Autor: Monika Szwaja
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Ilość stron: 272
Ocena: 4+/6
Źródło: pożyczona
Zosia jest wychowawczynią w domu dziecka. Adam dziennikarzem, który ma szanse odziedziczyć piękny i wielki dom po ciotce, ale ta w testamencie stawia warunki. Szansą na ich spełnienie jest małżeństwo z Zosią i założenie rodzinnego domu dziecka, do którego ona chce zabrać całą swoją grupę chłopców z bidula. To nie jest małżeństwo z miłości, to umowa partnerska, w której każda ze stron ma coś zyskać. Czy im się uda?
Mam nadzieję, że autorka przejaskrawiła obraz państwowego domu dziecka, mam wielką nadzieję...Bo to, co pisze o personelu, o relacjach tam panujących, może napawać przerażeniem...Tak samo jak mam nadzieję, że w naszym kraju dużo jest tak odważnych osób z wielkim sercem i prawdziwym powołaniem, jak Zosia i Adam, którzy podjęli się trudnego zadania wychowania tylu dzieciaków!
A to wszystko przeplecione nutką szanty, klimatem żeglugi, słowami piosenek.
Książka napisana lekko i z polotem, z odpowiednią dawką humoru. Okładka-piękna! Aż słychać z niej szum morza i serce wypełnia tęsknota. Może niezbyt poręczny jest format wydania, dość duży i mało wygodny w czytaniu, ale to szczegół.
Raczej nie przejaskrawiła. Domy Dziecka powinny być wszystkie zlikwidowane. Bo to odchowalnie, z których wychodzą sieroty, które nie mają co ze sobą zrobić.
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam i bardzo mi się podobała. To była pierwsza z czytanych przeze mnie książek Pani Moniki.
Zapraszam do siebie na konkurs. Można zdobyć książkę Evansa.)
UsuńNatanna, to mnie zmartwiłaś:( Liczyłam, że jednak TAKA pani dyrektor i TAKI personel, to trochę przerysowane:( Serce się kraje...
OdpowiedzUsuń