie oczekuje dziecka. Zbliżają się święta. Kobieta chce stworzyć nową tradycję, zgodnie z dawnymi marzeniami jej nieżyjącej mamy. Chce zgromadzić przy wigilijnym stole w dawnym rodzinnym domu najbliższych i przyjaciół. Ze względu na jej stan, w przygotowania angażuje się jej energiczna (i krzykliwa) siostra, niezastąpiona pani Irenka, mąż i teściowie. Jednak szczęście Hani przyćmiewa jeszcze jedna sprawa. Za namową bliskiej psycholożki postanawia spotkać się z rodzicami sprawcy wypadku i powiedzieć im o przebaczeniu.
To typowa świąteczna, dość słodka i lukrowana szczęściem powieść. Miła, lekka, pachnąca świętami, skrząca się śniegiem. Pełna gwaru przygotowań i śmiechu przy rodzinnym stole.
Chyba taka, jaka powinna być świąteczna lektura. To jak romantyczna świąteczna komedia w telewizji. Niby banalna, przewidywalna, ale jaka miła.
To czwarta część cyklu. Niestety fakt, że czytałam ją w oderwaniu od poprzednich, trochę utrudniał mi zrozumienie powiązań między bohaterami i nawiązań do przeszłości. Być może sięgnę po pierwsze części cyklu, na poprawę nastroju, dla relaksu:)
poniedziałek, 9 grudnia 2019
"Pensjonat pod świerkiem"
Rok pierwszego wydania: 2017
Ocena: 3/6
By poczuć przedświąteczny klimat, zapragnęłam usiąść przed kominkiem z książką o tematyce bożonarodzeniowej. Miałam nadzieję, że uda mi się uniknąć trywialnej, przesłodzonej opowieści, że znajdę coś ciepłego, miłego, a jednocześnie w dobrym stylu i wysokiej jakości ;)
Czy mi się udało?
Nie do końca.
Trafiłam na zbiorek kilku opowiadań różnych autorów, które łączy miejsce akcji: tytułowy Pensjonat pod Świerkiem. Zagubiony gdzieś w górach, na odludziu, wśród lasów, prowadzony po śmierci rodziców przez brata i siostrę, otwiera swe podwoje przed zimowymi gośćmi. Niektórzy trafiają tu przypadkiem, zagubieni wśród szalejącej śnieżycy, zatrzymani po drodze. Inni przyjeżdżają tu od wielu lat. Wszyscy witani są serdecznie. Każdy wiezie ze sobą jakiś bagaż doświadczeń, wspomnień. Nie zawsze grudniowa wizyta w pensjonacie kończy się happy endem, mimo, że źli jednak chcą stać się dobrzy;)
Nie zachwycił mnie styl opowiadań. Pisane są prostym językiem. Ani tematyka, ani jakość nie zaspokoiły mojego czytelniczego apetytu;) Na szczęście do Świąt jest jeszcze trochę czasu. Będę szukać dalej!
Ocena: 3/6
By poczuć przedświąteczny klimat, zapragnęłam usiąść przed kominkiem z książką o tematyce bożonarodzeniowej. Miałam nadzieję, że uda mi się uniknąć trywialnej, przesłodzonej opowieści, że znajdę coś ciepłego, miłego, a jednocześnie w dobrym stylu i wysokiej jakości ;)
Czy mi się udało?
Nie do końca.
Trafiłam na zbiorek kilku opowiadań różnych autorów, które łączy miejsce akcji: tytułowy Pensjonat pod Świerkiem. Zagubiony gdzieś w górach, na odludziu, wśród lasów, prowadzony po śmierci rodziców przez brata i siostrę, otwiera swe podwoje przed zimowymi gośćmi. Niektórzy trafiają tu przypadkiem, zagubieni wśród szalejącej śnieżycy, zatrzymani po drodze. Inni przyjeżdżają tu od wielu lat. Wszyscy witani są serdecznie. Każdy wiezie ze sobą jakiś bagaż doświadczeń, wspomnień. Nie zawsze grudniowa wizyta w pensjonacie kończy się happy endem, mimo, że źli jednak chcą stać się dobrzy;)
Nie zachwycił mnie styl opowiadań. Pisane są prostym językiem. Ani tematyka, ani jakość nie zaspokoiły mojego czytelniczego apetytu;) Na szczęście do Świąt jest jeszcze trochę czasu. Będę szukać dalej!
Subskrybuj:
Posty (Atom)