czwartek, 23 czerwca 2016

45(325) Ukryte terapie. Czego ci lekarz nie powie

Autor:  Jerzy Zięba
Ocena:  3/6
Wydawnictwo: Egida

Sama nie wiem, co o tej książce napisać. Z jednej strony: zgadzam się z większością poglądów Autora. Z drugiej: sama książka napisana jest fatalnie!
Pan Zięba, naturopata, zaczyna od ataku na lekarzy, firmy farmaceutyczne i medycynę akademicką ogólnie. Dowodzi, że firmy te działają zgodnie z prawami rynku czyli są nastawione na zysk. A z tego wynika, że zależy im na tym, aby ludzi leczyć, ale nie wyleczyć. Lekarze zaś pracują na usługach tychże firm. Co więcej, o ile medycyna jako nauka przez ostatnie 80-100 lat zrobiła ogromne, niesamowite wręcz postępy jeśli chodzi o leczenie zabiegowe i ratujące życie (intensywna terapia, chirurgia itp) o tyle w leczeniu chorób przewlekłych nadal jest w tym samym miejscu, jeśli nie cofnęła się. Uważa większość z tych chorób za nieuleczalne i skupia się jedynie na leczeniu objawów.
Autor książki próbuje udowodnić, że po pierwsze: choroby przewlekłe są uleczalne (cukrzyca, nowotwory, stwardnienie rozsiane, reumatoidalne zap. stawów itp) i po drugie: bardzo prostymi i tanimi środkami! W tej książce skupia się na witaminie C, D, K2, obala mity związane z cholesterolem. Podkreśla znaczenie diety i wskazuje błędy, jakie popełniamy. Zaznacza, jaką wagę ma odpowiednia suplementacja, jednak nie podaje konkretów, które można by wykorzystać w codziennym życiu.
Zięba zapewnia o swojej ogromnej i rozległej wiedzy. Książka jest efektem ponad 20 lat poszukiwań, dokształcania się, spotkań na całym świecie. Jednak tak naprawdę niewiele tej wiedzy przekazuje pospolitemu czytelnikowi. Owszem, przytacza mnóstwo odnośników do artykułów, wyników badań, wypowiedzi naukowców, w większości w języku angielskim. Jednak wszystkie one dotyczą metod leczenia nie do zastosowania w domowych warunkach. A konia z rzędem temu, kto znajdzie lekarza, który te metody wcieli w życie. Jak pisze sam Autor, niejeden polski lekarz z tytułami odmówił współpracy, gdyż metody te nie podlegają polskim normom i straciłby prawo do wykonywania zawodu..
Nie raz Autor wspomina o działaniu, jakie wcielił w swoim życiu, by doprowadzić organizm do równowagi czy poprawić wyniki badań. Jednak jest to tylko tajemnicza wzmianka, bez szczegółów, bez podania argumentów, dlaczego akurat tak i jakie dokładnie efekty te działania przyniosły.
Dobrych kilkadziesiąt początkowych stron to obszerny wstęp i automarketing Autora. Drażniło mnie to na tyle, że kilka razy miałam ochotę po prostu książkę odłożyć, jednak ciekawość zwyciężała. I nadzieja, że za chwileczkę zacznie się jednak coś ciekawego i wnoszącego jakieś konkrety.
O ile tematyka bardzo mnie interesuje, o ile zgadzam się z wieloma zarzutami, wnioskami i poglądami, o tyle książka mnie rozczarowała. Za dużo w niej marketingu, obiecywania, a za mało konkretów.

czwartek, 16 czerwca 2016

44(324) Ucho od śledzia

Autor:  Hanna Ożogowska
Ocena:  4/6
Wydawnictwo: Siedmioróg

 Powojenna Warszawa. Stara kamienica na nabrzeżu, wręcz ruiny...Wydaje się, że w walącym się budynku nikt już nie mieszka. Ale nic bardziej mylnego! W czteropokojowym mieszkaniu, należącym kiedyś do państwa Szafrańców, oprócz dawnych właścicieli mieszka jeszcze kilka rodzin! Państwo Piotrowscy z dwoma synami, pani Aniela, pielęgniarka ze swoim ukochanym pieskiem, pani Tołłoczko - nauczycielka o zszarganych nerwach i pan Czernik. Jak można się domyślać, mieszkanie w takim skupisku ludzi na tak małej powierzchni generuje mnóstwo konfliktów. Każdy marzy tylko o jednym: by móc się wreszcie wyprowadzić, mieć własne mieszkanie! Z kuchnią i łazienką do wyłącznego użytku i ciszą umożliwiającą odpoczynek, a dzieciom - godziwe warunki do odrabiania lekcji i nauki! Jednak okazuje się,że lokatorów zamiast ubywać, to jeszcze przybywa! Do pana Czernika siostra przywozi swojego 14-letniego syna, Michała, gdyż w rodzinnym domu w Łodzi nie może się on nijak dogadać z ojczymem i pięści idą w ruch...A pani Tołłoczko pilnie musi przyjąć do swojego i tak ciasnego pokoju dalszą krewną, nastoletnią Agnieszkę, która jako sierota trafiła do krewnych, gdzie żyć już spokojnie nie mogła...I tak pod jednym dachem spotykają się trzy bardzo różne, nastoletnie osobowości. Łobuzowaty, pyskaty i skory do bójek Michał próbuje "ożywić" trochę ciapowatego, uległego Witka, z którym nie dość, że mieszka to i chodzi do klasy. Chłopcy nie raz pakują się w jakąś kabałę. To męskie grono urozmaica spokojna, grzeczna i usłużna Agnieszka, której Michał nie toleruje, ale czy tak naprawdę nie chce jej zaimponować? Bo Agnieszka jako jednak z bardzo niewielu dziewczyn nie dostrzega uroku pyszałkowatego chłopaka, na czym zdecydowanie cierpi jego męska duma...
Zamiarem Autorki było napisanie powieści dla młodzieży, jednak i dorosły czytelnik znajdzie w niej coś dla siebie. Świetne portrety psychologiczne każdego z bohaterów mogą być nie docenione przez nastolatka. Rewelacyjnie opisane warunki życia w powojennej stolicy, problemy, z jakimi wtedy borykali się ludzie to tematy, które pewnie bardziej zaciekawią doświadczonego dorosłego. Moim zdaniem dużo więcej tu ych "dorosłych" problemów i zmagań, niż młodzieńczych wybryków.
Książkę znam już z czasów swoich nastoletnich lat, jednak wróciłam do niej i przeczytałam z dużą przyjemnością.

wtorek, 14 czerwca 2016

43(323) Kamienie na szaniec

Autor: Aleksander Kamiński
Ocena: 4


Książkę po raz pierwszy czytałam w ostatniej bodajże klasie podstawówki, wtedy jeszcze ośmioklasowej. Pamiętam, że swym patetycznym klimatem i opisaną historią zrobiła na mnie wielkie wrażenie. To także lektura podsunięta mi przez mamę. Dziś wróciłam do niej z sentymentu, przy okazji obowiązkowej lektury mojego syna, by się przekonać, jakie zrobi na mnie, dorosłej, wrażenie.
Treść jest pewnie większości znana. II wojna światowa, grupa kilkunastoletnich harcerzy, Zośka, Rudy, Alek, Mały Sabotaż, akcja pod arsenałem. Młodzieńcy pełni zapału w walce o  ojczyznę, nie zastanawiają się, czy oddanie życia to zbyt wysoka cena za wolność. Z głowami pełnymi szalonych pomysłów, sercami kipiącymi od odwagi. Honorowi, nie zaniedbujący zdobywania wykształcenia z myślą o przyszłości.
Jednak dziś tak mocne wyidealizowanie bohaterów już mnie razi. Nie było w nich żadnej skazy. Podobnie górnolotny styl, pełen pompatycznych określeń, uczynił z książki nie relację z wydarzeń, a pomnik dla jej bohaterów.
Ale warto było wrócić, spojrzeć z innej perspektywy. Lubię takie powroty po latach, sama ciekawa swej reakcji.

poniedziałek, 13 czerwca 2016

42(322) Ślady na śniegu

Autor: Edward Kopczyński
Ocena:  4/6


Michał i Jacek, dwaj nastolatkowie, spędzają ferie zimowe u dziadka jednego z nich. Pan Dulęba jest leśniczym, chłopcy mają już pewne doświadczenia w tej dziedzinie z minionych wakacji. Tym razem  jeden z gajowych zauważył na śniegu ślady, prawdopodobnie wilka. Przygotowują polowanie. A potem kolejne. Chłopcy uwielbiają zajęcia w lesie, u boku dziadka. Czują się w tym środowisku coraz pewniej. Do tego stopnia, że o mały włos nie doszłoby do tragedii...
Całkiem sympatyczna powieść, której akcja toczy się w lesie i jego okolicach, w gronie leśniczych. Trochę trąci myszką (akcja dzieje się w latach 60-tych), trochę razi chwilami natarczywy dydaktyzm i urzędnicze układy i układziki. Mimo to czas spędzony nad książką uważam za przyjemny:) Przy okazji dowiedziałam się sporo na temat zwierząt, polowań i życia na brzegu lasu:)