piątek, 20 lipca 2018

"Lala" Jacek Dehnel

Rok pierwszego wydania: 2006
Ocena: 4/6

Hołd złożony babci przez młodego wnuka. Piękna opowieść zlepiona z opowieści;)
Teraz Babcia już odchodzi. Już nie poznaje bliskich, siusia w łóżko, trzeba jej wytrzeć nos i zmienić pampersa. Ale kiedyś, gdy pamięć jeszcze nie zawodziła, Babcia przy każdej okazji opowiadała. O swojej młodości i dojrzałości, o rodzinie, bliskich, o miejscach, w których żyła, mieszkała i bywała.
Teraz wnuk, poeta i początkujący pisarz, mozolnie próbuje spisać te opowieści. Nie są chronologiczne, ale za to piękne i takie prawdziwe.
To opowieść bez dramatycznych zwrotów akcji, nie trzyma w napięciu niczym dobry kryminał. Jest taka zwyczajna, ciepła, jak opowieść babci czy dziadka w zacisznej kuchni pachnącej świeżym ciastem, przy kubku parującej herbaty.
To historia zwyczajnej rodziny, wpleciona w historię kraju, która gdzieś tam w tle, chciał nie chciał, przecież się toczyła. Do tego napisana piękną polszczyzną, jaka rzadko zdarza się we współczesnych powieściach. Język jest wręcz poetycki, płynie niczym pieśń.
Ale to także opowieść o przemijaniu, odchodzeniu, szacunku do osób starszych, o bliskości, która nie mija z młodością. 
I to zdjęcie na okładce, takie sentymentalne.
Niejeden czytelnik odnajdzie tu bliskie sobie klimaty, scenki znane ze swojego życia. Niejeden zatęskni za kochającymi ramionami babci, za jej pełnym miłości głosem...

sobota, 14 lipca 2018

"Droga do Tarvisio" Grzegorz Kozera

Rok pierwszego wydania: 2012
Ocena: 4/6


Powieść drogi w polskim wydaniu.
Narrator i zarazem główny bohater, po kolejnym i tym razem chyba ostatecznym rozstaniu z wieloletnią partnerką Mat, wyrusza w podróż z Polski do Włoch. Po drodze mija Czechy, spędza trochę czasu w Wiedniu, by wreszcie dotrzeć do tytułowego Tarvisio i Padwy. Czemu akurat tam? Chciał przyjechać po raz kolejny do Św. Antoniego, by prosić go o dalsze wstawiennictwo w swoim  życiu i opiekę, którą opłaca kilkoma euro wrzuconymi do kościelnej puszki.
Jest to opowieść niepoprawna politycznie, to pewne. Autor nie szczędzi słów krytyki i szczerości w ocenie przemarszu w Krakowie z okazji jakiejś rocznicy, czy spotkanej w Czechach polskiej pielgrzymki. Nie kryje swojego uprzedzenia w stosunku do Niemców i Austriaków. Jednak nie zostawia swych negatywnych komentarzy bez argumentów.
To równocześnie gorzka spowiedź mężczyzny po 40-tce, który nigdy nie dbał o siebie, przez co znacząco podupada już na zdrowiu. Ma też świadomość bezsensu swojego pracoholizmu.
Ta niewielka objętościowo książka zaskoczyła mnie swą szczerością, prawdziwością i tym, że tak często ocena zjawisk moja i autora są zbieżne.
Czytałam ją z tym większym zaciekawieniem i uwagą, że bohater (mający na pewno sporo cech autobiograficznych autora) przemierzał dokładnie tę samą trasę, którą podróżowałam ja, w trakcie tej lektury:) Bardzo ciekawe doświadczenie!

piątek, 13 lipca 2018

"Masz przyjaciela. Jedz, módl się, kochaj w Rzymie" Luca Spaghetti

Rok pierwszego wydania: 2011
Ocena: 3,5/6



Gdy sięgałam po tę książkę w bibliotece, nie miałam świadomości, kim jest Luca Spaghetti. Dopiero na okładce wyczytałam, że przyjacielem Elizabeth Gilbert, autorki znanego "Jedz, módl się, kochaj" i że to właśnie Lucę Lizz wspomniała na kartach swojej powieści.
Po przekartkowaniu kilku pierwszych stron już nie mogłam się oderwać:) Tak dużej dawki "włoszczyzny", podanej tak  lekkostrawnie i przyjemnie, dawno nie miałam w ręce!
Luca, rzymianin z krwi i kości, pisząc coś na wzór autobiografii, zaprasza nas na wędrówkę ulicami Wiecznego Miasta. I co jest nie lada gratką, patrzymy na nie oczyma kogoś, kto się w nim urodził, dorastał, zna każdy jego zaułek, historię każdego kościoła, zabytku, zna najlepsze knajpki i najbardziej romantyczne miejsca! Przy okazji zdradza nam sekrety codzienności Włochów, opowiada o znanych i nieznanych turystom potrawach, dzieli się rozterkami na temat swojego nazwiska i przedstawia swoich przyjaciół:) Opowiada o swojej miłości do muzyki i o marzeniach.
W drugiej części Luca opisuje podróż swych marzeń, czyli wizytę w Stanach Zjednoczonych i wędrówkę coast to coast różnymi środkami lokomocji. Jednak nie jest to sucha, reporterska relacja, a pełna emocji i zachwytów opowieść o odkrywaniu tajemnic dalekiego kraju.
W trzeciej części pojawia się Elizabeth Gilbert, która mieszkała w Rzymie 3 miesiące w trakcie podróży opisanej w "Jedz, módl się, kochaj". Z Lucą poznali się za pośrednictwem wspólnego znajomego. Połączyła ich wyjątkowa przyjaźń. Tym razem czytelnik jest świadkiem lekcji, jakiej udziela rodowity Włoch Amerykance;)
Nie jest to książka ambitna, mądra, to raczej lekkie czytadło, pełne humoru, radości i włoskich klimatów. Luca opowiada bardzo ciekawie i szczegółowo na temat zarówno rzymskich zabytków, jak i miejsc, które odwiedził w Ameryce. Ja z ciekawością śledziłam je w internecie, a na moją szczególną uwagę zasłużył Amtrak California Zephyr, pociąg, w którym Luca spędził kilka niesamowitych dni w Stanach.
Idealna lektura na wakacje, na lato. Tylko przestrzegam: grozi ochotą natychmiastowego udania się do Rzymu;) We mnie wzbudziła wielką tęsknotę za Wiecznym Miastem...

wtorek, 19 czerwca 2018

"Nic nie zdarza się przypadkiem" Tiziano Terzani

Rok pierwszego wydania: 2004
Ocena: 4,5/6


To kolejna bardzo obszerna książka włoskiego korespondenta, po którą sięgnęłam w ostatnim czasie. Wręcz czytałam ją równocześnie z "Koniec jest moim początkiem" , co było doświadczeniem o tyle ciekawym, że "Nic nie zdarza się przypadkiem" powstawała w początkowym okresie choroby autora, a "Koniec..." to  kolejny etap, więc wiedziałam już, do czego prowadziły wcześniejsze działania.
Gdy Terzani dowiedział się, że jest chory na raka, postanowił sprawdzić, czy istnieje na świecie jakikolwiek lek, metoda, które są w stanie go uleczyć. Nie wzbraniał się przed niczym, niczego nie negował, ale i nie wynosił na piedestał. Po prostu wyruszył w podróż, dowiadywał się i doświadczał. Leczenie rozpoczął  w Stanach Zjednoczonych, gdzie Terzani trafił do nowoczesnej kliniki zajmującej się nowotworami w  konwencjonalny sposób. Jednak poczuł się tam niekomfortowo, traktowany nie jak człowiek, a jak kolejny przypadek, zbiór części ciała. Dlatego też, korzystając z przerw w terapii, wyruszył na Daleki Wschód, gdzie medycy, szamani i inni uzdrowiciele podchodzą do pacjenta holistycznie.
Terzani, oprócz metod leczenia, opisuje też rzeczywistość, w której przyszło mu się znaleźć. Jest bacznym obserwatorem zachowań ludzi zarówno w Nowym Yorku jak i u stóp Himalajów. A swe obserwacje i wnioski pilnie zapisuje. Dzięki temu obszerna opowieść staje się dla czytelnika dużo ciekawsza!
Dodatkowo wtrąca opisy swoich emocji, odczuć. Z chorobą mierzy się samodzielnie, samotnie, co było jego w pełni świadomą decyzją. Oddala się od rodziny, przyjaciół, by skupić się na sobie.
Terzani ostatecznie nie odkrył żadnej medycznej nowinki, jednak w podróży znalazł coś równie ważnego: siebie i harmonię. 
Książka wciąga, mimo trudnego tematu mierzenia się z chorobą.

środa, 13 czerwca 2018

"Ludzie jak wiatr" Krystyna Siesicka

Rok pierwszego wydania: 1970
Ocena: 4/6

Do leśniczówki starego Prota przyjeżdża Jan Sebastian. To nie pierwszy pobyt w tym miejscu. Tym razem 40-letni dziennikarz ma zamiar napisać książkę, czemu, jak przypuszcza, sprzyjać będzie panująca w środku lasu cisza i spokój. Jakże zaskakuje go zastana sytuacja! Oprócz niego w gościnę do Prota przybyły trzy jego wnuczki, rówieśniczki, nastolatki oraz wnuk znajomej, nieco od nich starszy. Jako, że Jan Sebastian ma zamiar pisać książkę o miłości, młode towarzystwo skwapliwie zgłasza chęć pomocy;) Czy jednak rzeczywiście przysłużą się powstaniu dzieła tak,jak planowali?
Jan Sebastian jest bacznym obserwatorem. Nie umykają jego uwadze poplątane uczucia między chłopakiem i jego trzema znajomymi. Rozważna, próbująca utrzymać w porządku cały świat Krystynka, czarująca, kokietująca, choć pusta Monika, roztropna i skryta Babetka...Którą z nich wybierze Tomasz? Czy w ogóle będzie umiał się zdecydować?
W wątek uczuć młodych ludzi wpleciona jest historia zaginionych, cennych witraży z miejscowego kościoła oraz tajemniczej skrzyni, stojącej w leśniczówce Prota. A w tle delikatnie wspomniany tragiczny początek znajomości Jana Sebastiana i leśniczego.
Choć to dość młodzieżowa powieść, przeczytałam ją z przyjemnością, jak wszystkie starsze utwory pani Siesickiej. Zawiera sporo smakowitych kąsków, wrzuconych mimochodem przemyśleń gospodyni Aliny. 
"Ludzie są jak wiatr. Jedni lekko przelecą przez życie i nic po nich nie zostaje; drudzy dmą jak wichry, więc zostają po nich serca złamane jak jakieś drzewa po huraganie. A inni wieją jak trzeba. Tyle, żeby wszystko na czas mogło kwitnąć i owocować. I po tych zostaje piękno naszego świata."

poniedziałek, 11 czerwca 2018

"Koniec jest moim początkiem" Tiziano Terzani

Rok pierwszego wydania: 2006
Ocena: 5+/6

Tiziano Terzani był znanym włoskim dziennikarzem i reporterem. Pochodził z bardzo ubogiej florenckiej rodziny, co, można powiedzieć, odbiło się na całym jego życiu, wyborach, dążeniach. Mimo, że edukację rozpoczął od studiów prawniczych, zawsze marzył o podróżach, Azji, zwłaszcza Chinach i dziennikarstwie. I marzenia te stopniowo realizował.
"Koniec jest moim początkiem" to książka niezwykła. Powstała na podstawie rozmów Tizianiego z synem Folco w Orsigni, w okresie poprzedzającym bezpośrednio śmierć dziennikarza.
To zapis  zwierzeń, dotyczących zarówno podróży po Azji, jak i życia osobistego czy przemyśleń filozoficznych. Znajdziemy tu sporo rozważań dotyczących sensu życia, śmierci, przemijania, co jest pewnie nieuniknione biorąc pod uwagę okoliczności rozmów. Z przyjemnością czytałam też o nieznanych mi bliżej wydarzeniach w Azji, w których dziennikarz uczestniczył nie tylko z racji wykonywanego zawodu, ale także życiowego, świadomego wyboru.
 "Koniec..." nie jest typową biografią, a jednak stanowi niezwykle barwną opowieść o życiu. Życiu dobrym, satysfakcjonującym, wspaniałym, jak określa je sam Tiziano.  Brak tu konkretnych dat, wydarzeń, jest to raczej całościowy obraz czyjejś długiej drogi, podróży przez świat i...życie.
Wiele poglądów Terzaniego okazało się bardzo mi bliskich. Zgadzam się z niejednym jego argumentem dotyczącym choćby  polityki,  pochwały różnorodności, czy dążenia do balansu życiowego.
Mimo dużej objętości (ponad 570 stron) książka nie nudzi ani przez chwilę. Nie jest to ten rodzaj literatury, który czyta się szybko i lekko, przeciwnie, poruszane tematy każą przystanąć i zastanowić się nad niejedną myślą. Poruszyła we mnie wiele delikatnych strun. Nie daje o sobie zapomnieć, mimo, że ostatnią kartkę przewróciłam dobrych kilka dni temu. Myślę, że warto do niej wracać.

poniedziałek, 19 lutego 2018

Zaproszenie

Mimo, że książek czytam sporo, jakoś blog przycichł. Może chwilowe zmęczenie po latach? Potrzeba przerwy? A może przekonanie, że lepiej czas pisania o książkach spożytkować na samo czytanie?
W międzyczasie doszła do głosu kolejna pasja.
Zapraszam do strony z moimi zdjęciami:)

Miłego oglądania w oczekiwaniu na kolejne książkowe wpisy:)