Autor: Katarzyna Miller
Ocena: 3/6
Wydawnictwo: Zwierciadło
Jakiś czas temu wpadł mi w ręce bardzo ciekawy wywiad z panią Miller. Potem zaintrygował mnie podtytuł książki: Jak pokonać swoje lęki i odnaleźć szczęście. I tak zdecydowałam się skusić na zakup. Niestety, liczyłam na dużo więcej treści...
Książka jest zbiorem felietonów, jakie ukazywały się w Zwierciadle. Ponieważ pisma tego już nie czytuję, teksty miałam okazję poznać po raz pierwszy. Jednak są one dość płytkie, trywialne i krótkie. Nie bój się miłości, nie bój się śmierci, starości, własnej matki, porażek czy wyzwań...Oczekiwałam psychologicznej głębi, ciekawych rozważań na każdy z tych tematów, a choćby jakiś wskazówek, jak radzić sobie z lękami. Znalazłam oczywistości w stylu: każdy boi się starości, ale po co, jeśli i tak każdy się starzeje. Lepiej ten fakt zaakceptować. Tyle to ja i bez czytania książki wiedziałam...
Jeśli się bardzo chce, czyta między wierszami i ma jakiś zasób własnej wiedzy na temat lęków, to coś tam można wycisnąć z tych tekstów, ale jak dla mnie-niewiele, dużo za mało.
Ot takie czytadełko, które ma pozytywnie naładować optymistycznymi myślami. Czyta się szybko, miło, ale za chwilę nic w głowie nie zostaje...
sobota, 30 kwietnia 2016
piątek, 29 kwietnia 2016
29(309) Czarne rondo
Autor: Witold Wedecki
Ocena: 3+/6
Wydawnictwo: WAB
II wojna światowa, niewielka wioska pod Wilnem. Ukrywający się w lesie partyzanci, którzy już nie wiedzą, przed kim mają uciekać, przed kim chować, kto teraz jest wrogiem... Podobnie mieszkańcy wiosek, nachodzeni przez bandy młodych partyzantów, nie wiedzą już, co znaczy słowo "swój". Szantaże, ograbianie z resztek jedzenia, wieczny strach...
Wedecki opisuje losy mieszkańców pogranicza w stylu bardzo oszczędny w słowa. Nie ma tu szczegółowych opisów, skupiania się na emocjach. Często pojawiają się równoważniki zdań. Jednak tyle wystarczy, by oddać klimat wileńszczyzny. By spomiędzy słów wyłaniały się emocje i bohaterowie z krwi i kości.
Ocena: 3+/6
Wydawnictwo: WAB
II wojna światowa, niewielka wioska pod Wilnem. Ukrywający się w lesie partyzanci, którzy już nie wiedzą, przed kim mają uciekać, przed kim chować, kto teraz jest wrogiem... Podobnie mieszkańcy wiosek, nachodzeni przez bandy młodych partyzantów, nie wiedzą już, co znaczy słowo "swój". Szantaże, ograbianie z resztek jedzenia, wieczny strach...
Wedecki opisuje losy mieszkańców pogranicza w stylu bardzo oszczędny w słowa. Nie ma tu szczegółowych opisów, skupiania się na emocjach. Często pojawiają się równoważniki zdań. Jednak tyle wystarczy, by oddać klimat wileńszczyzny. By spomiędzy słów wyłaniały się emocje i bohaterowie z krwi i kości.
28(308) Grunt pod nogami. Nieco poważniej niż zwykle
Autor: ks. Jan Kaczkowski
Ocena: 4/6
Wydawnictwo: WAM
Zbiór kazań głoszonych między styczniem 2013 a lipcem 2015 roku w różnych kościołach. Jak je nazywa sam ksiądz Jan, są to "kazania żebracze" gdyż głosił je przy okazji zbiórek funduszy na Hospicjum.
Patrząc na okres powstawania, kazania pochodzą już z czasu śmiertelnej choroby księdza. Często powraca do tego tematu, dużo miejsca poświęca śmierci, sprawom ostatecznym. Pojęcie cierpienia w obliczu chrześcijaństwa możemy oglądać z różnych stron. Jednak znajdziemy tu również rozważania nad Ewangelią, z odnośnikami do konkretnych tekstów Pisma Świętego.
Jak dla mnie za dużo w tej książce tematu umierania. Może dlatego, że kazania były głoszone w różnych miejscach i w sumie mogły być do siebie podobne, bo odbiorcy się zmieniali. Rozumiem, że to sprawa, która była w tym okresie (i późniejszym) bardzo księdzu Janowi bliska. Przemyca swoje osobiste rozterki, obawy co do swojego sumienia i dalszych losów po śmierci. Jednak brakuje mi większego odniesienia do Biblii. Myśli dotyczące chrześcijaństwa, filozofii trzeba misternie z tekstów wydłubywać.
Mimo tych zastrzeżeń książka jest bardzo dobra, głęboka, warta przeczytania i rozważenia. Na pewno niejedno zdanie zmusi do zastanowienia się nad swoim życiem.
Ocena: 4/6
Wydawnictwo: WAM
Zbiór kazań głoszonych między styczniem 2013 a lipcem 2015 roku w różnych kościołach. Jak je nazywa sam ksiądz Jan, są to "kazania żebracze" gdyż głosił je przy okazji zbiórek funduszy na Hospicjum.
Patrząc na okres powstawania, kazania pochodzą już z czasu śmiertelnej choroby księdza. Często powraca do tego tematu, dużo miejsca poświęca śmierci, sprawom ostatecznym. Pojęcie cierpienia w obliczu chrześcijaństwa możemy oglądać z różnych stron. Jednak znajdziemy tu również rozważania nad Ewangelią, z odnośnikami do konkretnych tekstów Pisma Świętego.
Jak dla mnie za dużo w tej książce tematu umierania. Może dlatego, że kazania były głoszone w różnych miejscach i w sumie mogły być do siebie podobne, bo odbiorcy się zmieniali. Rozumiem, że to sprawa, która była w tym okresie (i późniejszym) bardzo księdzu Janowi bliska. Przemyca swoje osobiste rozterki, obawy co do swojego sumienia i dalszych losów po śmierci. Jednak brakuje mi większego odniesienia do Biblii. Myśli dotyczące chrześcijaństwa, filozofii trzeba misternie z tekstów wydłubywać.
Mimo tych zastrzeżeń książka jest bardzo dobra, głęboka, warta przeczytania i rozważenia. Na pewno niejedno zdanie zmusi do zastanowienia się nad swoim życiem.
piątek, 22 kwietnia 2016
27(307) Czterech mężczyzn na brzegu lasu
Autor: Stanisława Fleszarowa-Muskat
Ocena: 3/6
Powojenna Polska, mała wieś i czterej mężczyźni-geolodzy, którzy mają zmienić jej oblicze. Wiele aspektów życia mamy okazję zobaczyć z perspektywy zarówno miejscowych rolników, jak i "miastowych" geologów.
Książka mnie nie zachwyciła, nie wciągnęła. Są zapowiedzi czegoś, co ma się wydarzyć, jednak nic się nie dzieje, momentami jest po prostu nuda. Miała to być powieść psychologiczna, jednak trudno mi ją do takich zakwalifikować. Miał to być kryminał, jednak i takich cech trudno mi się było dopatrzeć.
Plusem są ciekawie nakreślone postacie, wyraziste, różnorodne, często budzące skrajne odczucia.
Ocena: 3/6
Powojenna Polska, mała wieś i czterej mężczyźni-geolodzy, którzy mają zmienić jej oblicze. Wiele aspektów życia mamy okazję zobaczyć z perspektywy zarówno miejscowych rolników, jak i "miastowych" geologów.
Książka mnie nie zachwyciła, nie wciągnęła. Są zapowiedzi czegoś, co ma się wydarzyć, jednak nic się nie dzieje, momentami jest po prostu nuda. Miała to być powieść psychologiczna, jednak trudno mi ją do takich zakwalifikować. Miał to być kryminał, jednak i takich cech trudno mi się było dopatrzeć.
Plusem są ciekawie nakreślone postacie, wyraziste, różnorodne, często budzące skrajne odczucia.
czwartek, 21 kwietnia 2016
26 (306) Kiedyś przy Błękitnym Księżycu
Autor: Katarzyna Enerlich
Ocena: 5/6
Wydawnictwo: IMG
Dorosłe Dzieci Alkoholików. Dorosłe już wtedy, gdy powinny być beztroskimi, radosnymi dzieciakami, brykającymi po parku czy skupionymi nad zeszytem. To one w wieku ośmiu lat potrafią ułożyć na kanapie pijanego ojca. To one wiedzą, jak ugotować obiad z niczego. Tylko one wiedzą, jak smakuje strach, samotność i odpowiedzialność...
Matka Basi wyjechała do Włoch do pracy, gdy dziewczynka miała 5 lat i więcej się w jej życiu nie pojawiła. Ojciec, wcześniej tak jej bliski, nie umiał sobie na trzeźwo poradzić z życiem. I tak zaczął się koszmar, który wytłumaczyć może pewna rodzinna tajemnica, ale usprawiedliwić nie może nic...
Basię poznajemy już jako dorosłą osobę, która przyjeżdża do rodzinnego miasta by stanąć przy szpitalnym łóżku skrajnie zaniedbanego ojca. Musi też skonfrontować się z niewidzianą od wielu lat matką, której już nawet matką nie chce nazywać. Basia w hotelowym pokoju wraca myślami do dzieciństwa, wczesnej młodości. Do tych bolesnych chwil, kiedy samotnie musiała stawiać czoła życiu, kiedy musiała być przedwcześnie dorosła. Jak to zaważyło na jej wyborach, na dalszych losach? Jakie blizny zostawiło w duszy i sercu? Czy Basia ma jeszcze szansę na szczęście?
Ta powieść aż boli. Wyciska łzy, budzi wściekłość, litość. Napisana jest bardzo dobrze, w prostej formie przesyconej do szpiku emocjami. Bez lukru, szczera, momentami brutalna i odrażająca w swej realności. Ale i dająca nadzieję.
Bardzo warta przeczytania...
Ocena: 5/6
Wydawnictwo: IMG
Dorosłe Dzieci Alkoholików. Dorosłe już wtedy, gdy powinny być beztroskimi, radosnymi dzieciakami, brykającymi po parku czy skupionymi nad zeszytem. To one w wieku ośmiu lat potrafią ułożyć na kanapie pijanego ojca. To one wiedzą, jak ugotować obiad z niczego. Tylko one wiedzą, jak smakuje strach, samotność i odpowiedzialność...
Matka Basi wyjechała do Włoch do pracy, gdy dziewczynka miała 5 lat i więcej się w jej życiu nie pojawiła. Ojciec, wcześniej tak jej bliski, nie umiał sobie na trzeźwo poradzić z życiem. I tak zaczął się koszmar, który wytłumaczyć może pewna rodzinna tajemnica, ale usprawiedliwić nie może nic...
Basię poznajemy już jako dorosłą osobę, która przyjeżdża do rodzinnego miasta by stanąć przy szpitalnym łóżku skrajnie zaniedbanego ojca. Musi też skonfrontować się z niewidzianą od wielu lat matką, której już nawet matką nie chce nazywać. Basia w hotelowym pokoju wraca myślami do dzieciństwa, wczesnej młodości. Do tych bolesnych chwil, kiedy samotnie musiała stawiać czoła życiu, kiedy musiała być przedwcześnie dorosła. Jak to zaważyło na jej wyborach, na dalszych losach? Jakie blizny zostawiło w duszy i sercu? Czy Basia ma jeszcze szansę na szczęście?
Ta powieść aż boli. Wyciska łzy, budzi wściekłość, litość. Napisana jest bardzo dobrze, w prostej formie przesyconej do szpiku emocjami. Bez lukru, szczera, momentami brutalna i odrażająca w swej realności. Ale i dająca nadzieję.
Bardzo warta przeczytania...
środa, 20 kwietnia 2016
25(305) Życie na pełnej petardzie czyli Wiara, polędwica i miłość
Autor: ks.Jan Kaczkowski, Piotr Żyłka
Ocena: 5/6
Wydawnictwo:
Wywiad-rzeka, w którym ksiądz Kaczkowski opowiada o swoim dzieciństwie, burzliwych latach dorastania, o życiu w seminarium, budowaniu Hospicjum. Ale także odpowiada na trudne pytania dotyczące wiary, Kościoła i jego hierarchii, bioetyki, śmierci i swojej choroby.
Ksiądz Kaczkowski znany jest przede wszystkim jako twórca puckiego hospicjum, który sam zachorował na raka. Sam siebie określił mianem onkocelebryty, bo jego choroba stała się medialna. Tu mówi o swoim życiu bez żadnych upiększeń, bez lukru, szczerze i z humorem.
Dla mnie ksiądz Kaczkowski był człowiekiem niesamowitym. Mimo swoich ułomności żył "na pełnej petardzie", czego nie potrafi wiele zdrowych osób. Nie cackał się ze sobą, zawsze otwarty na innych, śpieszący z pomocą. Jego poglądy nie zawsze były "wygodne" przez co narażał się na konflikty ze zwierzchnikami czy instytucjami kościelnymi. Wykazywał się ogromną mądrością życiową i doświadczeniem w obcowaniu z ludźmi.
Na pewno sięgnę po inne książki Księdza. Żałuję, że już Go nie ma...
Ocena: 5/6
Wydawnictwo:
Wywiad-rzeka, w którym ksiądz Kaczkowski opowiada o swoim dzieciństwie, burzliwych latach dorastania, o życiu w seminarium, budowaniu Hospicjum. Ale także odpowiada na trudne pytania dotyczące wiary, Kościoła i jego hierarchii, bioetyki, śmierci i swojej choroby.
Ksiądz Kaczkowski znany jest przede wszystkim jako twórca puckiego hospicjum, który sam zachorował na raka. Sam siebie określił mianem onkocelebryty, bo jego choroba stała się medialna. Tu mówi o swoim życiu bez żadnych upiększeń, bez lukru, szczerze i z humorem.
Dla mnie ksiądz Kaczkowski był człowiekiem niesamowitym. Mimo swoich ułomności żył "na pełnej petardzie", czego nie potrafi wiele zdrowych osób. Nie cackał się ze sobą, zawsze otwarty na innych, śpieszący z pomocą. Jego poglądy nie zawsze były "wygodne" przez co narażał się na konflikty ze zwierzchnikami czy instytucjami kościelnymi. Wykazywał się ogromną mądrością życiową i doświadczeniem w obcowaniu z ludźmi.
Na pewno sięgnę po inne książki Księdza. Żałuję, że już Go nie ma...
wtorek, 19 kwietnia 2016
24(304) Gniazdo Białozora
Autor: Maria Rodziewiczówna
Ocena: 3/6
Lata dwudzieste XX wieku. Niedawno Polska odzyskała niepodległość. Na odludziu miał miejsce wypadek samochodowy, w którym najbardziej ucierpiał szofer, Stefan Sawicki. Ranny trafia do pobliskiego dworu Białozora, gdzie znajduje pomoc, opiekę i dość długą gościnę. Dwór zamieszkuje bliższa i dalsza rodzina Białozora, ubodzy obszarnicy. Same zabudowania są bardzo zniszczone w wyniku wojny.
W tej niezbyt długiej powieści Autorka ukazała nastroje panujące na Polesiu po I wojnie światowej. Polityka państwa, różnice klasowe, bieda. Wszyscy narzekają na Polskę, z wyzwoleniem której wiązali tak wielkie nadzieje.
Rodziewiczówna stworzyła szereg charakterystycznych postaci. Mieszkańcy dworu są kryształowi, pracowici, wręcz idealni. W przeciwieństwie do nich stoi charakter Sawickiego, pełen uprzedzeń, zaciekłości, złości, nietolerancji. Wszyscy są czarni lub biali, brak jakiejkolwiek nuty psychologicznej.
Akcja powieści jest wg mnie mocno chaotyczna. Nie układa się w spójną całość, pełna jest dziwnych przeskoków zarówno w czasie jak i przestrzeni. Pewne wydarzenia czy opisy urywają się nagle. To mnie mocno do tej książki zniechęciło.
Także po języku spodziewałam się dużo więcej.Zabrakło mi poetyckości, melodyjności.
Autorka zdecydowanie skupiła się na przedstawieniu polityki, nastrojów w państwie, z czym wg mnie zupełnie nie współgra opis na okładce czy noty wydawców, jakoby była to powieść o miłości Idy i Antoniego. Rzeczywiście, taki wątek też jest ale na pewno nie jest wiodący.
Ogólnie spodziewałam się po tej powieści zupełnie innego klimatu. Może stąd wynikało moje rozczarowanie?
Ocena: 3/6
Lata dwudzieste XX wieku. Niedawno Polska odzyskała niepodległość. Na odludziu miał miejsce wypadek samochodowy, w którym najbardziej ucierpiał szofer, Stefan Sawicki. Ranny trafia do pobliskiego dworu Białozora, gdzie znajduje pomoc, opiekę i dość długą gościnę. Dwór zamieszkuje bliższa i dalsza rodzina Białozora, ubodzy obszarnicy. Same zabudowania są bardzo zniszczone w wyniku wojny.
W tej niezbyt długiej powieści Autorka ukazała nastroje panujące na Polesiu po I wojnie światowej. Polityka państwa, różnice klasowe, bieda. Wszyscy narzekają na Polskę, z wyzwoleniem której wiązali tak wielkie nadzieje.
Rodziewiczówna stworzyła szereg charakterystycznych postaci. Mieszkańcy dworu są kryształowi, pracowici, wręcz idealni. W przeciwieństwie do nich stoi charakter Sawickiego, pełen uprzedzeń, zaciekłości, złości, nietolerancji. Wszyscy są czarni lub biali, brak jakiejkolwiek nuty psychologicznej.
Akcja powieści jest wg mnie mocno chaotyczna. Nie układa się w spójną całość, pełna jest dziwnych przeskoków zarówno w czasie jak i przestrzeni. Pewne wydarzenia czy opisy urywają się nagle. To mnie mocno do tej książki zniechęciło.
Także po języku spodziewałam się dużo więcej.Zabrakło mi poetyckości, melodyjności.
Autorka zdecydowanie skupiła się na przedstawieniu polityki, nastrojów w państwie, z czym wg mnie zupełnie nie współgra opis na okładce czy noty wydawców, jakoby była to powieść o miłości Idy i Antoniego. Rzeczywiście, taki wątek też jest ale na pewno nie jest wiodący.
Ogólnie spodziewałam się po tej powieści zupełnie innego klimatu. Może stąd wynikało moje rozczarowanie?
Subskrybuj:
Posty (Atom)