wtorek, 15 czerwca 2021

"Dzikuska: Historia miłości" Irena Zarzycka

 Rok pierwszego wydania: 1928

Ocena: 3,5/6



Książka jakiś czas temu trafiła trochę przypadkiem do mojego domu, z bazarku wspierającego rehabilitację niepełnosprawnej dziewczynki. Nic nie wiedziałam ani o jej autorce, ani o samej książce. Po prostu została taka sama, samotna, nikt jej nie chciał, więc za kilka złotych przygarnęłam ją ;) A teraz przypomniałam sobie o niej, kiedy zapragnęłam sięgnąć po coś lekkiego z klasyki. 

Tytułowa Dzikuska to Ika, szesnastoletnia córka pana Kruszyńskiego, właściciela niedużego folwarku Kruszelnicy, a zarazem zarządcy majątku barona Ziemskiego. Matka jej zmarła, gdy ta była jeszcze malutkim dzieckiem. Od tego momentu dziewczynka była zostawiona sama sobie, zdana na opiekę prostych chłopów pracujących w folwarku. Załamany śmiercią żony Kruszyński jakby całkiem zapomniał o córce. Starsi bracia Iki zajęci byli swoim życiem. I tak wyrosła Dzikuska, potargana, bosa, ubrana w byle jakie ubrania, łażąca po drzewach i nieprzebierająca w słowach. Na pewno daleko jej do eleganckich, odpowiednio wychowanych i wykształconych panienek z dobrych domów. Niedługo przed szesnastymi urodzinami Iki ojciec postanawia zainwestować w nauczyciela dla niej. Kolejnego. Liczy, że tym razem młody student poskromi nieokrzesaną panienkę, co nie udało się wielu jego poprzednikom. 

Jak łatwo się domyśleć, na wieś przybywa ideał ;) Kulturalny, wykształcony, sympatyczny, ciepły, cierpliwy i do tego bardzo przystojny;) Dość szybko udaje mu się nawiązać kontakt z dziewczyną i stopniowo doprowadzić do tego, że przynajmniej nie przynosi już wstydu rodzinie. Z czasem Ika zaprzyjaźnia się z młodą baronówną, a swoją egzotyczną urodą i bardzo naturalnym zachowaniem rozpala serca okolicznych młodzieńców. Jednak to uczucie, które budzi się między nią i belfrem staje się tym najsilniejszym, jedynym i odmieniającym życie kilku osób.

Oprócz wątku miłosnego, z powieści wyłania się obraz ówczesnego życia ziemiaństwa. Na takich ludzi, jak młodzi baronostwo czy inni sąsiedzi Kruszyńskich, dziś mówimy: bananowa młodzież. Ich głównie zajęcia to "bywanie", balowanie, romansowanie i inne tego typu atrakcje. Jako dziedzice sporych majątków, nie kwapili się ani do nauki, ani do jakiejkolwiek pracy. Spędzali życie na przyjemnościach. Mieli też na to przyzwolenie rodziców, o czym świadczy choćby rozmowa Iki z baronem i jego synem:

"(...)- Ale dlaczego pan Janusz nie pomaga swemu tatusiowi...zawsze razem prędzejby się skończyło robotę.

Janusz w tej chwili miał niezbyt mądrą minę, ale usiłował się wytłumaczyć:

- Ja jestem z zawodu prawnik...

- Ty jesteś z zawodu próżniak synku...ale to głupstwo. Majątek ci zostawię, możesz próżnować, choć wcale nie szkodziłoby, gdybyś cośniecoś robił." (str 95)

Ta krótka powieść jest mocno ckliwa, przewidywalna, pełna humoru i bardzo przyjemna w odbiorze. Przypominała mi trochę "Pannę z mokrą głową" Makuszyńskiego, a tematyką ziemiańską może "Nad Niemnem" i inne tego typu wielkie powieści pozytywistyczne.  Atutem jest fakt, że w ręku trzymam dokładny przedruk z 1928 roku (wydany w 1990), z zachowaniem ortografii i stylu z początku XX wieku. 

środa, 9 czerwca 2021

"Kochając syna" Lisa Genova

 Rok pierwszego wydania: 2012

Ocena: 3/6



Od jakiegoś czasu mam swego rodzaju kryzys czytelniczy. Być może w przebodźcowanym umyśle zabrakło miejsca na literackie historie? A może wzrosły moje oczekiwania? Po cokolwiek sięgam w ciągu kilku ostatnich tygodni, nie zaspokaja moich oczekiwań, szybko nuży, albo okazuje się tak płytkie językowo i stylistycznie, że zwyczajnie szkoda mi czasu spędzonego nad taką lekturą.

Powieść "Kochając syna" od dawna "leżakowała" w moim czytniku. Wreszcie postanowiłam się z nią zmierzyć. Nie oczekiwałam wyrafinowanej uczty literackiej, jednak temat autyzmu bardzo mnie ciekawi, co popchnęło mnie w kierunku tego tytułu.

I nastąpiło kolejne wielkie rozczarowanie :(

Opowieść osnuta jest wokół dwóch bohaterek. Beth-jak przykładna amerykańska żona i matka, rezygnuje z pracy, marzeń i pasji by wychowywać trzy córeczki. Jej świat jest poukładany i przewidywalny do dnia, w którym dostaje kartkę pocztową od kochanki męża.

Olivia-matka autystycznego chłopca, nie potrafiąca wrócić do świata po jego śmierci. Na dodatek, gdy zaburzenia dziecka stały się coraz bardziej widoczne i determinujące życie rodziny, Olivia powoli oddala się od męża. Doprowadza to do ich rozstania. 

Obie kobiety zamieszkują w maleńkiej miejscowości na wyspie i jak można się było spodziewać, ich drogi w końcu się przetną, choć i tak stało się to dopiero około połowy książki...

Autorka skupia się zdecydowanie na problemach małżeńskich obu bohaterek, na ich dojrzewaniu do odkrycia własnych potrzeb, marzeń. A gdzie autyzm, o którym miała być ta powieść? No właśnie - znalazł się gdzieś na marginesie. Do tego wpleciony w sposób bardzo wg mnie kiczowaty. Beth postanawia pisać książkę. Gdy szuka do niej tematu, słyszy nagle w głowie myśli małego chłopca, którego widziała raz, przez chwilę, na plaży, kilka lat wcześniej...Autystycznego chłopca, który, jak łatwo się domyśleć, był zmarłym synem Olivii...Synem, z którym kobieta nie mogła nawiązać kontaktu przez całe ich wspólne życie...Synem, który zamknięty w swoim świecie, nie potrafił okazać mamie żadnych uczuć.

Powieść okazała się bardzo płytka, prosta, typowo amerykańska. Zupełnie nie zaspokoiła moich oczekiwań...

Cóż...trzeba szukać nadal, z sercem pełnym nadziei, że jednak trafię znów na jakąś perełkę, która przykuje moją uwagę na dłużej.

wtorek, 8 czerwca 2021

"Dwanaście prac Herkulesa" Agatha Christie

 Rok pierwszego wydania: 1947

Ocena: 3,5/6


Agata Christie-Królowa Kryminału. Nazwisko znane mi od dzieciństwa. Ale muszę przyznać - czytałam chyba tylko jedną jej książkę i to tak dawno, że zupełnie jej nie pamiętam! Tym razem skorzystałam z okazji, ponieważ "Dwanaście prac Herkulesa" okazało się lekturą szkolną mojego dziecka. Pokusiłam się więc i przeczytałam ją razem z nim.

Tym razem Christie nie napisała powieści, lecz zbiór opowiadań. Znany detektyw Herkules Poirot ma zamiar przejść na zasłużoną emeryturę. Jednak zanim to nastąpi, postanawia, zainspirowany dyskusją z przyjacielem na temat swojego imienia, wziąć jeszcze 12 zleceń, wykonać 12 prac niczym mityczny Herkules. Jak można się spodziewać, każde z opowiadań dotyczy jednej z rozwiązywanych przez detektywa zagadek.

Zaczyna się od sprawy bardzo błahej: pewnej damie ginie piesek, a raczej-jest porwany i żądano za niego okupu. Mąż właścicielki czworonoga nalega, żeby wytropić porywacza. Na szczęście kolejne sprawy dotyczą ciekawszych i poważniejszych zbrodni: kradzieży, a nawet morderstw.

Po wszystkich zachwytach, jakie od zawsze słyszałam z ust miłośników prozy Christie, poczułam się rozczarowana opowiadaniami. Nie porwały mnie. Opis intryg i zmierzania ku rozwiązaniu nie raz wydawał mi się zagmatwany, obco brzmiące nazwiska wielu pojawiających się jednocześnie postaci sprawiały, że czułam się nieco zagubiona. Jako lektura szkolna książka też nie spełniła swojej roli. Młody czytelnik nie dał się oczarować Królowej Kryminału. 

Może kiedyś dam jej jeszcze jedną szansę. Tym razem sięgnę na pewno po jedną z głośnych powieści.

czwartek, 27 maja 2021

"Dom z dwiema wieżami" Maciej Zaremba Bielawski

 Rok pierwszego wydania: 2018

Ocena: 4/6



Próba rekonstrukcji historii rodzinnej autora. Ojciec - reformator polskiej psychiatrii, piłsudczyk, matka - lekarka, Żydówka, dużo młodsza od męża. Spotkali się zaraz po wojnie. Potłuczeni psychicznie, samotni. Ich związek od początku pełen był emocji, niedopowiedzeń, tajemnic. Maciej długo nie wiedział nic o przeszłości swojej rodziny. Dopiero w 1968 roku usłyszał od matki, że jest Żydówką i muszą wyjechać z kraju. Na zawsze. 

Autor zbiera różne materiały dotyczące historii przodków. Opowiada o przedwojennych latach, o polityce, asymilacji i prześladowaniu Żydów. Zastanawia się nad źródłami wielu polskich ideologii. Klimat uzupełniają czarno-białe zdjęcia rodziny. 

Książka napisana jest trochę chaotycznie. Najnowsza historia Polski przeplata się z historią antysemityzmu i osobistymi wspomnieniami autora z dzieciństwa. Styl też nie jest jakiś specjalnie zachwycający, ni to reporterski i zdystansowany, ni to osobisty. Mimo wszystko to ciekawa pozycja, kolejne spojrzenie na historię wcale nie tak odległą. 

środa, 19 maja 2021

"Kobieta w Watykanie: Jak żyje się w najmniejszym państwie świata" Magdalena Wolińska-Riedi

 Rok pierwszego wydania: 2019

Ocena: 3,5/6



Z czym kojarzy nam się Watykan? Oczywiście-z papieżem! I Bazyliką Św. Piotra. Ogromnym placem i tłumami ludzi. Ewentualnie jeszcze z muzeami watykańskimi. Dopiero gdzieś na dalszym planie majaczy w głowie informacja, że przecież Watykan to odrębne państwo, najmniejsze na świecie. 

Codzienne, trochę nieprzeciętne, za to bardzo tajemnicze życie tego państewka toczy się za Spiżową Bramą. Mogliśmy tam zajrzeć dzięki opowieści Magdaleny Wolińskiej-Riedi, znanej dziennikarki. Jako jedna z niewielu kobiet spędziła za murami Watykanu prawie 20 lat będąc  żoną członka Gwardii Szwajcarskiej.

Autorka zaprasza nas do swojego świata. Przedstawia szczegóły "techniczne" życia w Watykanie, służby swojego męża. Oprowadza po sklepikach, instytucjach. Przedstawia niektórych pracowników. Sięga do historii, wyjaśnia zasady panujące od wieków w tym nietypowym państewku. Ale też opowiada o swojej codzienności, o córeczkach bawiących się na mini placu zabaw pod oknami papieskiego mieszkania, o przypadkowych serdecznych spotkaniach z trzema kolejnymi papieżami, o wspólnych obiadach całej "rodziny gwardzistów", organizowaniu urodzin dzieci, możliwości i logistyce odwiedzin rodziny.

Książka jest bardzo ciekawa, uroku dodają zdjęcia "zza murów". Minusem jest pewna powtarzalność i taka "letniość" opowieści. Trochę zabrakło mi bardziej osobistych emocji. 

środa, 12 maja 2021

"Utracona cześć Katarzyny Blum" Heinrich Boll

 Rok pierwszego wydania: 1947

Ocena: 4/6

Podtytuł: Jak powstaje przemoc i do czego może doprowadzić


Gdyby nie to, że po Katarzynę Blum sięgnęłam w bibliotece równocześnie z "Dziennikiem irlandzkim", pewnie nigdy bym jej nie przywiozła do domu i nie przeczytała po całkiem obojętnym i chłodnym wręcz pierwszym spotkaniu z autorem. Ale że już leżała na mojej półce, recenzje ma dobre, to jednak dałam jej szansę. I może dzięki temu nieco bardziej przychylnym okiem spojrzałam na Bolla jako noblistę.

Ta mała i cienka książeczka jest zapisem procesu i przesłuchań tytułowej Katarzyny Blum, oskarżonej początkowo o ukrywanie przestępcy i ułatwienie mu ucieczki, a następnie o morderstwo. Jednak głównym motywem jest tu wpływ prasy brukowej na życie ludzi. 

Informacja o tym, że młoda, prosta dziewczyna może być zamieszana w sprawy znanego przestępcy, nieznanym sposobem wyciekła z policji do GAZETY, popularnego, poczytnego brukowca, jakich nie brakuje w żadnym kraju i w żadnym czasie. Redaktor tegoż szybko rozdmuchuje sprawę, by uzyskać znaczący wzrost poczytności. Pomówienia na temat K. Blum rosną niczym kula śniegowa. Dobre imię kobiety jest na zawsze oczernione wśród sąsiadów, znajomych, rodziny....W końcu dochodzi do tragedii...

Mini powieść, choć napisana dość monotonnie, wciąga dzięki aspektom psychologicznym. Czytelnik obserwuje spustoszenie, jakie w psychice Katarzyny sieje plotka i oszczerstwo.

wtorek, 11 maja 2021

"Dziennik irlandzki" Heinrich Boll

 Rok pierwszego wydania: 1957

Ocena: 3,5/6


Przyznaję, że nazwisko autora było mi do tej pory całkiem obce. Sięgnęłam po tę książkę w bibliotece całkiem przypadkowo, stojąc przed półką z dziełami noblistów i jako jedno z niewielu nazwisk kompletnie nic mi nie mówiło.

Boll otrzymał Literacką Nagrodę Nobla w 1972 roku. Był Niemcem, więc i pod tym względem nasze pierwsze spotkanie jest dość nietypowe, bo, jak sam tytuł wskazuje, książka dotyczy Irlandii.

Jest to zbiór krótkich opowiadań powstałych po zachwycającej autora podróży na Zieloną Wyspę w latach 50-tych XX wieku.. Opisuje wiele drobnych szczegółów, ludzi, miejsc. Jednak obraz przedstawiony w "Dzienniku irlandzkim" jest dość tendencyjny. Wszyscy Irlandczycy przedstawieni są jako osoby wiecznie uśmiechnięte, zadowolone z życia, ale też proste, by nie powiedzieć-prostackie, spędzające czas na plotkach i  piciu alkoholu. Samego siebie autor kreuje na mądrzejszego, ważniejszego, bardziej wykształconego i obytego w świecie. 

Dużo lepsze wrażenie robią opisy przyrody, choć i tu wszystko Bolla zachwyca, nawet...padający kilka dni deszcz;)

Przy tej lekturze doszłam po raz kolejny do wniosku, że nie rozumiem kryteriów przyznawania Literackiej Nagrody Nobla....Nie pierwsza to książka laureata, której nie umiem docenić...