Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fantasy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fantasy. Pokaż wszystkie posty

środa, 5 stycznia 2022

"Zimowe zaręczyny. Lustrzanna t.I" Christelle Dabos

 Rok pierwszego wydania: 2013 (2019)

Ocena: 5/6

Źródło: biblioteka 



Lektura przełomu roku jest jak na mnie bardzo nietypowa: należy do gatunku fantasy. Chyba na palcach jednej ręki mogę policzyć, ile w życiu czytałam powieści tego typu. W pewien sposób zachęcił mnie do niej Przemek Staroń w książce "Szkoła bohaterek i bohaterów". Co więcej, to dzięki niemu chyba nauczyłam się, jak czytać powieści fantasy.

Do "Lustrzanny" podchodziłam bardzo sceptycznie, nastawiona raczej na spotkanie z elfami czy smokami, tym bardziej, że reklamowana jest jako literatura młodzieżowa. Moje zaskoczenie było więc podwójne;)

Bohaterką powieści jest Ofelia, mieszkanka Animy, jednej z wielu ark, na jakie został rozbity świat. Dziewczyna kryje się za wielkimi okularami, strojami bez wyrazu, jest szara i jakby niewidzialna. Odgórną decyzją, wbrew swojej woli,  zostaje zaręczona z tajemniczym Thornem, mieszkańcem dalekiego Bieguna, o którym dostępne informacje są mroczne i ponure. Ofelia musi zamieszkać na odległej arce już kilka miesięcy przed ślubem. Towarzyszy jej ciotka w roli przyzwoitki. Świat, do którego trafia dziewczyna, jest zupełnie inny niż ten, który znała do tej pory. By przetrwać, musi się nauczyć całkiem nowych zasad, a do tego nie może ufać nikomu. 

Akcja powieści porwała mnie od pierwszych stron. Autorka wykazała się niesamowitą wyobraźnią, kreując świat Animy, Bieguna i Księżycowa. Bohaterowie są wykreowani rewelacyjnie. Obdarzeni mocami (np. Smoki, z których wywodzi się Thorn mogą atakować pazurami jedynie za pomocą myśli, krzywdząc ofiarę w sposób fizycznie odczuwalny), noszą cechy uniwersalne dla ludzi niezależnie od epoki, w której żyją. Rządza pieniądza, władzy, pycha, mściwość, hierarchia społeczna-wszyscy mieszkańcy Księżycowa ulegają im bez względu na klasę i stanowisko....

Areną wydarzeń jest siedziba rodowa potężnej rodziny Smoków. Nie raz klimatem przypominała mi francuskie salony z dawnych wieków. Przepych, rozwiązłość, intrygi, wewnętrzne rozgrywki między krewnymi to codzienność Księżycowa. 

Ofelia jest dość typową współczesną bohaterką - niepozorna, cicha, a jednak pełna mocy i determinacji. Dzięki sile charakteru udaje jej się przetrwać na bardzo nieprzyjaznej pod każdym względem arce i zyskać przychylność surowego, oziębłego narzeczonego. 

Rzadko mi się zdarza, żebym tak wsiąknęła w tak obszerną (500str) powieść, że mimo braku czasu nie odłożyłam jej ani na jeden dzień. Okazała się lekturą wcale nie młodzieżową ;) Nie znalazłam tu ani elfów, ani wróżek :) Za to dostałam się do świata pełnego przygód, magii i bardzo ludzkich zachowań.

Pierwszy tom Lustrzanny skończył się w momencie dość nieoczekiwanym. Sięgnę po kolejny, jeśli nie od razu, to na pewno w niedalekiej przyszłości.

poniedziałek, 29 marca 2021

"Jeździec na wielorybie" Witi Ihimaera

 Rok pierwszego wydania: 1987

Ocena: 3,5/6



 

 Po przejrzeniu bloga i tworzonych latami list przeczytanych książek, dochodzę do wniosku, że nigdy nie pociągały mnie literackie podróże w dalekie zakątki świata. Co więcej, stwierdzam, że kręgi, po jakich się poruszam, są wprawdzie dość duże, ale nieliczne. Polska, Anglia, sporadycznie inne kraje europejskie, czasem Stany Zjednoczone; obyczajowa literatura bardzo współczesna lub "klasyczna klasyka", trochę psychologii, czasem reportaż - oto obszary, które dość mocno są zaznaczone na mapie moich książkowych podróży.

Tym razem w moje ręce wpadła pozycja bardzo dla mnie nietypowa. Po pierwsze: należy do nurtu nazywanego realizmem magicznym, który jest mi praktycznie nieznany. Po drugie: Witi Ihimaera urodził się w Gisborne w Nowej Zelandii.To miejsce na naszym globie, o którym niewiele potrafię powiedzieć, a jeśli chodzi o literaturę z tamtych rejonów, to moja wiedza równa jest już dokładnie zeru.

Opowieść łączy historię rodziny wodza plemienia Maorysów z Whangary z legendami i mitami Nowej Zelandii. Plemię wywodzi się od legendarnego „jeźdźca na wielorybie”. Z pokolenia na pokolenie, zgodnie z tradycją, przekazywana jest tajemna wiedza umożliwiająca porozumiewanie się z wielorybami. Jednak spadkobiercą może być tylko pierworodny potomek płci męskiej. Gdy na świat przychodzi Kahu, dziewczynka, jej pradziadek nie chce jej zaakceptować. Jednak Kahu darzy go zaskakującą wręcz miłością, stara się za wszelką cenę zaskarbić sobie jego względy i zwrócić na siebie uwagę. Szybko okazuje się, że to właśnie ona odziedziczyła po legendarnym przodku o imieniu Paika zdolność komunikowania się z wielorybami.

Równocześnie poznajemy maoryskie mity i rytuały. Autor oddzielił je od współczesnej opowieści o Kahu, zaznaczając tekst kursywą. Zaplatają się tu losy dwóch ludów, walczących o przetrwanie: wielokrotnie wynaradawianych Maorysów, chcących utrzymać tożsamość etniczną, i wielorybów.

Temat książki jest bardzo ciekawy, oryginalny. Uwagę przykuwa baśniowy, magiczny klimat. Jednak napisana jest bardzo prosto, wręcz takim dziecięco-młodzieżowym stylem. 

Cieszę się mimo wszystko, że odkryłam coś tak dla mnie nowego. Lektura była dla mnie fascynującą przygodą.

piątek, 29 stycznia 2021

"Baśń o wężowym sercu albo Wtóre słowo o Jakóbie Szeli" Radek Rak

 Rok pierwszego wydania: 2019

Ocena: 3,5/6

Rzadko przy wyborze książki kieruję się nagrodami i nominacjami, jakie otrzymała. Jednak wyjątkowo "Baśń o wężowym sercu" zaintrygowała mnie po przyznaniu jej ubiegłorocznej Nagrody Nike, najważniejszego polskiego wyróżnienia literackiego. 

Uwagę przykuwa już sama okładka. A dalej - Jakób Szela, postać z podręczników historii w połączeniu z kategorią: powieść fantasy. Zaciekawiło mnie, co wyszło z takiego zestawienia.

Powieść jest tak wielopłaszczyznowa, że trudno mi w kilku słowach opisać, o czym jest. O tytułowym Jakóbie, młodym chłopie pańszczyźnianym-to pewne. Ale też o jego panu, a raczej o stosunkach panujących w XIX wieku między przedstawicielami tych dwóch grup społecznych, a co z tego wynika  o upokorzeniu, spolegliwości, bezpodstawnej często wyższości i jaśniepaństwie. Jest też o Żydach. I o wierzeniach prostych, niewykształconych ludzi na wsi. O gusłach, rusałkach, czarach. Mamy tu i Rabację Galicyjską, czyli kawałek historii.

Sama powieść jest dość nierówna, chwilami porywa i nie pozwala przerwać czytania, by za chwilę nudzić brakiem jakiejkolwiek akcji przez wiele stron. Pełna jest wulgaryzmów i sprośności, czym trochę mnie zniechęcała od samego początku. Czyta się ją jak gawędę czy baśń, opowiadaną przez wędrownego dziada na drewnianej ławce przed wiejską chałupą krytą strzechą.

Czy mnie zachwyciła? Nie. Nawet nie zadowoliła. Może dlatego, że nie lubię ani fantasy, ani wulgaryzmów.

czwartek, 3 sierpnia 2017

"Miasto Śniących Książek" Walter Moers

Ocena: 4+/6
Rok pierwszego wydania: 2004


Wszystko zaczęło się od tego, że Dancelot Tokarz Sylab, ojciec poetycki Hildegunsta Rzeźbiarza Mitów-umarł. Każdy mieszkaniec Twierdzy Smoków, gdy osiąga dojrzałość czytelniczą, dostaje od rodziców ojca poetyckiego, który jest odpowiedzialny za pisarskie wychowanie młodego dinozaura. Na łożu śmierci Dancelot przekazał swojemu podopiecznemu tajemniczy, acz doskonały rękopis, który jakiś czas wcześniej podarował mu pewien camoński pisarz spoza Twierdzy Smoków. Hildegunst obiecuje opiekunowi, że zapozna się z opowiadaniem, zdobędzie Orma (tajemniczą siłę przenikającą niektórych pisarzy w momentach najwyższego natchnienia) i wyruszy w podróż.
Skutkiem tego dotarł do Księgogrodu. "W Księgogrodzie znajdowało się ponad pięć tysięcy urzędowo zarejestrowanych antykwariatów i, szacunkowo, ponad tysiąc półlegalnych księgarenek, gdzie prócz książek oferowano napoje alkoholowe, tytoń, odurzające zioła i substancje, których używanie wzmagało podobno radość czytania i koncentrację. Istniała także niemal niezmierzona liczba "latających" handlarzy, którzy na regałach na kółkach, drewnianych wózkach, w torbach konduktorkach i na taczkach oferowali słowo drukowane w każdej możliwej formie. W Księgogrodzie istniało ponad sześćset wydawnictw, pięćdziesiąt pięć drukarni, tuzin młynów papierniczych oraz stale rosnąca liczba zakładów zajmujących się wytwarzaniem ołowianych liter drukarskich i czernidła drukarskiego. Były też sklepy oferujące tysiące różnorodnych zakładek do książek i naklejek z nazwiskiem właściciela (...)" (str30).
Czyż nie tak powinien wyglądać raj miłośników książek???
W Księgogrodzie były też Śniące Książki. "Tak w tym mieście nazywano antykwaryczne zasoby, ponieważ z handlowego punktu widzenia nie były one ani już naprawdę żywe, ani jeszcze całkiem martwe, znajdowały się bowiem w stanie przypominającym sen. (...) Jedynie książka chwycona poszukującą ręką i otwarta przez nią, książka zakupiona i wyniesiona stamtąd, mogła ożyć nowym życiem. I to było to, o czym śniły wszystkie te książki" (str. 32).
Walter Moers stworzył niesamowity, fantastyczny świat, w którym panują warunki tak dalekie od ideału, jak w świecie realnym. Wykreował mnóstwo dziwnych postaci o jeszcze dziwniejszych imionach, żyjących w miejscach o równie dziwacznych nazwach;) Mimo wielu pokus, czyhających na rozmiłowanych w książkach stworach, trzeba się strzec zagrożenia płynącego choćby z przeczytania Zatrutej Książki!
Głęboki ukłon w stronę wyobraźni autora!
Opowieść czyta się bardzo przyjemnie, choć chwilami można się pogubić w zmyślnych słowach-nazwach. Napisana jest prostym, ciut nawet infantylnym językiem. Autor stworzył klimat iście baśniowy, który na pewno zadowoli miłośników fantasy! Brak tu wartkiej akcji, opowieść snuje się wolno, leniwie wśród różnej maści stworów i książek. Pewnie wiele moli książkowych utożsami się z którymś z bohaterów;) Ja nie raz, jak narrator i równocześnie główny bohater, "musiałam oprzeć się pragnieniu zaatakowania pierwszej lepszej księgarni w szperania w księgach, ponieważ nie wyszłabym z niej do wieczora" ;)

czwartek, 20 października 2016

78(358) Bromba i inni

Autor: Maciej Wojtyszko
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Ocena: 4+/6


Zbiór opowiadań o dziwnych, niespotykanych stworach wykreowanych przez Autora. Każdy z bohaterów stworzony jest w sposób bardzo szczegółowy. Poznajemy ich styl życia, ulubione i charakterystyczne zajęcia, wygląd. Nie ma tu zbędnego infantylizmu, do każdego z osobna Autor podchodzi bardzo poważnie i rzetelnie;) Chylę czoła przed wyobraźnią Autora!
W trakcie lektury co chwila zastanawiamy się, iluż to Fumów, Psztymucli  czy Gżdaczy możemy codziennie spotkać w swoim otoczeniu!
Historyjki są krótkie i pełne humoru. Opatrzone ilustracjami Autora,  przedstawiającymi opisywane postacie,  są lekturą przypominającą nieco Muminki. Małe rozmiary książeczki pozwalają nosić ją w torbie i co jakiś czas zaglądać w celu poprawienia sobie nastroju. Mimo niewielkiej objętości obfituje w fajne cytaty:)
Do czytania zarówno dla dzieci, jak i dorosłych:)

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

57(337) Wilczy brat

Autor: Michelle Paver
Wydawnictwo: W.A.B.
Ocena: 4+

Pierwszy tom sagi Kroniki pradawnego mroku.
Tysiące lat temu. Ludzie żyją  podzieleni na klany. Polują, szyją odzież se skór, zbierają owoce lasu.  Pewnego dnia w puszczy pojawia się niedźwiedź. Okazuje się, że nie jest to zwyczajne zwierzę, lecz demon uwięziony przez tajemniczego czarownika w ciele ogromnego czworonoga.
Torak ma 12 lat. Poznajemy go pochylonego nad ojcem umierającym w wyniku ataku niedźwiedzia. Mężczyzna wymusza na synu obietnicę, że odnajdzie Ducha Góry. Równocześnie kryje przed nim jakąś tajemnicę. Chłopak rusza w niebezpieczną podróż przez puszczę. Towarzyszy mu poznany w drodze młody Wilczek. Niespodziewanie okazuje się, że Torak, należący do Klanu Wilka, umie się z nim porozumieć. Wilk ma być jego przewodnikiem. Torak trafia w ręce przedstawicieli Klanu Kruka, którzy widzą w nim Słyszącego. Grozi mu śmierć, gdyż ludzie boją się jego mocy i umiejętności. Z drugiej strony chłopak jest jedyną osobą, która zgodnie z Przepowiednią, może uratować świat od niedźwiedzia-demona. W ucieczce  z obozowiska pomaga mu młodziutka Renn.Stopniowo wyjawia mu zasłyszane elementy tajemnicy, którą ojciec skrzętnie chronił przed synem. Początkowo wrogo do siebie nastawieni, wraz z upływem czasu i kolejnymi niebezpieczeństwami nabierają do siebie zaufania i budują zaczątki przyjaźni.
Książka od pierwszej strony trzyma w napięciu. Akcja jest niezwykle wartka, obfituje w mrożące krew w żyłach przygody. Na różne sytuacje możemy spoglądać z różnych punktów widzenia, raz oczami Toraka, raz Wilczka, a czasem Renn.
Autorka stworzyła niesamowity, baśniowy, pradawny świat, opisy są zachwycające! Skupiła się na wielu szczegółach, dzięki czemu łatwo można sobie wyobrazić przedstawione miejsca, wręcz czuje się zapach dymu z ognisk czy słyszy szelest poruszanych wiatrem traw.. Również bohaterowie przedstawieni się w sposób bardzo ciekawy, ich różnorodność zdecydowanie czyni akcję jeszcze atrakcyjniejszą. Główne postacie przechodzą pozytywną przemianę, co wyraźnie jest zaznaczone. Zdecydowanie daje się zauważyć znajomość antropologii przez Autorkę. Sytuacje, zachowania ludzi, ich sposób życia są bardzo prawdopodobne.
Kolejne rozdziały opatrzone są nie tytułem a małym, symbolicznym szkicem, który wskazuje na to, o czym przeczytamy.
Jedyne, co mogę powieści zarzucić, to trochę za prosty język. Barwny, piękny, ale zabrakło mi w nim takiej głębi. Ale być może powodem tego jest fakt, że po powieść sięgnęłam zaraz po skończeniu Hobbita, może w takim zestawieniu porównanie wypadło blado? Poza tym nie zapominam o tym, że docelowym odbiorcą ma być młody czytelnik, którego oczekiwania są nieco mniejsze;)
Zdecydowanie mam zamiar kontynuować lekturę cyklu, a tym bardziej moją przygodę ze światem fantasy:)


poniedziałek, 25 lipca 2016

52(332) Hobbit czyli Tam i z powrotem

Autor: J.R.R. Tolkien
Ocena: 6/6




Czy wśród miłośników książek znajdzie się ktoś, kto nie zna Hobbita, kto o nim nie słyszał? Ja dopiero teraz sięgnęłam po to kultowe dzieło Tolkiena, Mistrza fantasy. Co więcej, to chyba jedna z pierwszych w ogóle powieści z tego gatunku w moim dość już długim życiu!
Bilbo Baggins wiedzie spokojne, szczęśliwe życie w swojej przytulnej norce. Do dnia, w którym u progu zjawia się Gandalf, a zaraz za nim cała grupa krasnoludów. To wydarzenie rujnuje cały poukładany świat hobbita. Ma on wyruszyć z krasnoludami na wielką przygodę pod przewodnictwem Thorina. To wyzwanie całkiem sprzeczne z naturą hobbita. Nikt nie może mu nawet zagwarantować, czy wróci szczęśliwie do swej norki. Jedno jest pewne: jeśli wróci, to bardzo odmieniony.
Dawno temu krasnoludy żyły szczęśliwie i dostatnio. Aż do dnia, kiedy smok Smaug zniszczył ich miasto i zawładnął skarbem, którego strzeże do dziś. Kompania dwunastu krasnoludów wraz z hobbitem, który ma być włamywaczem, rusza w pełną przygód podróż, by pokonać smoka i odzyskać należne Thorinowi dobra.
Powieść napisana jest rewelacyjnie. Tolkien stworzył niezwykle plastyczny, barwny świat, pełen czyhającego zła i trudnych sytuacji. Dla mnie opowieść o przygodach hobbita i krasnoludów jest piękną alegorią życia człowieka, codziennych zmagań, mierzenia się ze swoimi słabościami, wewnętrznych przemian, poznawania samego siebie. Bilbo wyruszając na przygodę był stworzeniem zamkniętym w swojej norce, zasklepionym w przyzwyczajeniach, nawykach, osiadłym w swej strefie komfortu. Pokonując kolejne przeszkody, ratując krasnoludy z opresji zaczyna wierzyć w siebie, w swoje możliwości, staje się coraz wytrwalszy i rzutki.
Czy żałuję, że wcześniej nie sięgnęłam po tę książkę? Nie. Myślę, że jako osoba dawno dorosła, z własnym bagażem doświadczeń czytałam ją zupełnie inaczej, niż nastolatek.
To powieść, którą można czytać wielokrotnie i za każdym razem wyczytać coś nowego.
Mam przeczucie, że Hobbit otworzył nowy rozdział w moim czytelniczym życiu, przygodę ze światem fantasy, w którym chyba nigdy dotąd nie byłam:)

poniedziałek, 9 lutego 2015

07(207) Dożywocie

Autor: Marta Kisiel
Ocena: 4/6
Ilość stron:  376
Źródło: biblioteka

Konrad, typowy mieszczuch, dziedziczy po dalekim krewnym Lichotkę, wielką, gotycką budowlę zagubioną w lesie. Porzuca swe dotychczasowe życie, pracę w agencji reklamowej, zostawia za sobą niespełnioną miłość i wyrusza zapakowanym po dach Tico, by w ciszy i spokoju pisać dzieło swojego życia. Okazuje się jednak, że nowemu właścicielowi będą towarzyszyć odwieczni mieszkańcy domiszcza: naiwny i przesympatyczny anioł Licho, miłośnik różowych bamboszków, ciągle kichający bo ma alergię na pierze, także własne; Utopce pojawiające się w łazience; nieszczęsny Szczęsny-widmo młodzieńca, który w XIX wieku zastrzelił się z miłości, a odkąd wyszedł z grobu wzdycha i mówi poezją; Krakers-potwór z morskich głębin, wiecznie ukryty w schowku i wspaniale gotujący!
Wiele elementów wskazuje na zamiłowanie Autorki do romantyzmu. Już samo imię głównego bohatera, czy Szczęsny cytujący Słowackiego nawiązują do tej epoki.
 Jak nie czytuję fantasy, tak ta powieść mnie zaciekawiła! Jest niesamowicie
luzacka, śmieszna i relaksująca. Takie ciepełko, przy którym można się ogrzać gdy śnieżyca szaleje za oknem, a na stoliku paruje kubek z herbatką.
Jednak aż tak mnie nie wciągnęła, by nie zwrócić uwagi na stylistyczne i językowe niedoróbki. I na to, że jednak jest bardzo prosto i bardzo naiwnie;)