środa, 3 marca 2021

"Wymarzony dom Ani" L.M. Montgomery

 Rok pierwszego wydania: 1917

Ocena: 5/6


 Kiedy za oknem ciemno, ponuro, kiedy dzień kończy się zanim na dobre się obudził, kiedy w sercu budzi się przedwiosenna melancholia, tęsknota za słońcem i ciepłem, musiałam po raz kolejny sięgnąć po którąś książkę o Ani. Działa ona na mnie niczym balsam na zmęczoną duszę, niczym pyszne ciastko i kawa przed kominkiem. 

Tym razem padło na tom 5, który jakiś czas temu zakupiłam w starym wydaniu, jakie pamiętam z dzieciństwa, by czekał na półce jako zestaw ratunkowy. Uwielbiam Wymarzony Domek Ani i Gilberta. Jest w nim tak przytulnie, ciepło, mimo, że na zewnątrz szaleją nadmorskie wichury i leje nie raz deszcz. Tyle w nim spełnionej miłości i marzeń! Gdzieś w głębi duszy po raz kolejny odkrywam w sobie wiele łączących mnie z Anią cech. Uświadamiam sobie, że są we mnie pokłady optymizmu i romantycznego marzycielstwa,  mimo życiowych doświadczeń, które od wielu lat przysypują je tonami gruzu. Czytając po raz kolejny o życiu dorosłej Ani (wcale nie sielankowym, jakby mogło się wydawać...) otulam swoją duszę kocykiem spokoju.

Piąta część cyklu nie jest już tak dziecinno-podlotkowa, jak poprzednie. Ania wyprowadza się daleko od Zielonego Wzgórza, w okolicę dość odludną. Nie raz zostaje w domu sama, ponieważ Gilbert musi ratować życie i zdrowie pacjentów. Jednak i tu poznaje przyjazne dusze, dzięki którym nie czuje się samotna. 

Życie młodych małżonków, zakochanych, szczęśliwych, naznacza niespodziewana tragedia. Na jakiś czas burzy ona tak pozytywne nastawienie do życia zawsze radosnej Ani. Na szczęście i w tej sytuacji czas przynosi ukojenie i młoda kobieta otrząsa się z rozpaczy.

Jak to dobrze, że ponad 100 lat temu L.M.Montgomery stworzyła tę rudowłosą bohaterkę o nieposkromionej wyobraźni oraz sercu pełnym ciepła i dobroci!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz