Autor: Izabela Sowa
Ocena: 4/6
Ilość stron: 175
Źródło: biblioteka
Połowa lat 80-tych, komunizm w pełnym rozkwicie, pustki w sklepach, szarość wszędzie, zniechęcenie wśród ludzi. Bajkalandia-malutkie miasteczko gdzieś w Polsce, a w nim kombinat, w którym pracuje większość mieszkańców. Ania-uczennica LO, szczęśliwa posiadaczka mamy w Ameryce (o wyjeździe marzą prawie wszyscy, ale nie każdy się głośno przyznaje...), babci i dziadka, który też do Ameryki uciekł niby namówić córkę do powrotu, ale jednak sam do kraju się nie spieszy, prababci, kota Dziurawca i przyjaciela Bolka. Pisze coś na wzór pamiętnika w formie listów do tajemniczego Chrisa-gwiazdy muzyki , słucha trójkowych list przebojów, czyta Filipinkę, poluje na Bravo i plakaty z ulubionymi piosenkarzami, i wcale nie chce do Ameryki wyjeżdżać, bo jak sama mówi: " Po prostu cholernie się boję, że stracę nawet to, co mam (...) Swoje małe marzenia zamienię na błyszczące zagraniczne. Ale najbardziej się boję, że złapię chorobę dolarową, bo młody organizm szybciej chłonie zagraniczne zarazki. Że przestanę widzieć inne kolory poza zielenią. I w pogoni za kapustą zapomnę o bliskich. Zapomnę nawet, że ich kiedykolwiek kochałam. Tak jak mama." (str. 24).
Spodziewałam się kolejnego romansidła, a ku memu zaskoczeniu znalazłam nieco sarkastyczny, komiczny, ale bardzo prawdziwy obraz mentalności małomiasteczkowej minionego ustroju. Przywodzi wspomnienia, wzbudza śmiech, ale taki z nutką goryczki. A to wszystko napisane lekkim stylem. Nie są to wyżyny pisarskiego kunsztu, ale warto przeczytać, by na chwilę móc przenieść się w tamte czasy. Może zatęsknić za czymś, a może ucieszyć, że teraz na szczęście to już inaczej jest....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz