Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Boże Narodzenie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Boże Narodzenie. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 10 grudnia 2020

"Wigilia Małgorzaty" India Desjardins

 Rok pierwszego wydania: 2014

Ocena: 5/6

 


 

 Długo się zastanawiałam, dla kogo jest ta książka. Piękne wydanie, bogato ilustrowane wskazywałoby, że skierowana jest raczej dla małego czytelnika. Jednak z klimatycznymi ilustracjami nie współgra trudny, choć krótki tekst. 

Małgorzata ma już ponad 80 lat. Przed nią kolejne samotne święta. Samotne raczej z wyboru, przynajmniej tak można by sądzić. Kobieta ma swoje rytuały. Kontakt z dziećmi ogranicza do rozmów przez telefon raz na kilka dni. Małgorzata stara się unikać sytuacji mogących doprowadzić do upadku lub innego wypadku, by nie przysparzać dzieciom problemów, albo co gorsza-nie być powodem ich poczucia winy. Rzadko wychodzi z domu, bo za drzwiami czai się mnóstwo niebezpieczeństw. W swoich czterech oswojonych ścianach czuje się bezpieczna.

Jednak wypadek, który ma miejsce w samą Wigilię przed domem Małgorzaty, zaburza stały rytm. Do jej życia i domu wkracza nieznajomy.

W okresie przedświątecznym skłonni jesteśmy raczej sięgać po słodkie, lukrowane powieści, pełne magii, miłości, koniecznie z happy endem. "Wigilia Małgorzaty" jest całkiem inna. Kieruje myśli ku starości, przemijaniu, samotności. Zwłaszcza teraz, w okresie pandemii, kiedy tyle starszych osób czuje się uwięzionych w swoich  mieszkaniach, duże wrażenie robią ilustracje przedstawiające samotną Małgorzatę w dużym, prawie pustym domu. Obserwujemy ją jakby z zewnątrz, jakbyśmy zaglądali przez okno. Małgorzata nie jest wyidealizowaną babunią, jakiej obraz tkwi w głowie niejednego czytelnika. Nie piecze pachnących pierniczków z roześmianymi wnukami pod błyszczącą choinką, nie pakuje stosów prezentów w kolorowe papiery. Ilustracje przedstawiają elegancką, szczupłą staruszkę w minimalistycznych, wręcz ascetycznych wnętrzach. A może ten obraz jest dużo prawdziwszy w dzisiejszych czasach? Może do takiego modelu świąt i rodziny powoli zmierzamy?

Krótka książeczka, która zrobiła na mnie duże wrażenie. Zapadła w serce i myśli w tym innym" Adwencie...

piątek, 20 grudnia 2019

"Noelka" Małgorzata Musierowicz

Rok pierwszego wydania: 1992
Ocena: 4/6


To jedna z moich ulubionych świątecznych książek. Wracam do niej co kilka lat z tą samą przyjemnością.
Dlaczego?
Bo nie ma w niej słodyczy w dawce wywołującej mdłości.
Bo jest taka "prawdziwa" i życiowa.
Bo jest w niej ciepełko Borejkowej kuchni, zapach smażonego karpia, ubieranie choinki.
Bo w "Noelce" w Wigilię nie pada śnieg tylko leje deszcz, więc jest tym bardziej "prawdziwie" ;)

Siedemnastoletnia, wychowywana bezstresowo przez trzech mężczyzn Elka czeka na kolejną wieczerzę Wigilijną. Jednak tym razem w ostatniej chwili okazuje się, że wszystko się dzieje nie tak, jak zwykle, nie tak, jak ona chce. Dziadek przepędza dziwnego adoratora, tata informuje, że po szybkiej kolacji wychodzi na drugą, zaproszony przez "jakąś babę" (Gabrysię Borejko), a dwaj starsi panowie czekają na wizytę tajemniczej Terpentuli, bliskiej znajomej z ich odległej młodości. Elka czuje się zdruzgotana, zapomniana przez wszystkich, a tak naprawdę wyłazi z niej egoizm rozkapryszonego dziecka, które zawsze skupiało na sobie uwagę.
Wybiega wściekła z domu i rusza na poszukiwania księcia na harleyu. Jednak dziwnym zbiegiem okoliczności trafia do Gwiazdora w kryzysowej sytuacji, potrzebującego natychmiast Aniołka-towarzysza wieczornych wizyt w domach na Jeżycach. Tym sposobem Elka poznaje życie, jakiego do tej pory nie była świadoma.
Równocześnie w mieszkaniu Borejków trwają gorączkowe przygotowania do spotkania z narzeczonym i przyszłą teściową Idy i do bożonarodzeniowego ślubu. W ostatniej chwili przyszłej pannie młodej przypomina się, że nie kupiła butów! A że nóżkę ma nietypową, jest to nie lada problem...

Noelka to lektura, do której chce się uciec od pyrkoczącej w garnku kapusty i szorowania łazienki. Jest w niej to wszystko, za co tak lubię starsze tomy Jeżycjady:)

środa, 18 grudnia 2019

"Szczęście w cichą noc" Anna Ficner-Ogonowska

Rok pierwszego wydania: 2013
Ocena: 3/6


Hanka straciła w wypadku najbliższych, męża i rodziców. Po kilku latach odnalazła szczęście w nowym związku. Właśnie oczekuje dziecka. Zbliżają się święta. Kobieta chce stworzyć nową tradycję, zgodnie z dawnymi marzeniami jej nieżyjącej mamy. Chce zgromadzić przy wigilijnym stole w dawnym rodzinnym domu najbliższych i przyjaciół. Ze względu na jej stan, w przygotowania angażuje się jej energiczna (i krzykliwa) siostra, niezastąpiona pani Irenka, mąż i teściowie. Jednak szczęście Hani przyćmiewa jeszcze jedna sprawa. Za namową bliskiej psycholożki postanawia spotkać się z rodzicami sprawcy wypadku i powiedzieć im o przebaczeniu.
To typowa  świąteczna, dość słodka i lukrowana szczęściem powieść. Miła, lekka, pachnąca świętami, skrząca się śniegiem. Pełna gwaru przygotowań i śmiechu przy rodzinnym stole.
Chyba taka, jaka powinna być świąteczna lektura. To jak romantyczna świąteczna komedia w telewizji. Niby banalna, przewidywalna, ale jaka miła.
To czwarta część cyklu. Niestety fakt, że czytałam ją w oderwaniu od poprzednich, trochę utrudniał mi zrozumienie powiązań między bohaterami i nawiązań do przeszłości. Być może sięgnę po pierwsze części cyklu, na poprawę nastroju, dla relaksu:)

poniedziałek, 9 grudnia 2019

"Pensjonat pod świerkiem"

Rok pierwszego wydania: 2017
Ocena: 3/6


By poczuć przedświąteczny klimat, zapragnęłam usiąść przed kominkiem z książką o tematyce bożonarodzeniowej. Miałam nadzieję, że uda mi się uniknąć trywialnej, przesłodzonej opowieści, że znajdę coś ciepłego, miłego, a jednocześnie w dobrym stylu i wysokiej jakości ;)
Czy mi się udało?
Nie do końca.
Trafiłam na zbiorek kilku opowiadań różnych autorów, które łączy miejsce akcji: tytułowy Pensjonat pod Świerkiem. Zagubiony gdzieś w górach, na odludziu, wśród lasów, prowadzony po śmierci rodziców przez brata i siostrę, otwiera swe podwoje przed zimowymi gośćmi. Niektórzy trafiają tu przypadkiem, zagubieni wśród szalejącej śnieżycy, zatrzymani po drodze. Inni przyjeżdżają tu od wielu lat. Wszyscy witani są serdecznie. Każdy wiezie ze sobą jakiś bagaż doświadczeń, wspomnień. Nie zawsze grudniowa wizyta w pensjonacie kończy się happy endem, mimo, że źli jednak chcą stać się dobrzy;)
Nie zachwycił mnie styl opowiadań. Pisane są prostym językiem. Ani tematyka, ani jakość nie zaspokoiły mojego czytelniczego apetytu;) Na szczęście do Świąt jest jeszcze trochę czasu. Będę szukać dalej!

czwartek, 14 grudnia 2017

"Wieści" William Wharton

Rok pierwszego wydania: 1987
Ocena: 3+/6


Za pasem kolejne Święta. Jak co roku, mam ochotę w tym okresie sięgnąć po książki o tematyce bożonarodzeniowej, ciepłe, urokliwe, magiczne. "Wieści" Whartona pamiętam sprzed wielu, wielu lat, jako powieść, której akcja dzieje się właśnie w czasie Bożego Narodzenia. Inne szczegóły zupełnie uleciały z mojej głowy.

Will, pięćdziesięciodwuletni nauczyciel, nieśmiały, skryty filozof, przyjeżdża do starego młyna na głębokiej francuskiej prowincji, by stworzyć w nim świąteczny klimat za pomocą gałązek ostrokrzewu i wielu czerwonego materiału. Nie jest to zadanie łatwe, biorąc pod uwagę bardzo spartańskie warunki i surową zimę za oknem. Ma tu spędzić te kilka wyjątkowych dni w roku ze swoją żoną (będą właśnie świętować trzydziestą rocznicę ślubu) i trójką z czwórki dorosłych dzieci.
Autor subtelnie i stopniowo wprowadza nas do rodziny Kellych. Poznajemy miejsce ich pobytu, zwyczaje, upodobania, codzienne czynności, ale także rodzinne tajemnice, konflikty. Nie jest to rodzina idealna, ale czy takie w ogóle istnieją?
Pierwszoosobowa narracja powoduje, że czytelnik może mieć wrażenie uczestniczenia w wydarzeniach i ciągłego obserwowania życia bohaterów. A okazji tych obserwacji Wharton dostarcza aż pod dostatkiem. Opisuje wszystko z wielką skrupulatnością i szczegółowością. Czasem aż przesadnie (jak choćby wizytę Willa w toalecie czy dokładny opis mycia się w misce).
Czy powieść zaspokoiła moje pragnienie odnalezienia świątecznego klimatu? W dużej mierze tak. Opisy są bardzo sugestywne, można bez mała poczuć zapach choinki i zimno panujące w młynie;) Dwudziestostopniowy mróz za oknem, mała lokalna społeczność, zakupy na targu.
Jednak ta szczegółowość, czytanie o każdym kroku bohaterów, każdym spojrzeniu, każdym ruchu-chwilami nuży.
Jest to na pewno lektura sprzyjająca wyciszeniu. Nie ma tu wartkiej akcji, momentów zwrotnych, wzlotów i upadków. Między kartkami snuje się zwyczajne życie zwyczajnych ludzi, zwyczajne radości i zwyczajne problemy, których doświadcza chyba większość z nas. To plus. Element, pozwalający na slow reading w tym zabieganym, przedświątecznym zamieszaniu.