sobota, 24 lipca 2021

"Mężczyzna imieniem Ove"

 Rok pierwszego wydania: 2012

Ocena: 5/6



Trudno mi zebrać myśli, żeby napisać coś o tej książce. Z jednej strony, nie zachwyca warsztatem pisarskim. Ani językiem, ani stylem. I jest taka trochę infantylna. Ale z drugiej...no właśnie, z drugiej strony jest po prostu Ove...

Ove od początku nie miał łatwego życia. Szybko stracił rodziców, został na świecie całkiem sam. Zrezygnował ze szkoły, musiał na siebie zarabiać. Podstawą jego życia była zawsze rutyna. Dom odziedziczony po rodzicach, wyremontowany samodzielnie przez Ovego-spłonął pewnego dnia... A potem...potem Ove poznał Sonję. I przekonał się, że nigdy wcześniej nie żył. A potem wydarzył się wypadek. Postawił na głowie życie Ovego i jego młodej żony. Ove był po prostu wściekły. Na wiele osób. Na cały świat. I żył w tej wściekłości długie lata. A potem...Sonja po prostu zachorowała. I umarła. I Ove nie miał jak żyć dalej. Bo jak żyć bez kogoś, kto był całym światem? Na dokładkę w firmie, w której Ove spędził większość życia, stwierdzono, że należy mu się zasłużona emerytura. W takiej sytuacji pozostaje jedno: Ove postanawia skończyć ze swoim życiem. Jak zwykle skrupulatnie się do tego przygotowuje. I nagle...ktoś mu w tym przeszkadza. Cóż, świat jest brutalny, ludzie są okrutni, nieogarnięci, durni i Ove po prostu musi interweniować. Mimo nerwów. Przecież musi zostawić porządek po sobie. I tak kolejne próby samobójcze Ovego są udaremniane przez czysty przypadek. Po prostu okazuje się, że komuś z sąsiadów potrzebna jest szybka pomoc. I Sonja musi na niego jeszcze chwilę poczekać. Aha, w międzyczasie pojawia się jeszcze kot, którego ktoś przecież musi przygarnąć i obronić przed atakami blond flądry i jej pieska...

Ove ma po prostu jedną wadę: ma za duże serce. Ciężko z tym żyć, a jeszcze trudniej spokojnie umrzeć. Okazuje się, że dla wielu osób znaczy dużo więcej, niż się spodziewał...

Kilka tygodni temu przeczytałam pierwszą książkę Backmana, o Britt - Marie. Oboje bohaterowie są w jakiś sposób do siebie podobni. Obie historie, niby takie jakieś zwyczajnie nijakie, zapadają głęboko w serce czytelnika. O obu nie daje się szybko zapomnieć. 

6 komentarzy:

  1. Taka jakaś dziwna fabuła, ale bardzo oryginalna, więc może się skuszę i przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, fabuła wcale nie jest dziwna. Można nawet powiedzieć: całkiem prosta;) To Ove jest w tej powieści Kimś.

      Usuń
  2. Kurcze, w sumie nie wiem co myśleć o tym tytule. sprawdzę, czy da się te tę książkę gdzieś pożyczyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. CZytałam, wspaniała ksiażka :)

    OdpowiedzUsuń