piątek, 11 sierpnia 2017

"Małe kobietki" Louisa May Alcott

Rok pierwszego wydania: 1868
Ocena: 3+/6


Opowieść o losach czterech sióstr żyjących w Nowej Anglii w czasie wojny secesyjnej. Każda z nich prezentuje inny typ, inny charakter, tak, że każdy czytelnik (a raczej młoda czytelniczka) może się z którąś z nich identyfikować. Margaret, najstarsza, szesnastolatka, piękna, delikatna. Piętnastoletnia Jo -wysoka, chuda, niezbyt urodziwa, przypominała rozbrykane źrebię, zawsze rozwichrzona; żałowała, że staje się kobietą, bo zdecydowanie wolałaby być chłopcem. Trzynastoletnia Elizabeth - delikatna, łagodna, nazywana przez ojca Maleńką Ciszą, żyjąca w swoim szczęśliwym świecie. Amy-najmłodsza, uważała się za najważniejszą; młoda dama o złotych lokach i błękitnych oczach, zawsze dbająca o maniery.
Dziewczęta nie są zamożne, ich ojciec bierze udział w wojnie, matka stara się utrzymywać rodzinę. Po tym, jak rodzice stracili większość majątku próbując pomóc nieuczciwemu przyjacielowi, dwie najstarsze córki zajęły się pracą odpowiednią do ich wieku i możliwości, by wspomóc finansowo rodzinę. Choć wszystkie cztery nie raz w skrytości ducha zazdroszczą koleżankom posiadanych rzeczy, starają się doceniać to co mają i cieszyć życiem takim, jakie przyszło im wieść. Tylko czasami zdarza im się narzekać na "ciężary", jakie przyszło im dźwigać na młodych ramionach, jak choćby dotrzymywanie towarzystwa starej ciotce, czy zmywanie naczyń;)
Na kartach książki poznajemy codzienność panienek, ich młodzieńcze przygody i troski.Przy okazji obserwujemy w tle warunki życia ówczesnej Nowej Anglii.
Powieść jest wg mnie bardzo dziewczęca, skierowana do ówczesnych dorastających panienek z dobrych domów. Pełna dydaktyzmu, moralizatorstwa, starająca się wychowywać czytelniczki w duchu dobroci, łagodności, dobrych manier. Pokazuje, jak być dobrą córką, żoną i matką. Zachowanie czterech sióstr nie raz wydawało mi się pompatyczne i sztuczne. A do kompletu idealna mama!
Atutem jest ciepło, które bije z opisów i duża ilość dialogów, dzięki którym czyta się szybko. Mnie zachwyciło wydanie (MUZA SA i Klub Świat Książki z 1999r), które znalazłam w bibliotece. Duży format, spora czcionka i mnóstwo, mnóstwo ilustracji! Zarówno nawiązujących do tekstu, jak i związanych z daną epoką, opatrzonych dodatkowo krótkimi opisami na szerokich marginesach. Ryciny, akwarelki, portrety, widoczki...Tak, to wydanie to perełka!
Jednak poczułam się "zbyt stara" na tą powieść. A wątpię, żeby współczesne nastolatki, nawet te młodsze, zaczytywały się opowieścią o Meg i jej siostrach, napisaną w tak przesłodzony i pompatyczny sposób...

1 komentarz:

  1. Mam te książkę caly czas w ofległych planach - film znam, ale pierwowzoru nie. Mam nadzieję, że mi się spodoba, choć nastolatką już nie jestem i przesłodzone książki mnie drażnią :)

    OdpowiedzUsuń