czwartek, 21 kwietnia 2022

"Gorzkie, słodkie pocałunki" Krystyna Siesicka

 Rok pierwszego wydania: 2002

Ocena: 4/6

Źródło: własna półka



Gdy dni nadal chmurne i durne, mimo wiosny w kalendarzu, gdy za oknem ciemno i zimno, a w domu trzeba napalić w kominku, żeby przegnać wiosenną melancholię, zatęskniłam za panią Siesicką. Lubię od czasu do czasu zatopić się w klimaciku jej powieści.

Tym razem trafiłam do małego miasteczka, a dokładnie-na Rynek Franciszkański, nazwany tak od stojącego na środku fikuśnego kościoła pod wiadomym wezwaniem. W upalny wakacyjny dzień poznałam uroczą starszą panią-Marylkę, prowadzącą w tymże Rynku pasmanterię. Spokojny i leniwy żywot miasteczka zostaje zakłócony przybyciem tajemniczej dziewczyny, która poza radością i energią, posiada jedynie malutki plecaczek. Żanetka dostaje pracę w lokalnym hoteliku, a mieszkać ma u Marylki. Gdy okazuje się, że najbliższe tygodnie ma u niej spędzić również niezbyt lubiana wnuczka, Natalka, atmosfera staje się nieco bardziej iskrząca ;)

Jak to bywa często w powieściach Siesickiej, na pierwszy rzut oka niewiele się tu dzieje. Jakieś rozmowy, jakieś przytyki, krótkie wizyty, spacer uliczką, spotkanie z sąsiadką. Ot zwyczajność małomiasteczkowego życia. A jednak pod tą prostą, niewyraną kołderką kryje się jakaś tajemnica (ucieczka z domu młodocianej panny! Ale czemu? I czego ona szuka w miasteczku? I skąd zna Wiolę???), jakaś miłość dawna i obecna, między młodymi i tymi dużo już starszymi. Tak trochę mimochodem autorka porusza też trudne, ważne tematy: samotnego macierzyństwa, pogubionej nastolatki, zdrady i wybaczenia.

Historia, a nawet kilka, opowiadana jest na wiele głosów. Główną narratorką jest Marylka, pisząca notatki dla swoich córek, a jej relacja z rzeczywistości, takiej jak ona ją postrzega, przeplatana jest mailami wymienianymi pomiędzy pozostałymi bohaterami. 

Naprawdę miło mi było spędzić te kilka godzin z Marylką, Żanetką i Natalką w małym miasteczku, w przytulnym domu i pasmanterii. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz