środa, 13 października 2021

"Żar" Sandor Marai

 Rok pierwszego wydania: 1942

Ocena: 5/6



Po raz pierwszy "Żar" przeczytałam ze dwa lata temu, kiedy to pożyczyłam go od koleżanki na ostatnim chyba przedpandemiowym spotkaniu biblionetkowym. Ta niepozorna, mała, cienka książeczka zrobiła na mnie duże wrażenie. Jednak nie umiałam wtedy ubrać swoich myśli w odpowiednie słowa, by móc je przelać na klawiaturę laptopa. 

To rozliczenie z przeszłością, monolog, często nawet wewnętrzny ponadsiedemdziesięcioletniego Generała, sprowokowany spotkaniem po wielu latach z przyjacielem z młodości. Wydawałoby się, że Generała i Konrada od dzieciństwa dzieliło wszystko. Ten pierwszy-syn francuskiej hrabiny i węgierskiego kapitana gwardii, mieszkający w pałacu w środku lasów, od zawsze bogaty. Drugi-przeciwnie, trapiony wyrzutami sumienia, że rodzice muszą sobie odmawiać wszystkiego by płacić za jego szkołę wojskową. Jeden otwarty na świat i ludzi, towarzyski, zabawowy. Drugi-zamknięty w sobie, zatopiony w książkach, zakochany w muzyce. A jednak od pierwszego spotkania połączyła ich niesamowita, wręcz symbiotyczna więź, przyjaźń, jaką rzadko się widuje. Do czasu pewnego wydarzenia sprzed czterdziestu trzy laty. To wtedy Konrad zniknął z kraju i z życia Generała i Krystyny. Przez czterdzieści trzy lata obaj czekali na powtórne spotkanie. Wiedzieli, że musi do niego dojść przed śmiercią. 

A w tle toczy się historia. XIX-wieczny Paryż, Wiedeń, bale, polowania. Miłość, rozczarowania, samotność. 

I cisza. Wychodząca z każdego zdania, z każdej strony. Cisza lasu, cisza opustoszałego pałacu. Cisza wspomnień. Cisza budzącego się poranka i wieczoru. Przyciemnione światło. Wietrzyk poruszający delikatnie zasłonami. Ogień w kominku. Ale nie jest to cisza spokojna. W tej ciszy wciąż pali się żar. Żar namiętności, zdrady, miłości i nienawiści.

To powieść wybitna, napisana pięknym językiem, pełna niezwykłych opisów. Porusza struny mrocznych zakamarków ludzkiej duszy. Każde zdanie było dla mnie ucztą. Cieszę się, że przeczytałam ją powtórnie. Za pierwszym razem ciekawa byłam rozwiązania mrocznej tajemnicy z przeszłości i chciałam do niego szybko dotrzeć. Tym razem mogłam się delektować formą i klimatem, mniej skupiając się na treści, którą już znałam. 

wtorek, 12 października 2021

"Mister Di" Jerzy Broszkiewicz

 Rok pierwszego wydania: 1972

Ocena:




Przyznam, że informacja, że to książka dla młodzieży, jest wg mnie nieco myląca ;) Nie jestem pewna, czy młody czytelnik rozsmakuje się w różnych niuansach na tyle, by docenić walory powieści.

Jest głęboki socjalizm, lata 60-te. Narrator, głowa rodziny, profesor, wraca właśnie z kolejnego naukowego kongresu ze Stanów. W samolocie spotyka dziwnego człowieka, który zdecydowanie przypomina mu (czytelnikowi też;) ) Wolanda z "Mistrza i Małgorzaty". Rzeczywiście, przebiegły nieznajomy to wcielenie diabła. Niespodziewane i zawsze arcydziwne spotkania powtarzają się na kolejnych etapach podróży. Wreszcie mister Di, alby udowodnić profesorowi swoje moce, zamienia jego ciało z ciałem 16-letniego syna. Od tego momentu zaczyna się seria zaskakujących, emocjonujących przygód. 

Dorosły w ciele nastolatka jest trochę zagubiony, ale i ciekawy świata swojego syna. Im więcej czasu upływa, tym bardziej dociera do niego, jak mało wie o swoim dziecku, o jego życiu, jak mało je zna...

Z jednej strony to wciągająca, przygodowa lektura z odpowiednią dawką humoru. Z drugiej: gorzka lekcja dla rodziców. Bo czy naprawdę znamy swoje dzieci tak, jak twierdzimy?

niedziela, 10 października 2021

Powtórki

Niedawno uświadomiłam sobie, że wkrótce minie 10 lat od momentu założenia bloga! To ogrom czasu! 
W wolnej chwili zaczęłam z sentymentem przeglądać opisy przeczytanych przeze mnie w tym czasie książek. Zebrało się ich ponad 550! Na blogu doskonale widać, jak zmieniał się mój gust czytelniczy, a nawet to, kiedy miałam luźniejszy, a kiedy gorący czas w życiu, bo przekładało się to na ilość i jakość moich lektur.
Z zaciekawieniem sprawdzałam, ile pamiętam z tego, co przeczytałam. Okazało się, że wcale niemało! Nawet jeśli nie kojarzę szczegółów akcji, to mam w głowie obraz, o czym mniej więcej jest dana książka. Dotyczy to zwłaszcza tych, które mi się spodobały i wywołały jakieś emocje. 
Ale wytropiłam kilka tytułów, których zupełnie nie kojarzę. Gdybym zobaczyła je na półce, nawet nie przypomniałabym sobie, że już je czytałam! A jednak z mojego opisu wynika, że powieści były niezłe i wtedy całkiem mi odpowiadały...
Stąd narodził się pomysł powtórzenia zapomnianych lektur, które całkiem subiektywnie mogłabym polecić samej sobie;) 



Na pierwszy ogień poszła norweska powieść "Lewą ręką przez prawe ramię" Selmy Lonning Aaro, którą przeczytałam w 2018 roku. W tym przypadku doskonale pamiętam, że bardzo mi się podobała i zrobiła na mnie wtedy wielkie wrażenie układem akcji. Jednak szczegółów kompletnie nie pamiętałam! A że książka stoi na mojej półce, szybko uzupełniłam luki w pamięci. 
Tak, nadal mi się podoba. Jako, że szczegóły akcji przypominały mi się w miarę czytania kolejnych rozdziałów, mogłam się bardziej skupić na psychologicznych portretach bohaterów i przeanalizować motywy ich decyzji. Choć powieść jest dość pesymistyczna, porusza trudne tematy, to nadal uważam, że jest bardzo dobra. 
Ocena: podtrzymana 5.




Księgi motyli nie pamiętałam za to kompletnie. Tym razem akcja nie wydała mi się już taka atrakcyjna, jak...8 lat temu! Widzę, jak wzrosły moje oczekiwania, jak podniosłam poprzeczkę czytanym lekturom przez te lata. To dobrze, świadczy to o rozwoju.
Ocena nieco niższa, z 4+ spada na 3+.







 "Przyślę panu list i klucz" to pozycja, którą mam na czytniku i do której wracam co jakiś czas z wielką przyjemnością :) Podczytuję kawałki, tym razem przeczytałam od deski do deski ;) Za każdym razem mam wielką ochotę sięgnąć po nieznane dzieła Żeromskiego, Sienkiewicza czy innych autorów, którymi zaczytywały się i zachwycały powieściowe panienki :D Ocena podtrzymana :)




Po pięciu latach jeszcze jedna powtórka "Kamieni na szaniec".  Im jestem starsza, tym gorsze wrażenie robi na mnie ta książka. Na dziś ocena 3, spadek z 4.









Przez 7 lat zupełnie zapomniałam, o czym była powieść 
"Czas tęsknoty", a że oceniłam ją wysoko, postanowiłam przeczytać ją jeszcze raz. Tym razem nie zachwyciła mnie aż tak. Fakt, tło historyczne zarysowane jest ciekawie, jednak po tylu przeczytanych w międzyczasie książkach, po bliższym poznaniu historii, nie zrobiło na mnie aż tak wielkiego wrażenia. Na pewno wyróżnia tę powieść spośród innych, których głównym tematem jest miłość młodych głównych bohaterów. Planowałam od razu przeczytać kontynuację, jednak po zakończeniu "Czasu tęsknoty" miałam już przesyt stylu i tematyki.
Ocena spadła z 5 na 3,5.








"Buszujący w zbożu" uznawany jest raczej za literaturę młodzieżową. Lata temu był to utwór wręcz kultowy w Ameryce. Wróciłam do niego z przyjemnością. Jest po prostu ładnie napisany. 
Ocena podtrzymana: nadal 5.