wtorek, 30 listopada 2021

"Niewidzialni" Roy Jacobsen

 Rok pierwszego wydania: 2013

Ocena: 5/6



O ile wiosna i lato wydają mi się zawsze porą idealną na literaturę włoską czy hiszpańską, pełną słońca i wakacyjnego klimatu, o tyle późna jesień i zima zachęcają mnie do sięgania po powieści skandynawskie. Nie kryminały, z których słyną Szwecja czy Norwegia, a właśnie po często mniej znane powieści obyczajowe. 

Tym samym wreszcie skusiłam się na "Niewidzialnych"", pierwszy tom sagi, której akcja rozgrywa się na maleńkiej wyspie Barroy u północnych wybrzeży Norwegii. Czas akcji nie jest określony, ale możemy się domyślać, że jest to początek  wieku. Wysepkę zamieszkuje od pokoleń jedna rodzina, na czele której stoi obecnie Hans. To on stara się zapewnić byt żonie, córce, starzejącemu się ojcu i upośledzonej umysłowo siostrze, udoskonalać dom i zabudowania, by podnosić komfort życia. 

Wyspa, odizolowana od reszty świata wodami niespokojnego morza, to inna rzeczywistość, bardzo wymagająca, ale i fascynująca. Panujące na niej warunki życia są niezwykle ascetyczne, ale też to jedyne, co znają jej mieszkańcy. Tak jakby świat zaczynał się i kończył na Barroy. Dopiero moment pójścia do szkoły uzmysławia kilkuletniej Ingrid, że istnieje życie poza wyspą.

Jacobsen niesamowicie plastycznie opisuje szalejące żywioły, codzienną walkę człowieka o przetrwanie, dziką naturę, piękno świata. Zachwyciły mnie opowieści o szalejącym pierwszym zimowym sztormie, który wręcz uniemożliwiał wyjście z domu i przejście do sąsiednich zabudowań, i ciszy, która zapadła, gdy ucichł. Oczyma wyobraźni widziałam wschody słońca na wyspie i czułam zimno morskiej wody. 

Tak, literatura norweska zdecydowanie wpisuje się w ponure ciemności listopadowych dni. Pomaga zanurzyć się aż do dna w melancholii, zasłuchać w wiatr wyjący za oknem, rozsmakować w kubku gorącej herbaty z imbirem i miodem i docenić ciepło ognia w kominku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz