wtorek, 19 maja 2020

"Strupki" Paulina Jóźwik

Rok pierwszego wydania: 2019
Ocena: 5/6


"Patrzę na rysunek i wiem, że bez babki nie byłabym sobą"(str. 13)
To zdanie poruszyło we mnie bardzo czułą stronę. Gdy je przeczytałam, stwierdziłam, że to może być ważna książka.
 
Historia banalna. Pola i Irena są eurosierotami. Wychowuje je babka na zapadłej wsi. Są sobie bliskie. Jednak gdy Pola dostaje się na studia i wyjeżdża do miasta, to jest to jednocześnie ucieczka. Niby ma wrócić za dwa tygodnie, ale te przeciągają się na miesiące, a potem lata. Coraz rzadziej pojawia się na wsi. Tym bardziej, kiedy babka zaczyna tracić pamięć, a wreszcie przestaje ją poznawać. Opieka nad babką spada na Irenę. Wreszcie Pola dostaję wiadomość, której się spodziewała: babka zmarła. "Płakałam po niej od lat. Dlatego tamtego ranka, kiedy w słuchawce rozległa się cisza, nie wiedziałam, czy mam w sobie jeszcze łzy"(str.18)
Pola przyjeżdża na pogrzeb. Ze strzępków wspomnień próbuje przywołać babkę taką, jaką kochała, zanim ta stała się obcą kobietą bez pamięci.
Równocześnie powraca historia Stefka, zaginionego brata babki, którego widmo nawiedzało ją przed śmiercią.Ludzie na wsi się zmienili, czas upłynął i nie da się tego nie zauważyć. Jak w tym wszystkim odnaleźć siebie? I w ogóle co to znaczy? Pola, jak sama mówi, czuje, że ma stare serce w młodym ciele. Nie ułożyła sobie życia w mieście, wciąż jest sama. Wizyta na wsi wywołuje obrazy w jej pamięci. "Tak będzie wyglądało moje życie. Przeżyję je, trzymając za rękę wspomnienia, które w ukryciu pielęgnowałam" (str. 134)
To opowieść o emocjach. O tym, co siedzi w człowieku latami. O dojrzałości. O znaczeniu podstawowych pojęć, takich jak dom, rodzina, korzenie. Daje czytelnikowi szansę na zastanowienie się, zdefiniowanie pewnych kwestii w sobie.
"Dom to miejsce, gdzie pachnie powrotami. Gdzie ktoś pyta, dokąd idziesz i kiedy wrócisz" (str. 31)
"Powoli oddalaliśmy się od siebie. Rodzina to przecież jedna komórka, twór, który potrafi się zjednoczyć w najcięższych chwilach. Nieprawda." (str 103)
"Patrzyłam na nasze odbicia, zastanawiając się, ile musi minąć czasu, żeby spojrzeć w lustro i zobaczyć w nim siebie. Ile musi minąć czasu, żeby mieć już pewność, kim naprawdę się jest." (str.255)
"To jest mój dom. Nawet gdy jest ciemny. Gdy od niego uciekam, żeby wrócić. (...) Mój dom to wielkie dziecko, które noszę ze sobą na plecach. Karmię je życiem, a ono kurczowo trzyma mnie za szyję i szepcze, że bez tego miejsca nie istnieję" (str. 255)

 Mimo, że to debiut autorki, widać w nim dobry styl i kunszt.
Myślę, że zapadła we mnie ta powieść. Nie uleci zbyt szybko. To jedna z tych, które odkładają się w zakamarkach duszy. Po latach można nie pamiętać szczegółów, ale pozostaje sens. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz