czwartek, 16 listopada 2017

"Jest życie po końcu świata" Joanna Kos-Krauze,

Rok pierwszego wydania:
Ocena: 5+/6


Nie jestem miłośniczką biografii celebrytów wydawanych w formie wywiadów-rzek, których sporo ostatnio na księgarskim rynku. Jednak tym razem skusiłam się kierowana tematyką rozmowy. Trafiłam na książkę rewelacyjną...
Ostatnie lata były bardzo trudne dla Joanny Kos-Krauze. Wieloletnia choroba męża Krzysztofa, będącego równocześnie jej partnerem zawodowym i jego śmierć. Ostatni film, który zaczęli produkować razem, a nad którym praca spadła głównie na nią. I wreszcie Rwanda po ludobójstwie, miejsce, w którym Joanna bywała często w ostatnim czasie, nie tylko ze względu na "Ptaki śpiewają w Kigali", ale także na przyjaciół, których tam ma.
Tych wszystkich traumatycznych wydarzeń dotyczy wywiad. Bardzo szczery. Z rozmowy wyłonił mi się obraz Joanny Kos Krauze jako osoby mądrej, zdystansowanej, pewnej swoich wyborów, decyzji.
To nie jest łatwa książka. Wiele w niej emocji, wyrażanych w oszczędnych słowach. Emocji, które udzielają się czytelnikowi. Które chwilami aż bolą.
Ale jest to też opowieść o życiu, po prostu. O poprzednich filmach, o ich genezie i przyjęciu przez opinię publiczną. O małżeństwie, rodzicielstwie, choć sprawy dotyczące innych są tylko wspomniane.
Ciekawa jest forma książki. Wywiad przeplata się z bardzo obrazowymi, koszmarnymi wręcz relacjami z wydarzeń w Rwandzie, komentarzami do filmów. Bardzo wymowny dla mnie jest brak jakichkolwiek zdjęć, co wyróżnia tą autobiografię od wielu innych. Co ciekawe, nie ma tu za bardzo powrotu do czasu dzieciństwa, autorki skupiły się zdecydowanie na konkretnym odcinku życia Joanny Kos-Krauze. 
To nie jest książka, którą można szybko przeczytać i równie szybko zapomnieć. To słowa, które przynoszą zadumę i zostają w pamięci na długo.
To chyba najlepsza pozycja, jaką przeczytałam w tym roku.

 "Każdy jest zagadką. Każdy ma w sobie jakiś brylant, tylko nie każdy pozwala mu błysnąć. Nie każdy jest gotowy do poświęceń i cierpienia, żeby dać swojej duszy głos" (str 154)

 " Samotność jest ceną niezależności. A niezależność oznacza zawsze jedno-wysoki poziom lęku, bo wiesz, że możesz się mylić, bo ufasz swojemu instynktowi, bo idziesz za swoją intuicją, czasami inaczej myślisz, masz inne zdanie, czasami jesteś zbyt asertywny, czasami zbyt agresywny, czasami przejmujesz sie czymś za bardzo. Ludzie podziwiają niezależnych, zazdroszczą im, ale robią wszystko, aby takimi nie być. Wtłaczają swoje życie w koleiny wyżłobione przez innych. Dlatego stawiane przez nas pytanie brzmi: ile energii człowiek jest gotów poświęcić, aby obronić swą nieszablonowość? Jaką zapłacić cenę?" (str 152)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz