wtorek, 16 czerwca 2020

"Pamiętnik księgarza" S. Bythell

Rok pierwszego wydania: 2017
Ocena: 3,5/6


Odkąd pamiętam, byłam otoczona książkami. W rodzinnym domu w każdym pokoju stały na półkach książki. Uwielbiałam je oglądać, układać, przestawiać, a nawet bawiłam się w bibliotekę i nadawałam książkom numery, wpisane ołówkiem na pierwszej stronie:)
Gdy dorosłam, marzyłam o własnej księgarni. Malutkiej, klimatycznej. Moje pragnienia podsycały amerykańskie komedie romantyczne, których bohaterowie prowadzili takie właśnie księgarnie.
Niestety, ze względów rynkowych marzenia nie udało się zrealizować. Ale w to czułe miejsce w mojej duszy uderzyła książka "Pamiętnik księgarza".
Autor, były prawnik, przed wieloma laty, pod wpływem impulsu,  kupił podupadający antykwariat w małym miasteczku w Szkocji. Właściwie nie miał takiego zamiaru. Przyjechał tylko w odwiedziny do rodziców, ale po wizycie w antykwariacie i zakupie kilku książek, wyszedł z niego już jako właściciel...
W Wigtown jest tylko jeden sklep spożywczy, jedna poczta, za to aż kilkanaście księgarni i antykwariatów! Miasteczko, zamieszkane na stałe przez ok. 900 osób, od dwóch dekad nosi dumne miano szkockiego „miasta książek”. Od 1999 roku odbywa się tu coroczny Wigtown Book Festival, który w 2018 roku odwiedziło ok. 29 tys osób!
 Bythell opisuje swoją roczną pracę w "The Bookshop" w pamiętniku, a raczej dzienniku. Inspiracją stał się dla niego esej George’a Orwella z 1936 r. pod tytułem Bookshop Memories. Każdy dzień rozpoczyna zapisaniem ilości zamówień internetowych i tych zrealizowanych, a kończy stanem kasy i liczbą klientów. Pomiędzy tymi liczbami zawiera uwagi na temat zachowań klientów, relacjonuje spotkania i lokalne wydarzenia. Opowiada o wyprawach po nowe zbiory i o tym, że praca księgarza wcale nie jest taka łatwa i dochodowa, jak by się wydawało.
Zapiski to raczej suche fakty, notatki, niż zwierzenia. Czytelnik nie znajdzie tu opisu emocji autora.
Choć książka nie ma porywającej akcji, choć momentami powtarzalność sytuacji może nużyć, choć jest dość monotonna, to czyta się ją bardzo sympatycznie. Zwłaszcza mole książkowe poczują się dobrze między regałami uroczego antykwariatu "z duszą" w towarzystwie jego właściciela-pasjonaty.
Jedyne, co dla mnie było minusem, to fakt, że przewijające się tytuły z antykwarycznych zasobów należą głównie do literatury angielskiej i są mi nieznane. Ale przecież trudno, żeby w małym, szkockim miasteczku, nawet słynącym z ilości księgarni i antykwariatów, sprzedawano polską literaturę ;) Pod tym względem bardzo ciepło wspominam książkę "Przyślę panu list i klucz", której bohaterowie zaczytywali się w Sienkiewiczu czy Żeromskim;)
Po lekturze utkwiła mi w głowie jedna myśl: kiedy będę odwiedzała księgarnie czy antykwariaty, postaram się nie wychodzić z pustymi rękami ;) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz