czwartek, 11 lipca 2019

"Przyślę panu list i klucz" Maria Pruszkowska

Rok pierwszego wydania: 1959
Ocena: 5,5/6


Ach, cóż to za smakowity kąsek dla książkoholików;)
To krótka, już "przykurzona" opowiastka o zaczytanej rodzince. Dwie dorastające (a pod koniec już całkiem dorosłe) panienki, których młodość przypadła na dwudziestolecie międzywojenne, ich rodzice i cały zestaw cioć, wujków i kuzynek, a wszyscy zaczytani! Choć to właśnie Alina i Zosia, na podobieństwo swego ojca, wiodły prym w tej dziedzinie w całej rodzinie! W małym mieszkanku w Warszawie nie tylko czyta się książki, ale książkami się żyje! I to często w dosłownym znaczeniu, bo (głównie) Alina uwielbia odgrywać historie powieściowych bohaterów. Książki można tu spotkać wszędzie, nie tylko w specjalnych szafkach (jedna na pozycje ukochane, druga na "czytadła", które bez żalu można pożyczać innym). Tu każdy przy posiłku czyta swoją lekturę. Panny nie mają czasu na naukę, bo wciąż, z wypiekami na twarzy, czytają Żeromskiego, Sienkiewicza, czy "Trędowatą". W szkole rozmawia się o bohaterach literackich. Ach, co to były za czasy;) Co to był za dom;)

To nie tyle powieść, co zbiór anegdot, prześmiesznych, lekkich, dotyczących sytuacji, w których książka grała pierwsze skrzypce.
Nie raz w trakcie czytania przychodziło mi do głowy skojarzenie z rodziną Borejków. Członkowie obu rodzin rozmawiają ze sobą cytatami i potrafią się tak zaczytać, że zapominają o świecie i wszystkim, co się wokół dzieje:)
Ale...pojawiała się też myśl, czy jednak warto aż tak zagubić się w fikcyjnym świecie książek, by pozwalać realnemu życiu przemykać gdzieś obok?
Mimo tych przemyśleń, czytałam z wielką przyjemnością, delektowałam się, ba, dawkowałam sobie, bo książka taka cienka;) Świetna lekturka na wakacje:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz