czwartek, 26 maja 2022

"Rebeka" Daphne du Maurier

 Rok pierwszego wydania: 1938

Ocena: 5/6

Źródło: biblioteka


Młodziutka narratorka powieści, której imienia nigdy nie poznamy, jest damą do towarzystwa gderliwej starszej pani. W trakcie pobytu ze swoją chlebodawczynią w Monte Carlo poznaje Maxima de Wintera, przystojnego, czterdziestoletniego wdowca, właściciela ogromnej posiadłości Manderley. Niespodziewanie i w sposób dość przyziemny Maxim oświadcza się nieśmiałej, zahukanej dziewczynie bez majątku, a ta nie może uwierzyć we własne szczęście. Czar pryska, gdy po podróży poślubnej małżeństwo przyjeżdża do rodzinnej posiadłości, w której nadal unosi się duch pierwszej żony Maxa, zmarłej tragicznie przed rokiem Rebeki. Młoda pani de Winter popada wręcz w obsesję ciągłego porównywania jej z Rebeką (oczywiście zawsze wypada niekorzystnie) i tonie w kompleksach, podsycanych jeszcze wspomnieniami pełnej energii, pięknej kobiety, zauroczonej nią służby, sąsiadów i znajomych. Do tego dochodzi troska o konwenanse, lęk przed pomówieniami. 

Po powrocie do Manderley zmianie ulega zachowanie Maxa. Młoda żona uświadamia sobie, że niewiele o nim wie. Wątpi w jego uczucia. Pewnego dnia wypadek sprawia, że na jaw wychodzi mrożąca krew w żyłach tajemnica dotycząca śmierci Rebeki. Nagle cała przeszłość jest inna. Rebeka okazuje się daleka od ideału, za jaki wszyscy ją uważali. Druga żona Maxima w ciągu kilku godzin przeistacza się z nieśmiałego, niedoświadczonego dziecka w pewną siebie kobietę, walczącą za wszelką cenę o szczęście swoje i ukochanego mężczyzny.

Pierwsza połowa powieści mocno się dłuży. Na dobrą sprawę niewiele się dzieje. Jednak czytelnik ma okazję przyjrzeć się psychice narratorki. Potem następuje nagły zwrot akcji i wydarzenia nabierają tempa.

Ogromnym atutem są opisy Manderley i okolicy, tajemnicze, mroczne, dające odczuć, że groza wisi w powietrzu. Wraz z narratorką słyszałam wręcz szum morza, huk rozbijających się o skały fal przypływu, czułam zapach kwitnących rododendronów, a spojrzenia pani Danvers, zarządczyni w zamku, przeszywały mnie na wskroś.  Autorka rewelacyjnie oddała klimat i styl życia angielskiej wyższej klasy lat 30-tych XX wieku. Bale, podwieczorki, plotki, którymi żyli wszyscy, konwenanse, nuda, brak poważniejszych problemów, "niewidoczna" służba zaspokajająca wszelkie zachcianki bogatych pracodawców. 

Wg mnie "Rebeka" to przede wszystkim powieść psychologiczna. O wyborach i ich konsekwencjach, dumie, braku wolności w odniesieniu do wielu aspektów życia, samotności, desperacji. Wciągała mnie powoli, a jednak zauroczyła i nie daje o sobie zapomnieć.

środa, 27 kwietnia 2022

"Biblioteka o północy" Matt Haig

 Rok pierwszego wydania: 2021

Ocena: 3,5/6

Źródło: biblioteka



"Między życiem a śmiercią znajduje się biblioteka. A w tej bibliotece półki ciągną się w nieskończoność. Każda książka daje ci szansę na wypróbowanie życia innego, niż prowadziłaś. Możesz w ten sposób sprawdzić, jak wyglądałoby twoje życie, gdybyś dokonała innych wyborów...Czy zrobiłabyś coś inaczej, gdybyś mogła cofnąć decyzje, których teraz żałujesz?"

Do takiej biblioteki trafia Nora. Śmierć kota przepełnia czarę i 35-letnia kobieta postanawia zakończyć swoje życie. Uważa, że nic nie wnosi do świata, że do niczego się nie nadaje, a innym będzie bez niej lepiej i łatwiej.

Nora trafia do biblioteki o północy, dziwnego miejsca, w którym ma możliwość wglądu w swoje alternatywne życia. Na podstawie swojej "Księgi żalów" może dokonać drugi raz wyboru. Okazuje się jednak, że te "inne życia", których niezrealizowania zawsze żałowała, nie były tak idealne, jak w jej wyobraźni. Dodatkowo uświadamia sobie, jak wiele dobra uczyniła innym w swoim życiu takim, jakie przeżywa.

"Na każde życie składają się miliony decyzji. Niektóre są poważne, inne znaczą niewiele. Ale za każdym razem, gdy podejmujemy taką a nie inną decyzję, zmienia się ciąg dalszy. Następuje nieodwracalna zmiana, która z kolei prowadzi do następnych zmian. (...) Gdybyś tylko jedną rzecz zrobiła inaczej, historia twojego życia byłaby zupełnie inna."

Chyba każdy z nas żałuje jakiejś decyzji z przeszłości. Tego, że nie ma dzieci, albo, że ma, że nie zrobił kariery, albo poświęcił jej życie, że nie dbał o zdrowie, że nie spędzał więcej czasu z bliskimi...Lista jest długa. Jednak powieść pokazuje, że nie warto żyć przeszłością i tęsknotą za alternatywnym życiem. Bo nie wiemy, jakie by ono tak naprawdę było. Nie ma decyzji, które pociągają za sobą tylko pozytywy. Warto żyć tu i teraz, cieszyć się tym, co z naszych decyzji dobrego wyniknęło. 

Książka napisana jest lekkim stylem, czyta się ją błyskawicznie, a jednak daje do myślenia. 


piątek, 22 kwietnia 2022

"Sto lat samotności" G.G. Marquez

 Rok pierwszego wydania: 1967/1974

Ocena: 3/6

Źródło: własna półka





Realizm magiczny. Nagroda Nobla. Kolumbia. Mnóstwo bardzo pozytywnych recenzji. Te czynniki skłoniły mnie, żeby wreszcie sięgnąć po słynne "Sto lat samotności". Wrażenia? Hmmm...mnie do zachwytu było dość daleko. Początki były niezłe, jednak gdzieś w okolicach połowy powieść zaczęła mnie nużyć, a ilość bohaterów o tym samym lub bardzo zbliżonym imieniu wręcz męczyć. Zabieg ten, na pewno zamierzony przez autora, mnie wprowadził niepotrzebny zamęt. Po jakimś czasie miałam już problemy z identyfikowaniem, który Aureliano czy Arcadio czyim jest ojcem, bratem czy synem ;)

Rodzina Buendia żyje w małej wiosce Macondo, którą założył senior rodu. Ich codzienne życie jest zwykłe i równocześnie niezwykłe. Na pierwszy plan wysuwają się bitki w każdym wydaniu i miłość, także kazirodcza. Koligacje rodzinne, historie "kto z kim i dlaczego" przypominają brazylijski tasiemiec;) Pojawia się i polityka, i choroby psychiczne. Elementy magii czy realizmu magicznego uatrakcyjniają na pewno akcję, choć i one z reguły krążą wokół romansów i seksu;)

Zaspokoiłam swoją ciekawość.  Z czystym sumieniem puszczę tą powieść dalej w świat, zrobię miejsce na półce, może ktoś inny bardziej ją doceni...

czwartek, 21 kwietnia 2022

"Gorzkie, słodkie pocałunki" Krystyna Siesicka

 Rok pierwszego wydania: 2002

Ocena: 4/6

Źródło: własna półka



Gdy dni nadal chmurne i durne, mimo wiosny w kalendarzu, gdy za oknem ciemno i zimno, a w domu trzeba napalić w kominku, żeby przegnać wiosenną melancholię, zatęskniłam za panią Siesicką. Lubię od czasu do czasu zatopić się w klimaciku jej powieści.

Tym razem trafiłam do małego miasteczka, a dokładnie-na Rynek Franciszkański, nazwany tak od stojącego na środku fikuśnego kościoła pod wiadomym wezwaniem. W upalny wakacyjny dzień poznałam uroczą starszą panią-Marylkę, prowadzącą w tymże Rynku pasmanterię. Spokojny i leniwy żywot miasteczka zostaje zakłócony przybyciem tajemniczej dziewczyny, która poza radością i energią, posiada jedynie malutki plecaczek. Żanetka dostaje pracę w lokalnym hoteliku, a mieszkać ma u Marylki. Gdy okazuje się, że najbliższe tygodnie ma u niej spędzić również niezbyt lubiana wnuczka, Natalka, atmosfera staje się nieco bardziej iskrząca ;)

Jak to bywa często w powieściach Siesickiej, na pierwszy rzut oka niewiele się tu dzieje. Jakieś rozmowy, jakieś przytyki, krótkie wizyty, spacer uliczką, spotkanie z sąsiadką. Ot zwyczajność małomiasteczkowego życia. A jednak pod tą prostą, niewyraną kołderką kryje się jakaś tajemnica (ucieczka z domu młodocianej panny! Ale czemu? I czego ona szuka w miasteczku? I skąd zna Wiolę???), jakaś miłość dawna i obecna, między młodymi i tymi dużo już starszymi. Tak trochę mimochodem autorka porusza też trudne, ważne tematy: samotnego macierzyństwa, pogubionej nastolatki, zdrady i wybaczenia.

Historia, a nawet kilka, opowiadana jest na wiele głosów. Główną narratorką jest Marylka, pisząca notatki dla swoich córek, a jej relacja z rzeczywistości, takiej jak ona ją postrzega, przeplatana jest mailami wymienianymi pomiędzy pozostałymi bohaterami. 

Naprawdę miło mi było spędzić te kilka godzin z Marylką, Żanetką i Natalką w małym miasteczku, w przytulnym domu i pasmanterii. 

środa, 20 kwietnia 2022

"Gawędziarz" Mario Vargas Llosa



Rok pierwszego wydania: 1987/1997

Ocena: 3/6

Źródło: własna półka



Wielowątkowa, wielopłaszczyznowa powieść, w której prawda miesza się z fikcją.

Po pierwsze, to wspomnienia samego autora z pewnego okresu jego życia.

Po drugie: opowieść o Saulu Zarutasie, przyjacielu Llosy z czasów studenckich, Żydzie, etnologu, który trafia do plemienia Macziguengów w amazońskiej dżungli.

Wreszcie, po trzecie, to zbór legend, opisów szamańskich praktyk, warunków życia jednego z ostatnich plemion żyjących w dżungli. 

Początkowo czytałam z dużym zaciekawieniem. Jednak po parudziesięciu stronach powieść zaczęła mnie zwyczajnie nużyć. Jest wg mnie przegadana, robi się powtarzalna i mdła. Opowieść toczy się dwutorowo, wspomnienia autora, zarówno współczesne jak i sprzed kilkudziesięciu lat, przeplatają się z opowieścią Gawędziarza o życiu Macziguengów. 

Okładka książki skusiła mnie kolorystyką i swego rodzaju tajemniczością. Peru jest krajem zupełnie mi nieznanym, wpisującym się w moje wyzwanie: podróż dookoła świata. Do tego autor jest laureatem Nagrody Nobla. A jednak powieść nie spełniła moich oczekiwań. Wręcz mnie zmęczyła i rozczarowała. Być może ktoś, bardziej zainteresowany etnologią, znajdzie w niej coś więcej niż ja. 

piątek, 8 kwietnia 2022

"Co czytali sobie, kiedy byli mali"

Rok pierwszego wydania: 2014

Ocena: 4/6



Tak trochę dla relaksu między poważniejszymi i ambitnymi lekturami, a trochę przez przypadek, sięgnęłam po książkę o książkach, które znane postacie czytały w dzieciństwie :)

Na pewno nie jest to wysokich lotów pozycja, ale jakże przyjemna! Wspominających jest kilkunastu, wśród nich pisarze, ilustratorzy, aktorzy, nawet piosenkarz się trafił ;) Krótkie pytania, niedługie odpowiedzi i mnóstwo okładek książek! Oglądałam je z wielkim sentymentem! Wróciłam do czasów swojego dzieciństwa, kiedy to moja "prywatna biblioteczka" pełna była pozycji z serii "Poczytaj mi mamo", ale i "poważnych" powieści dla dorastającej młodzieży ;) Okazało się, że wiele tytułów uleciało już z głowy, ale szybko się przypomniały i stały obiektem westchnień ;)

Naszły mnie również dwie refleksje: po pierwsze - ileż z tych dawnych książek dla dzieci dziś wydaje się po prostu szkodliwych psychologicznie! Ale cóż, to był inny świat, inne wytyczne, inne podejście.

Po drugie: w czasach, kiedy światem (i nami...) nie rządziły komórki, komputery i Internet, kiedy nie było Netflixa i jego krewniaków, a w telewizji (jak już była...) nadawano program jedynie wieczorami, książki zajmowały ważne miejsce w codzienności wielu osób. Dzieci nie raz w ciągu dnia prosiły babcie czy mamy, żeby im poczytały. Szybko uczyły się literek, żeby móc czytać samemu dla zabicia nudy. Starsze-chętnie wyruszały na pełne przygód wyprawy z Tomkiem czy zaszywały się w cichym kąciku, by poznać miłosne perypetie bohaterów. Ba, okazuje się, że wielu dziś już mocno dorosłych ;) zanim poszło do szkoły, znało Trylogię czy Pana Tadeusza! Dziś nawet nastolatka trudno namówić na takie lektury ;) Miejsce książki na półce, a raczej w ręce, zajął smartfon:(

Zmieniają się czasy, zmieniają się zwyczaje, zmieniają się lektury...Czy na lepsze? 



poniedziałek, 28 lutego 2022

"Fabryka absolutu" Karel Capek

 Rok pierwszego wydania: 1922

Ocena: 4

Źródło: biblioteka



Tym razem na mapie mojej podróży czytelniczej wypadły Czechy i pierwsze spotkanie z Karelem Capkiem. Czy udane? W miarę. Choć jakoś nie mogę się przekonać do czeskiego poczucia humoru i absurdu...

Czeski przedsiębiorca, prezes wielkiej i doskonale funkcjonującej fabryki natrafia w gazecie na ogłoszenie o sprzedaży wynalazku. Intuicja podpowiada mu, że wyprawa do Brzewnowa może się opłacić. Okazuje się, że inżynier Marek R., szkolny kolega przedsiębiorcy, przez przypadek wyprodukował...Boga, Absolut. Wynalazek, zwany karburatorem, umożliwiał całkowite spalanie materii, co oprócz wytwarzania ogromnej ilości energii, powodowało uwalnianie się jej duchowej, niezniszczalnej istoty. Absolut, jako produkt uboczny procesu, wydostał się na świat i stał się przyczynkiem  do niesamowitych zmian w ateistycznych Czechach! Ludzie znajdujący się w pobliżu karburatora masowo się nawracali, rozdawali majątek ubogim, dokonywali cudów.

Bondy, który nabył wynalazek z nadzieją na ogromne zyski, musiał stawić czoła wszechogarniającemu Absolutowi i nawróconym rodakom...

Capek okazał się spostrzegawczym obserwatorem współczesnego mu społeczeństwa z jego różnymi klasami. Reakcje różnych środowisk na aktywność Absolutu opisane są bardzo krytycznie, choć lekko i z dużą dawką humoru. Autor przedstawia różne punkty widzenia. A wymowa utworu pozostaje aktualna mimo upływu stu lat od jego powstania.