piątek, 5 marca 2021

"Latarnik" Henryk Sienkiewicz

 Rok pierwszego wydania: 1881

Ocena: 5/6

 


 "Latarnika" już kiedyś czytałam, na pewno, przecież od pokoleń jest szkolną lekturą. Pamiętałam, o co w nim chodziło. I tylko tyle. Żadnych emocji, przemyśleń. Teraz, można powiedzieć, wpadł w moje ręce trochę przypadkowo. A że książeczka to cieniutka, postanowiłam ją sobie przypomnieć.

I tym razem stała się źródłem przemyśleń i zamyśleń...

Historia wydawałoby się bardzo pozytywistyczna i patriotyczna. Skawiński, człowiek już stary, z białą głową i uszczuplonymi siłami, od wczesnej młodości tuła się po świecie. Brał udział w wielu powstaniach, wojnach, podejmował się różnych wyzwań, które jakoś zawsze kończyły się niepowodzeniem. Jednak niestrudzony brnął dalej, gnany jakąś niesamowitą siłą i nadzieją. Jednak i na niego przyszło wreszcie zmęczenie. Zamarzył o odpoczynku, osiedleniu się gdzieś na dłużej, może już na zawsze. Akurat trafiła się posada latarnika, w samotnej, stojącej na skale latarni. Czyż to nie wymarzone miejsce dla umęczonego życiem człowieka? 

Oczywiście to krótkie opowiadanie, powstałe podobno na podstawie prawdziwych wydarzeń, można odczytywać bezpośrednio. Dla mnie jednak jest symbolem życia współczesnego człowieka. Nie tylko tego skazanego na emigrację, choć zjawisko to jest dziś bardzo powszechne. Przychodzi mi jednak na myśl człowiek pędzący przez życie, gnany nie wiadomo jakimi siłami, żądzami, tęsknotami i marzeniami, rzucający się na kolejne wyzwania z ogromną determinacją. Tułaczka Skawińskiego to  udział w wojnach, zrywy patriotyczne. Dziś niejeden decyduje się na tułaczkę w związku z pracą. Szukamy wciąż nowych wyzwań, lepszych zarobków, w pewnym momencie zatracając się w tym całkowicie, nie widząc już nic poza tym. Aż do utraty sił. A wtedy - szukamy miejsca na uboczu, w ciszy, odosobnieniu, szukamy swojej "latarni", gdzie być może odnajdziemy spokój. Miejsca, w którym rozbiegane myśli wrócą wreszcie do głowy, w którym stały rytm dnia przyniesie ukojenie. A wreszcie - wspomnienia, tęsknota za krainą beztroskiego dzieciństwa pozwolą choć na chwilę zapomnieć o tym, co boli...Czyż jednak te obrazy z przeszłości nie są też gorzką pigułką do przełknięcia, przypominającą, co zatraciliśmy, co zagubiliśmy w tej tułaczce?

Pytanie: co gnało Skawińskiego po całym świecie, co kazało mu ryzykować życie i zdrowie przez dziesiątki lat, warto zadać sobie w odniesieniu do swojego życia...

Zachwyciły mnie opisy przyrody otaczającej latarnika, wzburzonego morza, zachodów i wschodów słońca. Realistyczne, malownicze, uniosły moje myśli i wyobraźnię na skaliste wybrzeże, wręcz pozwoliły usłyszeć huk fal.

Poruszyło mnie dziś to opowiadanie...Zadumało. Zatrzymało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz