niedziela, 20 marca 2016

17(287) Listy z jeziora. Miłość pod mazurskim niebem.

Autor: Agnieszka Korol
Ocena: 2/6
Wydawnictwo: ProMic


Dawno nie trzymałam w ręce tak kiepskiej książki...
Skusiła mnie nastrojowa okładka i opis na niej. Mazury, miłość i tajemnica. Oczekiwałam sielankowego klimatu, jaki często ostatnio można spotkać w powieściach o Krainie Jezior, okraszonego na dodatek wątkiem sensacyjnym (ta tajemnica). Co znalazłam? Płytką, banalną historyjkę dla dorastających "plastikowych" panienek, do tego napisaną kiepskim stylem i językiem.
Irena, kobieta w wieku tuż przed klimakterium, prowadzi pensjonat na Mazurach. Ma stałych gości, którzy przyjeżdżają tu na długie miesiące, a nawet lata (???) i personel w postaci m.in. głupiej, próżnej i naiwnej Kasi, która chce z siebie zrobić lalkę Barbie:/ Pewnego dnia Irena dostaje tajemniczy list od Alberta. Można się domyślić, że w przeszłości coś ich łączyło i że to ta tajemnica. Albert w pojawiających się regularnie i często listach grozi Irenie, że zostanie za coś ukarana (czytelnik długo nie wie, za co) i daje jej do zrozumienia, że jest obserwowana. Równocześnie w pensjonacie pojawia się Krzysztof, ratownik i masażysta-ciacho, za którym zaczynają się uganiać dwie pensjonatowe panny. Irena zaczyna podejrzewać zarówno jego, jak i mieszkańców pensjonatu o powiązania z tajemniczym Albertem. Popada w paranoję, potem w depresję, a każdy z jej otoczenia chce się dowiedzieć o co chodzi i jej pomóc...
Powieść składa się w dużej mierze z dialogów, tak prostych i płytkich, że aż trudno mi się je czytało. Do tego bohaterowie - bez wyrazu, skupieni na jednym: kto lepiej wygląda, kto bardziej zwróci na siebie uwagę, kto lepiej wypadnie...Żeby nie powiedzieć: głupi.
Nie dałam rady przebrnąć przez książkę do końca. Brak klimatu, brak jakiejkolwiek głębszej myśli, brak akcji (wciąż powtarzające się wątki: przychodzi list, Irena ucieka do pokoju, załamuje się, panienka narzuca się Krzysztofowi itp). Zwyczajnie szkoda czasu...

1 komentarz: