Rok pierwszego wydania: 1998
Ocena: 3,5/6
Rok pierwszego wydania: 1998
Ocena: 3,5/6
W moim życiu osobisto-prywatnym nastąpił trudny czas. Czas burz, końców świata, łez, dojrzewania i konieczności zrozumienia różnych zjawisk. Czas tak trudny, że nie dawało się w nim nawet czytać...Moja psychika i umysł zamknęły się na dodatkowe bodźce płynące z lektur, a problemy z koncentracją uniemożliwiły wręcz rozumienie powieści. Chyba pierwszy raz w życiu zdarzył mi się taki kryzys czytelniczy, ale i taka sytuacja rodzinna była pierwszy raz w życiu...
Pocieszeniem okazały się książki dla dzieci. To w ich prostej, ciepłej treści, w pięknych ilustracjach znajdowała ukojenie moja dusza. Często nie byłam nawet w stanie ich czytać, po prostu je oglądałam...
Kilka tygodni temu, za delikatną namową koleżanki, zapałałam wielką ochotą na posiadanie własnego booking journala! I tak rozpoczęła się przygoda z zeszytem, będącym nowoczesnym potomkiem dawnego, szkolnego "zeszytu lektur"! Kilka tygodni spędziłam pochłonięta ozdabianiem, wymyślaniem, wynajdowaniem taśm i naklejek, rysowaniem, naklejaniem, a wreszcie i uzupełnianiem! I tak powstał mój pierwszy w życiu booking journal, osobisty pamiętnik z przeczytanych lektur :)
Na 2023 wyznaczyłam sobie wyzwanie: przeczytam co najmniej 56 książek! Na chwilę obecną przekroczyłam już półmetek wyzwania :)
Poza tym po raz kolejny! mam postanowienie przeczytać cykl: W poszukiwaniu straconego czasu ("W stronę Swanna" Prousta było jedyną książką, którą w malutkich dawkach jedno-dwustronicowych byłam w stanie czytać w moim wielkim kryzysie...)
Jak co roku, mam zamiar czytać klasykę i Noblistów :)
Jest też bingo czytelnicze (a nawet trzy, bo jedno stworzyłam z własnych tytułów i dwa wielkobukowe:)), oczywiście miejsce na czytelniczą relację z podróży dookoła świata , książki z własnej półki...
Ale o tym w kolejnych wpisach :)
Rok pierwszego wydania: 2001
Ocena: 5/6
Mila Borejko. Mama i Babcia, zawsze oddana rodzinie, dostępna dla każdego, ciepła, acz "konkretna", nadzoruje logistykę, ratuje w każdej potrzebie. Taką znamy ją z kolejnych tomów Jeżycjady. To ona jest dobrym duchem całego klanu Borejków. Jako żona Ignacego, którego myśli zawsze bujają w bezkresnych przestworzach Antyku, musi trzymać w garści całe życie domowe przez wiele trudnych lat.
Tym razem to ona jest bohaterką powieści. Co więcej, z każdym rozdziałem cofamy się w przeszłość, aż z roku 2000 przeniesiemy się do 1935 i będziemy świadkami narodzin Mili. Przyznam, że tym razem ("Kalamburkę" czytałam już kilka lat temu) pokusiłam się o czytanie "od końca" czyli chronologicznie, co przydało jeszcze uroku lekturze.
Ta urocza opowieść niesie nas przez kolejne dziesięciolecia, zmiany ustrojowe, ważne wydarzenia w kraju. Autorka po raz pierwszy chyba mogła otwarcie pisać o tym, co się działo w Polsce przez pryzmat swoich poglądów, wreszcie nieobjętych cenzurą. Przez to "Kalamburka" jest najbardziej "polityczną" częścią Jeżycjady, co mnie akurat nie przeszkadza.
Wierne czytelniczki (a może i czytelnicy?) dowiedzą się, jak poznali się Ignacy i Mila, dlaczego mieszkają na Roosevelta, będą świadkami narodzin Borejkowych córek (ach, trzymając w ramionach malusią Gabrysię Ignacy był jeszcze przekonany, że pisane mu jest bycie ojcem kilku synów;) ).
Podobno "Kalamburka" miała być ostatnią częścią cyklu, dlatego jest niejako jego podsumowaniem. Stało się inaczej, dzięki czemu może wreszcie zapoznam się z najnowszymi częściami Jeżycjady? Ale zacznę pewne od początku :)
Rok pierwszego wydania: 1989
Ocena: 5/6
Eseje są zapisem obserwacji życia w Ameryce. Dotyczą religii, relacji społecznych, czarnoskórych, spojrzenia na Europę z oddali.
"Nigdy nie uważałem się za pisarza politycznego i nie mam ambicji zbawiania Ameryki czy świata. Tu i teraz staram się tylko odpowiedzieć sobie na pytanie, czego w Ameryce się nauczyłem i co w tym jest dla mnie szczególnie cenne" (str 200)
"Zapytywano mnie nieraz, dlaczego będąc poetą i mając wyraźne powołanie, zajmuję się głupstwami, tj. piszę o rzeczach, które nie mogą być ujęte inaczej niż w sposób doraźny, obcy jakiejkolwiek precyzji (...).To co teraz robię, nie jest bez pożytku, przynajmniej dla mnie. Sprawdzam, co kryje się za moją skłonnością do ześlizgiwania się w tematy społeczne" (str. 158)