piątek, 31 sierpnia 2018

"Wędrowne ptaki" Karolina Wilczyńska

Rok pierwszego wydania: 2017
Ocena: 3/6



To jeszcze jedna z wakacyjnych, lekkich powieści, które kończę u schyłku lata:)
Nowy apartamentowiec na ulicy Kwiatowej w Kielcach. I cztery młode kobiety, bardzo różne od siebie. Malwina-artystka, jedynaczka, która właśnie wyrwała się (w okolicach trzydziestki) spod skrzydeł rodziców i dostała w prezencie pierwsze własne mieszkanie. Wioletta-matka rozbrykanego czterolatka i drugiego maluszka mieszkającego jeszcze w brzuchu, przyjechała na Kwiatową z prowincji, co wyraźnie widać w jej strojach i poglądach. Róża-nieśmiała, skryta, bardzo samotna szara myszka. I ich sąsiadka   -zawsze elegancka biznes women.
Wydawałoby się, że nigdy nie znajdą wspólnego języka, łączących je tematów. Po raz pierwszy spotykają się w czteroosobowym składzie w ...windzie, która utknęła między piętrami.
Takim przydługim wstępem zaczyna się dalsza opowieść z punktu widzenia każdej z młodych kobiet. Bo każda część książki ma inną narratorkę.
Zaczyna Malwina,do tej pory ukochana córeczka rodziców, wiodła prawie beztroskie życie. Jednak nagła śmierć ojca i problemy z matką, które po niej nastąpiły, wywracają jej życie do góry nogami. Początkowo nie umie (nie chce?) się odnaleźć w dorosłym życiu. Na pomoc przychodzą pozostałe z czwórki mieszkanek Kwiatowej, służąc zarówno pomocą w porządkach, rękawem do wypłakania się, jak i miłym towarzystwem.
Powieść czyta się szybko i lekko. Nie zachwyca stylem, jest bardzo prosta i trochę infantylna. Oczywiście wiedzie do happy endu.
Zaskakujący jest przeskok w narracji między wstępem (ok., 40 stron!) a dalszą częścią. Na początku sytuacja przedstawiona jest z perspektywy obserwatora. Dalej opowieść snuje pierwszoosobowa narratorka, zwracając się bezpośrednio do czytelniczki? słuchaczki? Narracja jest prowadzona jak najzwyklejsza rozmowa, z dygresjami, powrotami do przerwanego wątku i wtrąceniami typu: jesteś zaskoczona? Bo ja tak itd.
Bohaterki są bardzo charakterystyczne i trochę wg mnie przerysowane. Jedna zawsze w szpilkach i wąskich sukienkach, jak przystało biznes woman, druga w tandetnych kozaczkach i ze zbyt wyrazistym makijażem jak to kobieta z prowincji lub w drugą stronę-w rozwleczonych ubraniach i bez makijażu, bo przecież jest w ciąży...A wszystkie oceniane dość schematycznie i prostacko przez pozostałe sąsiadki...
Jedyne, co broni powieść to tematyka, życiowa, pełna trudnych, ale jakże prawdziwych sytuacji i dylematów.
Na pewno nie nazwałabym "Wędrownych ptaków" literaturą ambitną. To raczej taka relaksująca "chwilówka", czyta się chwilę i za chwilę po skończeniu ulatuje z głowy;) Ale czasem i takie książki są potrzebne, by oderwać się od zawirowań codzienności:)

czwartek, 23 sierpnia 2018

"Chłopiec duch" Martin Pistorius

Rok pierwszego wydania: 2011
Ocena: 4/6


Martin był wesołym, zdrowym, szczęśliwym chłopcem do czasu, kiedy w wieku dwunastu  lat zachorował na tajemniczą chorobę, która pozbawiła go świadomości. Zaczęło się od bólu gardła, potem zaczęła szwankować pamięć, zanik mięśni powodował przykurcze. Ponad rok lekarze próbowali postawić diagnozę, jednak bezskutecznie. Przyznali się do porażki i namawiali rodziców do oddania Martina do ośrodka opieki i zajęcia się swoim życiem. Jednak ojciec nie stracił nigdy nadziei, podjął się mozolnej opieki nad synem. A ten, po kilku latach nieświadomości, zaczął niespodziewanie wracać do życia. Tyle, że jego ciało zupełnie odmówiło współpracy. Był chłopcem-duchem, świadomym tego, co się wokół działo, myślącym, jednak jakby niewidocznym dla innych osób, przekonanych, że jest rośliną bez kontaktu z otoczeniem. Dopiero jedna z opiekunek zauważyła subtelne oznaki świadomości w niekontrolowanych ruchach ciała chłopca. I tak zaczęła się walka o nawiązanie z nim kontaktu za pomocą nowoczesnych (na tamte czasy, czyli pierwsze lata XXI wieku) urządzeń do komunikacji alternatywnej i wspomagającej. Dzień po dniu, dzięki bardzo ciężkiej pracy i oddaniu rodziny Martin mógł zacząć wychodzić ze skorupy swego ciała, zacząć podejmować podstawowe decyzje dotyczące swojego codziennego życia, a wreszcie zacząć brać aktywny udział w życiu społecznym.
Jest to poruszająca autobiografia człowieka, który wiele lat przeżył w więzieniu niesprawnego ciała. Opisuje tu emocje, trzy Furie swojego życia: Frustrację, Trwogę i Samotność, determinację, nadzieję i walkę o powrót do świata. Opowiada też o relacjach w rodzinie dotkniętej nieszczęściem -nie ominęły jej kryzysy, związane z beznadzieją czy poczuciem winy. I o wielkiej miłości rodzicielskiej, determinacji mimo rozpaczy.
Książka robi wrażenie. Budzi emocje. Momentami tak silne, że trzeba ją na chwilę odłożyć, by zaczerpnąć głębszy oddech...

wtorek, 21 sierpnia 2018

"Nutria i Nerwus" Małgorzata Musierowicz

Rok pierwszego wydania:
Ocena: 4,5/6


Gdy tylko przewróciłam ostatnią kartkę "Dziecka piątku", nie mogłam oprzeć się pokusie, by sięgnąć po kolejny tom Jeżycjady, "Nutrię i Nerwusa". I znów klimat powieści, upalne lato 1994 roku, idealnie skomponował się z wakacyjnym nastrojem:)
Tym razem, po dość sentymentalnym tomie 9, trafiłam prosto w powieść przygodową! Główną bohaterką pani Musierowicz ustanowiła tym razem Natalię zwaną Nutrią, ostatnią niezamężną siostrę Borejko, szczęśliwą studentkę polonistyki. Spotykamy ją w dość trudnym i dramatycznym momencie życia -  właśnie w sposób zdecydowany i burzliwy odrzuciła oświadczyny Tunia Ptaszkowskigo, przekonana, że kilka lat od niej starszy mężczyzna chce ją zdominować i zawładnąć jej życiem. By dojść do ładu ze swoimi emocjami i uczuciami, Natalia postanawia uciec w głuszę i odludzie, gdzie w ciszy zastanowi się, co robić dalej. Jednak tu do akcji wkracza Gabrysia, szczęśliwa świeżo upieczona matka Ignacego Grzegorza i dwóch całkiem już sporych córek z pierwszego małżeństwa. Niestety, Gabrysia po raz pierwszy w życiu boryka się z poważną chorobą, która unieruchomiła ją w domu. Nie ma jak zająć się córeczkami, nie ma jak z nimi wyjechać, a upały panujące w Poznaniu zdecydowanie utrudniają życie. Pechowo Grzegorz wyjechał na kilkumiesięczne stypendium naukowe, rodzice-do sanatorium, dwie zamężne siostry układają sobie nowe życie. W tej sytuacji jedyną deską ratunku pozostaje Natalia, która dostaje wsparcie finansowe na wyjazd nad morze i...dwie małoletnie siostrzenice do towarzystwa:)
Przygoda zaczyna się już w przedziale pociągu jadącego do Gdyni, kiedy to nie znany Nutrii (za to jak się okazuje-znany Tygryskowi;) ) młody mężczyzna niespodziewanie przykuwa się do niej kajdankami! Szaleńcem okazuje się Filip-Nerwus, brat porzuconego Tunia, który za wszelką cenę chce sprowadzić niedoszłą narzeczoną wprost w ramiona zrozpaczonego brata. Nutria wykorzystuje pierwszą nadarzającą się okazję i ucieka z dziewczynkami z pociągu. I tak rozpoczyna się pościg, pełen śmiesznych sytuacji, emocji, zaskakujących przygód i budzących się nowych uczuć.
Świetny relaks na letnie popołudnie:) Leniwa niedziela z tą powieścią gwarantuje odmładzający odpoczynek ;)

poniedziałek, 20 sierpnia 2018

"Dziecko piątku" Małgorzata Musierowicz

Rok pierwszego wydania: 1993
Ocena: 5/6


Lato w tym roku wyjątkowo nas rozpieszcza. Od kilku miesięcy jest gorąco i słonecznie. Często upał wręcz zniechęca do jakiegokolwiek działania. Najbardziej trafną aktywnością okazuje się wtedy czytanie w hamaku:) A idealną lekturą na leniwe godziny jest Jeżycjada Małgorzaty Musierowicz:)
Tym razem wróciłam do cyklu jakby od środka. Początkowe tomy znam już prawie na pamięć. A "Dziecko piątku" jakoś uleciało mi z głowy. Pora to nadrobić.
Tytułowym "dzieckiem piątku" czyli potencjalnie-panną z miną śledzia, wiecznie smutną i naburmuszoną jest Aurelia Jedwabińska, pamiętna Gieniusia z "Opium w rosole", która jako dziecko leczyła swoją samotność odwiedzając przypadkowych ludzi i wpraszając się do nich na obiadki. Niestety, dorastająca Aurelia jest równie samotna, życie jej nie rozpieszcza:( Jej znerwicowana mama zmarła rok wcześniej, po długiej chorobie. Dziewczyną zajął się ojciec, który rozwiódł się z żoną i wyprowadził, gdy Aurelia była małą dziewczynką. Jednak nastolatka nie umie się odnaleźć w nowym życiu i domu ojca. Czuje się intruzem, unika kontaktu z opiekunami. Dlatego, gdy nadarza się przypadkowa okazja wizyty w Pobiedziskach, gdzie mieszka dawno nie widziana babcia Jedwabińska, Aurelia nie zastanawia się ani chwili, tym bardziej, że właśnie skończył się rok szkolny. W podróży towarzyszy jej nowo poznany Konrad, młody artysta, twórca własnego przestawienia i scenografii do niego;)
W Pobiedziskach Aurelia odnajduje wreszcie spokój, bezpieczeństwo, rodzinne ciepło i babciną miłość. Z "dziecka piątku" przeradza się w atrakcyjną nastolatkę, o której względy konkurują Konrad i Arturek Gburek, jak się okazuje-siostrzeniec Maćka Ogorzałki.
Jak zwykle przez strony powieści przetaczają się wszyscy znani już bohaterowie Jeżycjady. Jak zwykle gościmy w przytulnej kuchni Borejków, gdzie Gabrysia w pierwszych tygodniach ciąży walczy z mdłościami przy pomocy zapachu świeżutkiego koperku, dostarczanego przez zakochanego męża Grzegorza:) To tu, w mieszkaniu na Roosevelta 5 jak zwykle toczy się życie, przyciągające dawnych i nowych znajomych:)
Uważam, że to jedna z poważniejszych części Jeżycjady. Musierowicz porusza tu wiele trudnych tematów, śmierci, osamotnienia, odrzucenia.  Dotykamy tu problemu emigracji rodziców, samotności osób starszych, konfliktów rodzinnych, poczucia odpowiedzialności. Dużo głębsza to powieść niż te ostatnie z cyklu. Dlatego lubię wracać do początków Jeżycjady.

piątek, 17 sierpnia 2018

"Podpalacz" Wojciech Chmielarz

Rok pierwszego wydania: 2012
Ocena: 4,5/6


Dawno nie czytałam kryminału. Chyba kilka lat. A już polskie kryminały, liczące ponad 500 stron, polskie nazwiska z list bestsellerów-omijałam szerokim łukiem.
"Podpalacz" trafił w moje ręce trochę przypadkiem. Korzystając z letniego rozleniwienia upałem, w poszukiwaniu lekkiej rozrywki, postanowiłam zacząć czytać. I jakże się zdziwiłam! Bo to jest całkiem dobry polski kryminał;)
Na warszawskim Ursynowie wybucha pożar domu. Ginie właściciel, biznesmen znany z kontaktów z półświatkiem, a jego żona, przebrzmiała już gwiazdka podrzędnych scen, ulega znacznym poparzeniom. W trakcie wizji lokalnej doświadczony strażak sugeruje podpalenie. Komisarz Mortka, policjant, któremu przyznano sprawę, początkowo nie chce w to wierzyć. Jednak szybko wiąże tą tragedię z kilkoma wcześniejszymi pożarami w okolicy. Zaczyna się dochodzenie. W międzyczasie dochodzi do kolejnego pożaru, w którym ginie dwójka małych dzieci. Tym razem Mortka i jego współpracownicy nie mają już wątpliwości-na Ursynowie działa niebezpieczny podpalacz. Zaczyna się wojna z czasem, żeby nie dopuścić do kolejnych nieszczęść.
Akcja powieści prowadzona jest bardzo ciekawie, wartko, bez zbędnych szczegółów i opisów. Jest spójna, dzięki czemu czyta się szybko i dobrze. Nie ma tu niepotrzebnych pobocznych wątków, nie ma zbyt wielu bohaterów uwikłanych w fabułę. A zakończenie zdecydowanie mnie zaskoczyło ;)
Za jakiś czas chętnie sięgnę po kolejną część cyklu o komisarzu Mortce:)

czwartek, 16 sierpnia 2018

"Ulga" Natalia Fiedorczuk

Rok pierwszego wydania: 2018
Ocena: 4+/6


Karolina, kobieta po trzydziestce, wiedzie, wydawałoby się, całkiem zwyczajne, typowe życie. Mieszkanie w apartamentowcu na zamkniętym osiedlu, mąż, dziecko, praca....No może tylko kilkukrotne poronienia i problemy wychowawcze z synem mogą się kłaść cieniem na jej codzienności.
Czy jednak rzeczywiście taka jest prawda? Czy rzeczywiście nic nadzwyczajnego nie kryje się w życiorysach mijanych na ulicy osób?
Autorka pokazuje piekło, jakie potrafią skrywać cztery ściany ekskluzywnych mieszkanek. Pokazuje zło, jakie może czaić się w duszy zwyczajnego z pozoru sąsiada. Dramaty, które niszczą życie wielu osób.
To bardzo, bardzo trudna książka. Mocna. Zapierająca chwilami dech. Męcząca. Nie pozwalająca na obojętność. Aż ciężka od złych, negatywnych emocji. Udręczenia. A tytułowa ulga? Czy wreszcie przyjdzie?
Autorka nie stworzyła typowej powieści. Pokazuje szereg scenek, zarówno w teraźniejszym życiu Karoliny, jak i w jej przeszłości. Posługuje się przy tym ciężkim, emocjonalnym językiem, nie stroni od wulgaryzmów, które uwypuklają skalę tragedii.
Czy tak wygląda życie dzisiejszych trzydziestolatków? To bardzo prawdopodobne. Tym bardziej-przerażające. Za fasadą idealnego wizerunku społecznego, poukładanego życia kryje się przemoc, problemy psychiczne i nieumiejętność radzenia sobie z życiem...
Fiedorczuk okazuje się bardzo bystrą obserwatorką i świetną psycholożką. Książka, którą napisała, mimo, że jest ciężkiego kalibru, na pewno warta jest poznania. Choćby po to, żeby zmierzyć się z demonami. By zmusić się do refleksji. Stanąć oko w oko z takim a nie innym obrazem tej grupy społecznej.

piątek, 3 sierpnia 2018

"Moja droga Aleksandro" Krystyna Siesicka

Rok pierwszego wydania: 1983
Ocena: 4/6


Lubię książki Siesickiej. I te całkiem młodzieżowe, które pozwalają na chwilę przenieść się w nastoletnie czasy;) I te poważniejsze, bardziej dorosłe, skłaniające do refleksji.
"Moja droga Aleksandro" zdecydowanie należy do tej drugiej grupy. Wraz z główną bohaterką Luizą przenosimy się do roku 1944. Falę wspomnień dorosłej już Ludwiki (Luiza to zdrobnienie którym każe się nazywać) porusza przejazd obok Świętej Magdaleny, podwarszawskiej wioski, w której jako nastolatka spędziła bardzo pamiętne lato. Luiza wraca po raz kolejny do listów pisanych przez jej babcię do mamy-Aleksandry.
W upalnym lipcu 1944 roku Luiza z początkowo tylko sobie wiadomych powodów ucieka z domu do domku-kurnika wujka, właśnie w Świętej Magdalenie. Kilka dni po jej wyjeździe, jej śladem rusza Maryśka-babcia, wydelegowana przez zamartwiającą się matkę nastolatki. I tak babcia i wnuczka spędzają kilka dni w prymitywnych warunkach prowizorycznej chatynki. Rozmawiają, uczestniczą w życiu okolicznych mieszkańców. Są świadkami ukrywania Żyda przez sąsiada i przygotowań do powstania.A potem, ponaglane, wracają do Warszawy dzień przed godziną "W".
Tutaj też, w Świętej Magdalenie, Luiza poznaje Bartka, sympatycznego chłopaka, który, czego się nawet w tej chwili nie spodziewa, w przyszłości zostanie jej mężem, ojcem jej córki Zuzanny.
Ta krótka powieść jest bardzo bogata w tematy. Wojenna rzeczywistość zarówno na wsi, jak i w Warszawie...Pierwsze uczucia...Współegzystowanie trzech pokoleń kobiet zarówno wtedy gdy Luiza była nastolatką, jak i później, gdy sama była matką nastolatki... Relacje wnuczki z babcią, matki z córką-w różnych konfiguracjach...
Narracja prowadzona jest dwutorowo. Wspomnienia dojrzałej Luizy i jej rozmowy z córką przeplatane są listami babci z czasów wojennego lata w Świętej Magdalenie do  córki, a matki Luizy, z których każdy zaczyna tytułowy nagłówek: Moja droga Aleksandro!
Tak, zdecydowanie lubię książki Siesickiej. I lubię do nich wracać co jakiś czas:)