poniedziałek, 13 kwietnia 2015

23(223) Kobiety z domu Soni

Autor: Sabina Czupryńska
Ocena: 4/6
Ilość stron: 471
Źródło: biblioteka



Długa, wolno snująca się opowieść o kilku pokoleniach kobiet. O prababci Antonii, której młodość przypadła na czas wojny, jej córkach Julii i Halince pozostającej gdzieś w tle, o wnuczkach Jagodzie i Basi oraz najmłodszej-prawnuczce Soni. Ale też o ich mężczyznach, odsuniętych na dalszy plan, ale przecież jakoś tam obecnych. Kobiety powiązane ze sobą więzami krwi. Każda z nich tak naprawdę nieszczęśliwa, zagubiona. Zabijana jadem sączącym się z serca Julii. Żadna z kobiet nie dostała od matki tego, czego najbardziej potrzebuje mała dziewczynka: miłości, czułości, uwagi. Żadna nie umiała wychować swoich dzieci na szczęśliwych ludzi,  wyrwać się z zaklętego kręgu, przerwać sztafety. Bo nie można komuś dać tego, czego samemu się nie ma, czego się nie dostało. I mężczyźni w tych relacjach-nieudacznicy, słabi, nie umiejący walnąć pięścią w stół i zawalczyć o małżeństwo, o rodzinę. Kobiety w domu Soni z pokolenia na pokolenie przekazywały swym córkom od małego jak mantrę, że mężczyźni są do niczego, że nie można na nich liczyć, nie warto na nich polegać. Tym samym być może projektowały już los kolejnego pokolenia?
Powieść przygnębiająca, smutna w swej prawdzie. Myląca jest okładka i opis na okładce, które sugerują kolejne miłe babskie czytadło o miłości. Może od pewnego momentu opowieść jest  już przydługa, bo przewidywalna-i tak można się spodziewać, że kolejny facet okaże się nieudacznikiem, że kolejny zdradzi, że kolejna kobieta będzie znów nieszczęśliwa...Zabrakło mi tu chociaż odrobiny optymizmu, nadziei. Może dopiero Sonia ma szansę przerwać łańcuch złych emocji, może jej uda się wyrwać i żyć choć trochę lepiej i szczęśliwiej?
Zastanawia mnie skąd w Autorce taka niechęć do mężczyzn, że opisuje ich jako tak beznadzieje istoty?
Książka napisana dość dobrze, chociaż zdarzają się literówki, czy nawet jakiś błąd sytuacyjny (scena zaczyna się od tego, że babcia obiera jabłka na racuchy, a kończy tym, że babcia odkłada obierane...ziemniaki;) ).
Warto przeczytać, zadumać się może na chwilę. Nie jest to lektura z gatunku lekkich i przyjemnych, słodkich aż do mdłości, ale czasem potrzeba i trochę goryczy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz