środa, 27 stycznia 2021

"Dom na klifie" Monika Szwaja

 Rok pierwszego wydania: 2006

 Ocena: 3/6

 


 Przyglądając się bliżej mojej bibliotecze stwierdziłam, że stoi na niej sporo książek, które kiedyś czytałam, podobały mi się ale...zupełnie nie pamiętam dlaczego! Pomyślałam, że warto do nich wrócić po latach, żeby sprawdzić, czy nadal mnie zachwycają i czy chcę nadal mieć je na półce.

Na pierwszą powtórkę wybrałam "Dom na klifie". Powieść porusza bliski mi temat domu dziecka. Odkąd ją czytałam, kilka lat spędziłam jako wolontariuszka w domu małego dziecka. Poznałam też z bliska rodzinny dom dziecka, w którym znalazło ciepło i miłość ośmioro dzieci. Miałam więc okazję odbierać powieść przez pryzmat własnych doświadczeń. Myślę, że sytuacja w placówkach państwowych zmieniła się na korzyść przez te 15 lat, jakie upłynęły od wydania książki.

Bohaterka "Domu na klifie", Zosia, jest wychowawczynią w państwowym domu dziecka. Placówką zarządza apodyktyczna pani Aldona, nienawidząca wychowanków, a zwłaszcza, z powodów osobistych, Adolfa Sety. Reszcie personelu też można dużo zarzucić jeśli chodzi o znajomość psychiki dziecka i opieki nad nim...Zosia uważa siedem lat przepracowanych w tym miejscu za stracone.

Drugi główny bohater, Adaś, wieczny Piotruś Pan, dostał właśnie w spadku duży dom na klifie na Wyspie Wolin. Jednak zmarła cioteczna babka postawiła warunki. M.in. Adam ma się wreszcie ożenić i wykorzystać spadek na coś pożytecznego.

Jak łatwo się domyśleć, drogi Adami i Zosi przecinają się. Aby zrealizować swoje plany i marzenia postanawiają się pobrać. Małżeństwo ma być po prostu umową, dzięki której Adam wreszcie przejmie posiadłość na klifie, a Zosia będzie mogła założyć rodzinny dom dziecka i wziąć swoich podopiecznych z placówki. 

Ze spokojnym sercem i duchem mogę książkę Szwai posłać gdzieś dalej w świat, by ustąpiła miejsca na półce nowym nabytkom. Zdecydowanie wyrosłam z tego typu literatury. Strasznie drażniły mnie w czasie czytania co chwila pojawiające się, wiele mówiące nazwiska, zdrabniane imiona. Nie potrzebowałam wiedzy na temat tego, jak się nazywa każda z pojawiających się epizodycznie postaci... Także styl i język są już dla mnie zbyt płytkie, proste. Mój czytelniczy smak nieco się przez lata wyostrzył i oczekuję od powieści większego wyrafinowania.  

Ocena z 5 spadła do 3.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz